17 grudnia to w zasadzie czas stracony - Dzień bez Przekleństw. Całe szczęście, że Moto-Jelcz, czy jak go tam teraz zwą, nie gra we czwartek, bo trybuny milczałyby. Przekleństwa to najlepiej znane przez obcokrajowców polskie słowa. Wiedzą o tym najlepiej emigranci świętujący 18 grudnia - którzy większą część roku spędzają w Wielkiej Brytanii, Skandynawii, na zachodzie Europy albo w Stanach Zjednoczonych. Przypomina mi się dowcip o emigrantach i przekleństwach. Oto on:
Oławianin (żeby było lokalnie), dzwoni do domu. Podekscytowana narzeczona pyta: - I jak? Mów! Jak tam jest? Jak wygląda ta Szkocja? - Wychodzę z samolotu - mówi chłopak - patrzę w lewo - o ja pierd...! Patrzę w prawo - o kur...! - Tam musi być pięknie - przerywa relację wzruszona do łez dziewczyna.
I druga emigracyjna historia, która przydarzyła mi się naprawdę, a że też jestem oławianinem, więc - tak jak chce redaktor naczelny - jest lokalnie. Czekałem na windę dla personelu. Otwierają się drzwi, a w środku stoi Jezus - a konkretnie Jesus z Portugalii. Tak miał napisane na plakietce przypiętej do białej liberii, w którą był ubrany. Jezus patrzy na mnie, potem na moją plakietkę z napisem Kryspin Poland i z serdecznym uśmiechem zaprasza do środka, mówiąc - Spiełdałaj kułfa!
Dzień Ryby. Z tej okazji proponuję „Akcję wklejka”. Do tabliczek i kartonów z napisem „Żywy karp” doklejamy słowo „ledwo”. To jedyny sposób na zwrócenie uwagi na katusze, jakim poddawane są w grudniu wigilijne karpie. Kupno ryby i jej uwolnienie w wodach Oławki lub Odry jest bezcelowe. Karp zdechnie.
20 grudnia to Dzień Orgazmu. Obchodzimy go w Chwalibożycach, a dokładnie przed tamtejszym barem. Dlaczego tam? Bo, jak mówił na sesji komendant Straży Gminnej Ryszard Biały, podobno uprawia się tam seks. Zaczynamy więc w południe. O 12.00 spotykamy się pod domem sołtysa i formujemy korowód. Poprowadzi go sam komendant Straży Gminnej, ubrany w galowy mundur z czarnej, połyskliwej skóry i lateksu (wcześniej powinien zostać oficjalnie mianowany szeryfem parady i dostać od wójta Wojciechowskiego gwiazdę oraz certyfikat, ale obawiamy się, że mógłby on być sfałszowany). Na platformach - których na wioskach nie powinno zabraknąć - ustawią się zwolennicy chwalibożyckiego baru. Muszą się ubrać na różowo. Na przyczepach - przeciwnicy, którymi kierować będzie niejaka Nel - aktywistka ze strony . Dla tej grupy przewidzieliśmy kolory tęczy. Kierowcy traktorów ciągnących platformy i przyczepy powinni wcześniej zaopatrzyć się w piosenki o tematyce miłosnej, jak „Biały Miś”, „Kocham cię, na na na...” itp. i puszczać je przy uchylonych szybach. Całość ruszy w kierunku baru. Tam łączymy się w pary. Po wszystkim wspólnie odśpiewamy pieśń „Miała baba koguta” i rozejdziemy się do domów.
Kryspin Matusewicz
Napisz komentarz
Komentarze