Niwnik
Jednoosobowa fabryka
Po wejściu do domu pani Joanny, wbrew pozorom na półkach nie zalega, a na ścianach nie wisi zbyt wiele ozdób. Nie są też pochowane w szafach lub w piwnicy. Większość rzeczy oddaje innym. Dla siebie robi jednak zdjęcia tego, co wykonała. - Nie mam zwyczaju zostawiać w domu tego, co zrobię - mówi. - Na początku obdarowywałam każdego z rodziny. Myślę, że oni mają już dosyć moich prezentów. Trudno mi zliczyć wszystko, co zrobiłam. Było tego mnóstwo. Począwszy od ozdób z papieru, po większe, bardziej złożone. Wykonywałam także pamiątkowe dyplomy, a nawet sztuczną biżuterię. Uwielbiam obdarowywać innych prezentami. A jeszcze większą przyjemność sprawia mi to, gdy widzę, jak im się to podoba.
Inspiracje
Matka czwórki dzieci żałuje, że doba ma tylko 24 godziny. Przyznaje, że jest uzależniona od tego, co robi. Sprawia jej to taką przyjemność, że nieraz zarywa noce, aby coś nowego wymyślić.
- To mocno odstresowuje i bardzo relaksuje - mówi. - Od dziecka lubiłam wykonywać różne prace na lekcjach plastyki. Chciałam zostać konserwatorem zabytków, ale niestety, do tego nie doszło, natomiast pasja została. Mam taką manię, że wchodzę do sklepu, rozglądam się, a kiedy zobaczę coś nowego, idę do domu, siadam i próbuję zrobić to samo. Uważam, że jak ktoś umiał stworzyć coś takiego, to i ja nie będę gorsza. Takich przedmiotów, które robiłam z czystej ciekawości po jednej, dwie sztuki, było mnóstwo.
Oprócz powielania wcześniejszych pomysłów, wymyśla własne. Najpierw szkicuje, potem zastanawia się, jakich materiałów użyć do wykonania. Czasem miesza różne koncepcje.
Jedną z najczęściej wykonywanych przez Joannę ozdób jest książka z życzeniami. - Zaczęło się od tego, że szukałam prezentu na pierwszą komunię dla dziecka koleżanki - mówi. - Chodziłam po sklepach, aż w końcu natknęłam się na podobną pamiątkę. Tak mi się spodobała, że wróciłam do domu, i metodą prób i błędów chyba dwa tygodnie kleiłam, próbowałam ją stworzyć. Było to około czterech lat temu.
Joanna śmieje się, że taką książkę wykonywała już na wszystkie okazje, poza stypą. Jej pamiątkowe książki trafiają do różnych ludzi. Do stworzenia tej ozdoby wykorzystuje stare, zniszczone książki lub podręczniki. Czasem przez to dochodzi do śmiesznych sytuacji.
- Raz zrobiłam taką ozdobę, która miała być dla księdza - opowiada. - Kiedy ją sprawdziłam, okazało się, że od dołu widać litery. Akurat tak trafiło, że książka, wykorzystana do wykonania tej ozdoby, to był podręcznik sztuki kochania. Dobrze, że się zorientowałam i litery od środka zamalowałam.
Pomoc rodziny
W wykonywaniu ozdób często pomagają pani Joannie mąż i dzieci. - Jedną z pierwszych rzeczy, które tak bardzo spodobały się innym, były wydmuszki, robiłam je na Święta Wielkanocne - mówi. - Wiele osób prosiło, abym zrobiła je dla nich. Szkoda mi było mojego męża, który pomagał w tym i nie mógł już patrzeć na jajka, bo musiał wydmuchiwać około 40 dziennie.
Joanna Tatar angażuje się w życie wsi, brała udział w budowie wieńca dożynkowego. Jest zastępcą przewodniczącego szkolnej rady rodziców w Drzemlikowicach. W połowie grudnia pomagała w organizacji kiermaszu świątecznego. - Wspólnie z koleżankami wykonałyśmy wiele ozdób - mówi. - Z satysfakcją mogę powiedzieć, że sprzedało się 99%. We wszystko, co robię, wkładam serce. Staram się, żeby każda ozdoba była inna. Nie tak, jak w fabryce, gdzie wszystko jest takie same. Staram się też, aby wszystkie potrzebne materiały załatwić jak najtaniej. Wykorzystuję wiele odpadów. Np. włosy aniołków są z pakuł do rur. Pomagają mi też znajomi, którzy przynoszą różne materiały, jak choćby stare książki. Mam nadzieję, że któreś z moich dzieci podłapie ode mnie tego bakcyla i też będzie chciało to robić. Chciałabym się nauczyć jeszcze techniki malowania witraży.
Niedawno ruszyła strona internetowa: www.rekodzielnictwo.ugu.pl. Można na niej pooglądać ozdoby, wykonane przez panią Joannę.
Piotr Turek
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze