OŁAWA/WROCŁAW
Wyrok
Biegli stwierdzili, że kobieta, która w marcu udusiła rocznego syna Karolka, jest lekko upośledzona umysłowo i w chwili popełnienia zbrodni miała znacznie ograniczoną poczytalność. Sąd jednak nie miał wątpliwości, że kobieta zaplanowała zbrodnię i plan zrealizowała. Uznał, że wiedziała, co robi i wymierzył jej karę 12 lat pozbawienia wolności. Beata M. zapowiedziała, że odwoła się od tego wyroku.
Do tragedii doszło 31 marca w mieszkaniu przy ul. ks. Kutrowskiego w Oławie. Beata M. miała troje dzieci. Dwójka starszych jak zwykle przyszła tego dnia ze szkoły do domu. Jednak 13-letni chłopczyk i 9-letnia dziewczynka nie mieli kluczy, a w mieszkaniu nikogo nie było. Poszli więc do sąsiadki, aby poczekać na mamę. Mijały godziny, a ona nie przychodziła…
O 16.07 wysłała do siostry pierwszy SMS: - Zrobiłam coś złego. Kiedy ta spytała, co się stało, wystukała kolejną wiadomość:
- To przez niego… Zaniepokojona próbowała dodzwonić się do siostry, jednak ona nie odbierała. Odpisała tylko, żeby nie telefonować do niej i dać jej spokój. Zadzwoniła więc do konkubenta siostry, który był w pracy. Okazało się, że on także dostawał podobne SMS-y. - Czułam, że coś jest nie tak - opowiada siostra Beaty M. - Poszłam więc na policję...
Powiedziała o swoich niepokojach. Pojechała do domu po klucze do mieszkania siostry i razem z policjantami weszła do środka. W łóżeczku pod kocem leżał martwy Karolek. - Byłam zszokowana - opowiada. - Nie mogłam uwierzyć, jak do tego doszło.
Beata M. nie pracowała. Niemal od dwóch lat żyła z konkubentem, który utrzymywał rodzinę. To właśnie on jest ojcem Karolka. Siostra Beaty M. mówiła nam, że konkubent był strasznie zazdrosny i dręczył ją psychicznie.
- Kiedy wychodził do pracy, pisał jej ciągle SMS-y - mówi. - Podejrzewał, że go z kimś zdradza. Siostra bardzo źle znosiła takie zarzuty. Cała ta sytuacja ją męczyła. Byłam świadkiem scen zazdrości, nie dawał jej spokoju i groził, że zabierze jej synka.
Parę dni po tragedii ciocia Karolka ze łzami w oczach wspominała, że jeszcze trzy dni wcześniej była u małego na pierwszych urodzinach. - Na roczek był tort, wędliny, różne przysmaki, wszystko ładnie przygotowane i podane - wspomina. - Impreza się udała, ugościli wszystkich, jak się należy. Nie przypuszczałam, że za parę dni wydarzy się taka tragedia. Wiem, że siostra kochała swoje dzieci. Miała też problemy ze sobą, ale ostatnio nie zauważyłam żadnych niepokojących objawów.
Podczas przesłuchania we wrocławskiej prokuraturze Beata M. przyznała się, że postanowiła popełnić samobójstwo, jednak nie chciała zostawić synka ojcu, z którym żyła w konkubinacie. Zażyła tabletki, potem na twarzy dziecka położyła poduszkę i przytrzymała ją ręką. Chłopiec umarł, zadławiwszy się treścią pokarmową. Prokuratura postawiła matce zarzut zabójstwa, za co grozi nawet dożywocie. Jej obrońca z urzędu prosił sąd o nadzwyczajne złagodzenia kary. Prośbę uzasadniał m.in. opinią biegłych, którzy uznali, że reakcje Beaty M. były niewspółmierne do okoliczności. Oskarżona w ostatnim słowie przyznała raz jeszcze, że sama też chciała się zabić.
(CK)
Napisz komentarz
Komentarze