Chwalibożyce
Już bez dyskotek
Wydawało się, że będzie to temat na wzmiankę z przymrużeniem oka. W artykule „Seks na chodniku” opisaliśmy sesję Rady Gminy, na której sołtys Stanisław Żurawski narzekał na młodzież, bawiącą się w barze, a komendant Straży Gminnej Ryszard Biały wspomniał o zgłoszeniach mieszkańców, jakoby widzieli w okolicach baru pary w miłosnych uściskach. Reakcja internautów na nasz tekst przerosła wszelkie oczekiwania. 62 posty! W większości w obronie wiejskiej dyskoteki, krytykujące wystąpienie sołtysa. Dlatego też w następnym wydaniu oddaliśmy głos młodzieży. W tekście „Wojna o bar” napisaliśmy o powiązaniu sołtysa z właścicielką konkurującego z barem sklepu i podejrzeniu, że nie działa obiektywnie. To z kolei rozjuszyło Stanisława Żurawskiego. Na kolejnej sesji zajął się krytyką naszej gazety, a następnie przesłał list, opublikowany przez nas w ostatnim wydaniu, w którym przedstawiał swoje racje. Obok listu sołtysa zamieściliśmy nasze stanowisko, podtrzymując zarzut stronniczości wobec szefa wiejskiego samorządu.
Kropkę nad i postawił w tej historii młody właściciel lokalu, Paweł Pasierbowicz, który na kilka dni przed świętami zakończył swoją działalność gospodarczą w Chwalibożycach.
- Ekonomia jest nieubłagana - kwituje Stanisław Żurawski. - Przepowiadałem, że tak będzie. Nie pierwszy raz usiłowano prowadzić u nas lokal, ale to tak, jakby z motyką porywać się na księżyc. W tak małej miejscowości bar nie ma prawa bytu.
Pasierbowicz obciąża winą sołtysa: - Buntował przeciw mnie ludzi, ciągle nasyłał Straż Gminną, naprawdę nie wiem, o co temu panu chodziło. Chyba jakbym mu codziennie stawiał setkę i piwo, to miałbym spokój.
Młodzi są rozżaleni. Właściciel baru twierdzi, że namawiają go do powrotu. Na naszej stronie internetowej pojawiły się oburzone głosy: „Teraz już nie będzie gdzie posiedzieć ze znajomymi i pobawić się”.
Jaką opinię o sporze wyrażają pozostali mieszkańcy? Pani Magdzie*, mieszkającej w bezpośrednim sąsiedztwie, bar nie przeszkadzał, ale ma pewne zastrzeżenia: - Właściciel mógłby więcej sprzątać. Nie wiem, czy on udostępniał ubikację, czy nie, ale było narobione wprost na drodze. Nie wszystko podobało się też pani Zofii: - Poprzedni właściciel lepiej dbał o porządek i bezpieczeństwo. Młodzież mogła wychodzić tylko od strony podwórka, a nie wprost na ulicę, co było niebezpieczne, biorąc pod uwagę, w jakim stanie byli. I ten brud, kiedy w niedzielę rano szło się do kościoła! Puszki się walały, przewrócony kosz na śmieci... Za poprzedniego właściciela chodzili z workami i zbierali te odpady.
Dla pani Stanisławy, mieszkającej nieopodal lokalu, cała awantura była wynikiem konfliktu interesów: - Nie przeszkadzał mi bar i nie wiem, o co chodziło temu naszemu sołtysowi. Chyba o to, że młodzież kupowała wódkę w barze, a nie w sklepie i utarg spadł. Przecież sklepowa, jak były dyskoteki, siedziała do pierwszej w nocy, żeby i u niej kupowali. I to żeby sama... Tam się gorsze rzeczy działy, niż w tym barze...
Xawery Piśniak
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze