Do naszej redakcji napływają alarmujące sygnały. Martwe kosy w okolicach “żyletkowca”, wycieńczone ptaki padające ofiarą kotów - mrozy dziesiątkują skrzydlatych. Naturalny pokarm owocożernych - głóg, jarzębina, tarnina - skończył się. Gruba pokrywa śnieżna odcina od robaków i dżdżownic. Grozi powtórka z zimy stulecia w 1978, podczas której wyginęło 80% populacji niektórych gatunków. Szczególnie narażone są ptaki, które zasadniczo odlatują do ciepłych krajów, ale zdarza się, że zostają, licząc na zajęcie najlepszych rewirów wiosną. Tak właśnie jak ginące miejskie kosy.
Adam Polit, miłośnik ptaków z Zakrzowa zachęca oławian, aby zostawiali na dworze jabłka, gruszki, ogryzki, skrobiny. Owoce można rzucać pod krzewy, lub nadziewać na gałązki, zawsze w tym samym miejscu. Nie należy przerywać dokarmiania, póki trwają niskie temperatury. Uzależnione od pokarmu dostarczanego przez człowieka, mogą tym łatwiej paść. Świetnym pożywieniem jest karma dla dzikich gatunków, dostępna w sklepach zoologicznych. Albo ziarna: owies, jęczmień, pszenica, kukurydza, słonecznik. Kosy na pewno nam się odwdzięczą. Przepięknym śpiewem, kiedy zrobi się ciepło.
(xa)
Reklama
To dla nich krytyczny moment. Jeżeli niskie temperatury się utrzymają - kosy, drozdy i kwiczoły będą masowo ginąć. Konieczna jest interwencja człowieka
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze