Otóż w poczuciu miejskiej lojalności, jako jeden z ojców Dni Koguta (ten z nieprawego łoża), postanowiłem zaprosić na naszą imprezę przedstawicieli gazet lokalnych z całej Europy, aby i oni cieszyli się naszą radością oraz pląsali w rytm szlagieru „Miała baba koguta”. Cóż z moich niepobożnych życzeń, skoro angielską nazwę naszego święta („The Cock Holiday”) skopiowałem z oficjalnej strony Urzędu Miejskiego, a dokładniej z filmu promującego Dni Koguta, który powstał za parę tysięcy złotych z budżetu. No i zaczął się problem.
- Co wyście w tej Oławie powariowali? - usłyszałem od kolegi po piórze. - Jakieś targi erotyczne robicie?!
- A ty też pokażesz swojego ptaka? - zapytał inny i zaproponował bardziej intymne spotkanie na Facebooku.
Nieświadom zawiłości języka angielskiego zerknąłem, na oficjalną stronę kogucią, czyli Eurogallus.pl. Tam nazwę „Dni Koguta” przetłumaczono jako „Cock’s Day”, czyli niezbyt dokładnie, bo to raczej „dzień”, a nie „dni”. Zresztą nieważne, bo i tak jest ten nieszczęsny „cock”. Zapytałem specjalistów, o co chodzi. Okazało się, że użycie słowa „cock” jest dość ryzykowne.
- Samo słowo "cock", użyte w jakimikolwiek kontekście, ze względu na jego wieloznaczność, zwłaszcza w języku potocznym, zarówno dla osób, dla których język angielski jest językiem ojczystym, jak i nie, może wywoływać różnorakie skojarzenia - napisała mi pani z wrocławskiej szkoły językowej, która jest także tłumaczem przysięgłym. - Sugerowałabym użycie słowa „rooster”. Pomimo że jest to amerykanizm, nie ma takich konotacji jak brytyjskie „cock”.
Co to za konotacje?! Zaglądamy do słownika. „Rooster” to „kogut”, natomiast „cock” to też „kogut”, ale tylko w języku oficjalnym. Potocznie znaczy „kutas” oraz „fiut” (podaję za „Słownikiem Współczesnym Longmana”). W wersji pani tłumacz „Dni Koguta” powinny zatem brzmieć po angielsku jako „The Days of a Rooster”. Nie uwierzyłem. Wszak nasza władza mylić się nie może. Sprawdziłem więc u innego tłumacza przysięgłego (za każdą poradę wybuliłem 50 zł). Ten niemal identycznie przetłumaczył „Dni Koguta” na „The Days of the Rooster”. Na pewno więc nie „cock”. Dalej nie sprawdzałem, bo szkoda kasy. Zresztą urzędnicy mają wokół siebie tak wiele osób znających języki, że na pewno sprawdzą. No, chyba że ten cały zabieg językowy jest całkiem świadomy i zmierza do realizacji propozycji któregoś z internautów, by w słowie Eurogallus zamiast „g” było „f”.
Jerzy Kamiński
Napisz komentarz
Komentarze