Oława. Konfrontacja
SŁOWNOŚĆ
- Co znaczy, że ktoś jest słowny?
- Słowność? Słownym być? Patrz Witold Niemirowski, to najprostsza definicja. Bycie słownym polega na dotrzymywaniu obietnic. Nie chodzi wyłącznie o obietnice wyborcze.
- …i dlatego właśnie nie udało ci się przeforsować „pieluszkowego”?
- To bardzo dobry przykład. Chciałem, robiłem i uważam, że dotrzymałem słowa, a że nie wyszło, to nie moja wina.
- Pomnik koguta?
- Jeszcze nie udało się. To był pomysł nasz wspólny, mój i Jurka Kamińskiego. Pomysł z konkursem na projekt pomnika nie sprawdził się. U nas tak jest, szczególnie w środowisku artystów, że dużo mówią, a jak przychodzi co do czego, to znikają, ale pomnik powstanie...
- Stypendia dla sportowców?
- Chyba stypendia dla uzdolnionych uczniów? Wypłacam stypendia ze swojej diety radnego. To jest 100 zł miesięcznie. Stypendium takie dostawała np. Aśka Bakalarczyk. Stypendiów dla sportowców nie proponowałem. Tego jestem pewny.
- A nie chciałeś nigdy, żeby miasto wypłacało stypendia uczniom?
- Tak. Miałem to w swoim programie i do tej pory jakoś nie mogłem tego zrealizować. Na ostatniej sportowej debacie ten temat poruszyliśmy. Kto wie, czy w najbliższym czasie nie wrócę z tą propozycją.
- Kubły na psie odchody - twój autorski pomysł.
- Autorski? W skali Oławy autorski, w skali kraju nie. Ubolewam, że mój - nazwijmy to - następca, wiceburmistrz Zenon L. zaniedbał to. Gdzieniegdzie w kraju to wychodzi, gdzieniegdzie nie. U nas nie wyszło, ale to trzeba propagować i cały czas mówić.
- Co z toaletą dla psów i wybiegiem obok oczyszczalni ścieków? Wyszło?
- Za mojej kadencji tak, teraz - „powtórka z rozrywki”.
- Czy to znaczy, że za twojej kadencji psy się wstrzymywały z sikaniem pod drzewo i szły sikać do swojej ubikacji przy oczyszczalni, a teraz nie?
- Żartujemy? To chodziło bardziej o wybieg, choć było tam też coś takiego jak toaleta. Toalety nie wyszły. Miały powstać w kilku miejscach, ale zabrakło pieniędzy, zabrakło też chęci właścicieli gruntów. Natomiast sam wybieg powstał i miał się bardzo dobrze, dopóki nie nastał wiceburmistrz Zenon L.
- Kolejny projekt, w który się angażowałeś, to oławskie oratorium, w którym widziałeś Ewę Leszczak i Jacka Chlebnego…
- Nie udało mi się tego przeprowadzić. Widocznie za mało się zaangażowałem. Dodatkowo Jacek odszedł od prowadzenia chóru, Ewa Leszczak poszła w politykę i na tym się skończyło. Pomysł umarł śmiercią naturalną. Ubolewam nad tym.
- Czy uda się do końca 2009 - jak obiecywałeś - uruchomić w Oławie minigolf, lodowisko, kręgielnię i basen?
- Do końca tego roku nie. Do końca 2011 - tak. Proszę zwrócić uwagę, że to wszystko miało być do końca 2009, gdybym został burmistrzem, ale nie zostałem i nie mogę się z tego tłumaczyć.
- Jak to więc jest z tą twoją słownością? Prawie zawsze ci nie wychodzi. Należycie obroniłeś jedynie sprawę stypendiów dla uzdolnionych uczniów. Czy rzeczywiście „Witold Niemirowski” równa się „słowność”, jak powiedziałeś na początku?
- Podejmowałem próby. Widzisz, wymienione przez ciebie punkty to raczej zespołowe działania i sam nie zawsze mogłem za wiele zrobić. Niektórych spraw nie można przeforsować, choćby z powodu silnej pozycji burmistrza. Twój komentarz, że jestem osobą, której nic nie wychodzi, nie jest zgodny z prawdą.
- Powiedz mi zatem, co ci się udało?
- No, na przykład basen. Będzie basen? Będzie.
- Ale o basenie się mówi już od kilkunastu lat. Jeden pan z urzędu nawet podawał datę, kiedy będzie skakał na główkę do basenu, którego jednak nie udało się w porę zbudować. Pewnie w końcu skoczy, bo basen będzie. Tak samo jak autostrada w mieście i być może nawet metro. Tak jak twój pomnik koguta. To, że coś będzie, nie oznacza jeszcze, że obietnica została spełniona. Czy jest coś, co rzeczywiście zrealizowałeś dla Oławy?
- Najważniejsze osiągnięcie, o które nawet nie zapytałeś, to przede wszystkim reorganizacja OZGKiM, której byłem współautorem. Było to wprawdzie w tamtej kadencji, ale efekty widać teraz, po sześciu latach, kiedy odnowiono wiele budynków wspólnot. Z tego, co się orientuję, to w żadnym innym mieście, poza Sopotem, nie było to realizowane na taką skalę.
- Czy to jedyny sukces?
- Modernizacja oświetlenia w Oławie. Lampy świecą na żółto, bo zastosowano specjalne energooszczędne żarówki, które są o wiele jaśniejsze i pobierają mniej prądu…
- Jesteś bardzo zapracowany. Wszędzie cię pełno. Przewodniczysz Komisji Kultury, Sportu, Rekreacji i Młodzieży, działasz w LOK-u, skończyłeś niedawno studia z zarządzania nieruchomościami, organizujesz debaty w mieście, prowadzisz Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, masz własnego bloga, a do tego jeszcze pracujesz zawodowo. Nie za dużo tego? To wszystko dla dobra miasta, czy dla promocji Witolda Niemirowskiego? Chodzą słuchy, że masz być starostą lub wiceburmistrzem.
- Przez wszystkie takie działania człowiek promuje się, ale zdecydowanie bardziej zależy mi na skutecznym zrobieniu czegoś dobrego dla Oławy. To nieprawda, że mierzę w stanowisko starosty albo wiceburmistrza. Jeśli chodzi o powiat, to dementuję te pogłoski. Kompletnie mnie nie interesują te struktury. W żadnym wypadku nie mam zamiaru brać udziału w wyborach na starostę.
- A co będzie po odejściu wiceburmistrza Hadrysia na emeryturę? Czy to ty - zamiast niego -zostaniesz zastępcą burmistrza? Teraz jesteś klakierem Franciszka Października, więc może ci to wynagrodzi?
- Nie jestem klakierem. Zmieniłem tylko sposób krytyki burmistrza.
- Krytyka poprzez uwielbienie?
- Z głośnej krytyki na gabinetową. Pewne elementy tego - jak ty to nazywasz „uwielbienia” (ja bym tutaj nie przesadzał) - wynikają z tego, że burmistrz skutecznie stara się realizować dużo fajnych i ciekawych inwestycji.
- Robiąc tyle rzeczy dla Oławy co ty, nie da się chyba robić wszystkiego dobrze?
- Czasem rzeczywiście zbyt dużo biorę na siebie i nie do końca dobrze to wychodzi. Mam taką naturę, że muszę coś robić. Nieraz odbija mi się to na pracy zawodowej - śmieją się ze mnie, że wszystkie przerwy wykorzystuję na pracę społeczną. Nie zaniedbuję przy tym swoich obowiązków. Dostałem ostatnio w pracy nagrodę.
- A czy ty się jednak nie rozdrabniasz? Nie lepiej skupić się na dwóch, trzech zadaniach i zrobić je dobrze, zamiast na dziesięciu realizowanych po łebkach? Po co są debaty w mieście?
- Po to, żeby wymienić jak najwięcej zdań i spostrzeżeń.
- Co wynikło ze zorganizowanej przez ciebie pierwszej debaty przed Dniami Koguta?
- Co wynikło? Z tej akurat nic nie wynikło.
- A z drugiej, po Dniach Koguta?
- Dużo wynikło, bo przede wszystkim zmieniono osobę odpowiedzialną za Dni Koguta. Teraz będzie odpowiadał Ośrodek Kultury i jednoosobowo dyrektor Rostecki. Kolega Witkowski został - może nie odsunięty, bo to za mocne słowo - pozbawiony odpowiedzialności i może jedynie doradzać albo proponować swoje pomysły.
- Wiceburmistrz Hadryś mówi inaczej. To Ośrodek Kultury z Markiem Rosteckim i wydział promocji z Jerzym Witkowskim będą dwoma filarami przyszłorocznej imprezy. Jego zdaniem żaden z nich nie będzie ważniejszy lub mniej ważny od drugiego.
- Moje zdanie jest takie, że tymi filarami są dyrektor Rostecki i wiceburmistrz Hadryś. Drugim efektem debaty jest zmiana miejsca organizacji przyszłorocznych Dni Koguta.
PRZYJAŹŃ
- Co oznacza everybodys friend - twój pseudonim z bloga?
- Że jestem przyjacielem wszystkich. Staram się nim być.
- Jesteś przyjacielem Czesława Miłosza?
- Przyjaźń to słowo, którego nie należy nadużywać. Może dałbym to w cudzysłów, bo tak naprawdę w gronie kolegów mam tylko dwóch przyjaciół.
- To jakiś fałszywy
z ciebie „everybodys friend”...
- Nie fałszywy. To jest taka uogólniona przyjaźń, bo staram się lubić wszystkich. Nie jestem przyjacielem Miłosza, ale go szanuję. Nieraz mi się jego działania nie podobają, i to, co robi za moimi plecami. Ludzie potrafią mnie zaczepić na ulicy i powiedzieć, co kolega Miłosz o mnie mówi. To boli.
- Czy jesteś przyjacielem oławskiej społeczności, mieszkańców Oławy?
- Staram się być.
- Czy nie uważasz się za mądrzejszego od oławian?
- Nie!
- To dlaczego jesteś za „Tesco”, chociaż w konsultacjach społecznych oławianie opowiedzieli się przeciw?
- To fałszywy pogląd.
W konsultacjach wzięło udział - mówiąc kolokwialnie - 10% uprawnionych, czyli znikoma część. Pozostali, którzy nie wypowiedzieli się, to ponad 20 tys. osób. Dlatego trudno mówić, że oławianie nie chcą „Tesco”. Konsultacje zorganizował burmistrz, ale na wniosek komitetu, który był zdecydowanie przeciw „Tesco” i tylko ten komitet robił propagandę, żeby zmobilizować ludzi do głosowania na „nie”. Burmistrz mówił o faktach. Tylko i wyłącznie. Oczywiście, swoje zdanie wypowiedział - też jest za budową. Szanuję wynik konsultacji, chociaż z tych 2400 głosujących nie wszyscy byli przeciw. Jeżeli nie wypowiedziała się większość, to mogę domniemywać, że zdecydowana większość - prawie 20 tys. - jest za „Tesco”. Tak myślę.
- Nie. Jeśli ta większość nie wypowiedziała się, to znaczy tylko tyle, że nie interesuje jej sprawa „Tesco” i im się nie chce wypełniać ankiety. Idąc twoim tropem rozumowania, należałoby zrezygnować z burmistrza Października, bo na niego głosowało niecałe 4 tysiące osób, a 20 tysięcy nie. Czyli większość nie chce Października?
- W przypadku wyborów musimy uszanować takie wyniki, a w przypadku referendum…
- …nie musimy?
- Tak. Niestety, to jest właśnie specyfika referendum. Ubolewam, że 100% uprawnionych nie chce w takich inicjatywach uczestniczyć, bo wtedy moglibyśmy sobie jasno odpowiedzieć, a nie domniemywać.
- Po co ogłaszać debaty i konsultacje, skoro i tak nie bierze się pod uwagę głosu oławian?
- Z szacunku dla tych 2400 osób, które chciały wziąć udział w konsultacjach.
- Ale jaki szacunek? Że pomimo sprzeciwu i wyniku głosowania, powstanie jednak „Tesco”?
- Taki szacunek, że zorganizowano to referendum.
- Wracając do twojego szacunku dla oławian. Jak on się ma do debaty i wypowiedzianego przez ciebie zdania, że być może społeczeństwo Oławy nie dorosło do imprez w ramach ostatnich Dni Koguta?
- Mówiąc to, myślałem głównie o operetce. Były to mocne słowa. Może zbyt mocne. To pod wpływem pewnych emocji. Ale nieraz trzeba tak powiedzieć. Dużo rzeczy robimy, wydajemy dużo pieniędzy na pomysły, wychodzące od mieszkańców, a kiedy to realizujemy, co oni chcą, okazuje się, że przychodzi garstka. To boli.
ODWAGA
- Co to jest odwaga?
- Odwagą jest przyjście na to spotkanie z tobą, bo potrafisz pojeździć po ludziach.
- Przesadzasz. To tylko taka przyjacielska złośliwość. Czy jedną z form odwagi jest wzięcie odpowiedzialności za wypowiedziane słowo?
- Jak najbardziej.
- Czy umożliwienie mi wydrukowania tego wywiadu bez autoryzacji będzie odwagą z twojej strony?
- Tak. Będzie.
- Mogę?
- Tak, tylko proszę to zaznaczyć.
Napisz komentarz
Komentarze