Cztery mecze i jeden punkt - nie da się ukryć, że przed spotkaniem z Sokołem zrobiło się trochę nerwowo w zespole beniaminka. - W żadnym z tych wcześniejszych pojedynków nie odstawaliśmy od rywali, a zdobyliśmy tylko jeden punkt, choć zasługiwaliśmy na więcej - mówił Stanisław Zakliński, który tym razem zagrał w środku pomocy i był jednym z najlepszych zawodników na boisku.
Reklama
Podopieczni Sebastiana Sobczaka przerwali serię pojedynków bez zwycięstwa i gładko pokonali Sokoła z Wielkiej Lipy. Goście praktycznie nie istnieli na boisku, a jedyny celny strzał przyniósł im powodzenie dzięki kuriozalnemu zachowaniu bramkarza jelczan
Czarni ruszyli do ataku od pierwszych minut, próbując wykorzystać grę w bramce gości niedoświadczonego Karola Ramiączka. - Przed sezonem mieliśmy plany awansu, ale w trakcie rundy jesiennej niektórzy zawodnicy zaczęli nam mistrzować i trzeba było ich sprowadzić na ziemię - mówił po meczu kierownik drużyny gości Stanisław Żuk, wyjaśniając absencję podstawowego golkipera Sokoła.
W 10 minucie Ramiączek wypuścił piłkę po strzale Mateusza Kasprzyckiego, Lipiński wpakował ją do bramki, ale sędzia dopatrzył się pozycji spalonej. W 14 minucie Damian Kotliński znalazł się w sytuacji sam na sam z Ramiączkiem, który ratował się faulem, powodując rzut karny dla gospodarzy. Do piłki podszedł Kasprzycki i uderzeniem pod poprzeczkę zdobył prowadzenie. Czarni ruszyli za ciosem i chwilę później Kotliński mógł podwyższyć, ale w kolejnej sytuacji oko w oko z bramkarzem uderzył obok słupka. Dogodną okazję miał też Dawid Lipiński po precyzyjnym dośrodkowaniu Damiana Kiełbasy, jednak przestrzelił z 5 metrów.
Goście próbowali strzelać z dystansu, jednak ani razu nie zagrozili bramce Marcina Mazura. Jeśli trener Zygmunt Peterek miał w przerwie plan na poprawę gry swojej drużyny, to ten zamiar runął w gruzach na początku drugiej połowy. Mateusz Kasprzycki minął dwóch rywali, podał do Krzysztofa Telatyńskiego, który dośrodkował na pole karne. Tam czekał zamykający akcję Damian Kotliński i po chwili Ramiączek musiał znów wyciągać piłkę z siatki. Goście odpowiedzieli w 56 minucie. Z 30 metrów uderzył na bramkę Jacek Koczur, Marcin Mazur chyba zlekceważył wolno lecącą piłkę i ku osłupieniu wszystkich przepuścił ją po rękach do bramki.
Jelczanie zareagowali najlepiej jak mogli - zamiast bronić prowadzenia, ruszyli do ataku. W 68 minucie Kasprzycki po raz kolejny “wkręcił w ziemię” obrońców Sokoła i wyłożył idealną piłkę Dawidowi Lipińskiemu. Ten nie mógł spudłować z dwóch metrów do pustej bramki, więc było 3:1. Chwilę później Kasprzycki huknął z rzutu wolnego, ale gości od straty kolejnej bramki uratowała poprzeczka. W 83 minucie bramkarz Sokoła zapobiegł świetną interwencją utracie kolejnej bramki, wygrywając pojedynek sam na sam z Telatyńskim. - Dziwię się, jak oni mogli przegrać z takim Piastem, przecież dzisiaj nie mieliśmy tu nic do powiedzenia - mówił po meczu kierownik drużyny gości. Inne nastroje panowały w ekipie gospodarzy. - Mamy nadzieję, że pech wreszcie się skończył - komentowali piłkarze Czarnych.
Czarni Jelcz-Laskowice - Sokół Wielka Lipa 3:1
1:0 - Mateusz Kasprzycki (w 14 min., z karnego)
2:0 - Damian Kotliński (48)
2:1 - Jacek Koczur (56)
3:1 - Dawid Lipiński (68)
Jelcz-Laskowice. Widzów około 300. Sędziował: Wojciech Ostrowski jako główny oraz Marek Proć i Bartosz Szafran - asystenci liniowi.
Żółte kartki: Damian Kiełbasa, Kamil Ramiączek i Adrian Kobusiński.
Czarni: Mazur - Borucki, Żelasko, Pisarski, Kiełbasa - Kasprzycki, Lis (65 Domino), Zakliński, Telatyński - Lipiński (83 Bury), Kotliński (84 Zajączek).
Sokół: Ramiączek - Tetela (65 Rodak), Chmielewski, Stec, Kobusiński - Korkosz, Rajn, Roman (58 B. Mazur), Siembap (25 Kocur) - Kupiec, K. Mazur.
Łukasz Dudkowski
Fot.: Piotr Walęciak
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze