*
W Oławie II wojna światowa pozostawiła kolosalne zniszczenia. Dwa ciągi zabytkowych kamienic Rynku (pierzeje wschodnia i południowa...) zostały w olbrzymim procencie zniszczone. Zniszczono budynki przy kościele parafialnym św.Błażeja, leciutko skośnie zlokalizowanego obok Rynku, założonego na rzucie poziomym w kształcie skażonego kwadratu, czy raczej trapezu, jak i na ulicach: Brzeskiej, Wrocławskiej i wielu innych. W poważnym procencie został zniszczony zamek książęcy...
Sołdaci Armii Czerwonej bezzasadnie niszczyli także bardzo liczne poszczególne domy, paląc je i obrzucając ich wnętrza granatami. Niemożliwe jest wybaczenie im tych poczynań. Padły pomniki wielowiekowej oławskiej kultury...
*
Czemu wspominam o tym, pisząc w zasadzie o wspaniale rzeźbionym i jakże zniszczonym epitafium na zachodniej ścianie kruchty kościoła Matki Boskiej Pocieszenia (dawniej św. Błażeja...) - w Oławie. Piszę, ponieważ każda wojna niesie za sobą mękę, zniszczenia, kalectwo i śmierć. Być może, iż rycerz z epitafium, o którego chcę się w niniejszym “pisaniu” upomnieć, także dotarł do Oławy, aby tu wraz z wojną znaleźć miejsce wiecznego spoczynku.
*
Tu także, około trzystu lat później, na wybawienie z hitlerowskiej niewoli czekali śmiertelnie umęczeni ludzie - w obszarze dzisiejszej gminy Jelcz-Laskowice. Pracowali do ostatnich
chwil w filii obozu KL Gross-Rosen, jaka była przy fabryce Bertha-Werke w Laskowitz (w
Laskowicach) i w Funfteichen (w Miłoszycach). W godzinach południowych 21 stycznia
1945 roku wyruszyli po apelu do macierzystego obozu Gross-Rosen (dziś Rogoźnica) pod
Wałbrzychem. Szli w obozowych drelichach w ponad 20-stopniowym mrozie w liczbie 6 tysięcy ludzi, potwornym “marszem śmierci”. Byli konwojowani przez straż obozową i specjalnie w tym celu przysłaną eskortę essemanów z formacji ukraińskich. Każdy kilometr drogi był znaczony krwią dobijanych więźniów, którzy padali, nie mogąc iść dalej... Do Gross-Rosen dotarło około 4 tys. więźniów...
W barakach obozowych zostało około 800 śmiertelnie chorych, skazanych na zagładę. 23 stycznia 1945 roku przyniósł wybawienie. Około godziny 11.00 dwunastu konnych zwiadowców Armii Czerwonej wjechało do obozu opuszczonego przez straże. Mimo prawie natychmiastowej pomocy - przeżyło zaledwie kilkudziesięciu.
W nadchodzącym roku - 2010, mija już 65 lat od tego czasu. To czas życia nieomal trzech kolejnych pokoleń Polaków, które urodziły się na tych śląskich terenach. Wypędzeni od swoich cmentarzy z grobami przodków, z domów i kościołów - zaczynają tworzyć znowu NA SWOIM, na Śląsku, nowe życie... O Polsce na Wschodzie pamiętają jedynie z przekazów już dobrze starszych ludzi...
Jednakże dziś żyją przecież na tych ziemiach, które w roku tysięcznym były ziemiami także wchodzącymi w skład państwa polskiego. Tworzą nową kulturę i odbudowują to, co po wojnie pozostało.
Reklama
Rycerz z Oławy (1)
...czyli znaki zapytania z obszaru tworzenia podstaw do heraldyki samorządowej
- 28.12.2009 11:55 (aktualizacja 27.09.2023 17:08)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze