Oława
Przedwcześnie uśmiercony
Pismo odebrała matka Zarzyckiego, a wieczorem zadzwonił brat z informacją o dziwnej korespondencji. - To ty jeszcze żyjesz? - wypalił na początek.
Henryk Zarzycki postanowił ustalić, skąd wziął się błąd. Zgłosił się do ZUS-u. Okazało się, że przed ośmioma laty, kiedy kończył pracę w „Ronalu”, w dziale personalnym omyłkowo wpisali kod informujący o przyczynie zwolnienia: śmierć pracownika. Dla ZUS-u Henryk Zarzycki nie żyje od roku 2002. To nic, że potem był zarejestrowanym bezrobotnym i wpływało ubezpieczenie. Nieważne, że od czterech lat pracuje i regularnie odprowadza składki. W zakładzie ubezpieczeń nie zweryfikowano informacji o jego śmierci.
- To co, trup im przesyłał składki? - Zarzycki nie może się uspokoić. - Pytałem, dlaczego nie sprawdzili danych, które otrzymali od „Ronalu”. Usłyszałem, że nie było takiej potrzeby. Oni ufają pracodawcom.
Dlaczego o jego śmierci ZUS powiadomił fundusz dopiero po ośmiu latach - tego nikt nie potrafił mu wyjaśnić.
Kierowniczka inspektoratu ZUS w Oławie Urszula Chrobak zastrzega, że przy takiej liczbie ubezpieczonych, zakład nie jest w stanie zweryfikować wszystkiego, zwłaszcza że obsługa odbywa się poprzez programy komputerowe. Zapowiada, że wyjaśni ten przypadek.
Skontaktowaliśmy się z rzeczniczką Dolnośląskiego Oddziału ZUS Iwoną Kowalską, ale przed zamknięciem numeru nie udało nam się uzyskać od niej wyjaśnienia sprawy.
W rozmowie telefonicznej z funduszem Zarzycki dowiedział się, co ma zrobić, jako osoba niesłusznie uznana za zmarłą, aby urzędowo odzyskać życie: - To bardzo proste. Należy przesłać do funduszu oświadczenie, że się żyje. Żeby uniknąć ewentualności sfałszowania dokumentu, trzeba pokazać się żywym w ZUS-ie. Zakład wydaje świadectwo, na podstawie którego fundusz emerytalny przywraca zmarłego do grona żyjących.
Zagadkę rzekomej śmierci Henryka Zarzyckiego rozwikłała Anna Grzybowska z Biura Operacyjnego PKO BP „Bankowy” PTE. Powiedziała nam, że na początku roku ZUS zaczął przesyłać do towarzystw emerytalnych dane o śmierci ubezpieczonych. Wcześniej tego nie robił. Nie poinformował funduszu, że informacje mogą być niezgodne ze stanem faktycznym. „Bankowy” porozsyłał pisma do rodzin w celu uregulowania formalności. Codziennie przychodzą potwierdzenia zgonów, ale zdarzają się również sygnały w rodzaju: „Jak to, ja nie żyję? Żyję i czuję się świetnie!”. Dlatego fundusz przeredagował swoje pisma. W obecnym kształcie większą wagę przykłada się do potrzeby weryfikacji informacji o śmierci członka funduszu.
Tekst i fot.:
Xawery Piśniak
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze