Gmina Oława
Opowieść o życiu rodzinie i pasji
- Jak to się stało, że scenarzysta rodem z Bollywood zamieszkał w podoławskiej wsi?
- Rodzinny kraj Indie opuściłem 12 lat temu. Pracowałem tam ze sławnym indyjskim reżyserem. W Psarach zamieszkałem ze względu na moją żonę, która stąd pochodzi. Wcześniej mieszkaliśmy we Wrocławiu, jednak kiedy urodził nam się syn Zbigniew, doszliśmy do wniosku, że pora na stabilizację. Człowiek chce mieć swój dom i poczucie, że mimo wszystko ma swoje miejsce na ziemi. Takim miejscem są dla nas właśnie Psary. Teraz remontujemy rodzinny dom mojej żony, w którym będzie dorastał nasz synek.
- Scenarzysta z Indii i mieszkanka pochodząca z małej wsi. Czy historię tej znajomości można porównać do scenariusza filmu, rodem z Bollywood?
- Nie, ta historia na pewno nie przypomina bollywoodzkiej produkcji. Poznaliśmy się przez przypadek, chociaż z perspektywy czasu wiem, że to było cudowne spotkanie. Pierwszy raz spotkaliśmy się w warszawskiej restauracji, gdzie serwują hinduskie jedzenie, które uwielbia moja żona. Ula była tam z koleżanką, dzięki niej się poznaliśmy. Wiedziałem, że moja przyszła żona zna bardzo dobrze angielski, a ja właśnie zaczynałem pisać scenariusze i zapytałem ją, czy nie mogłaby zostać moim tłumaczem. Wszystko zaczęło się właśnie od pracy. Na początku nie byliśmy sobą zainteresowani, miłość przyszła później. Urzekła mnie swoim podejściem do życia, uczciwością, pracowitością i zaangażowaniem we wszystko, czego się podejmuje. Na początku naszej znajomości ja mieszkałem w Warszawie, Ula w Opolu. Po roku postanowiliśmy zamieszkać razem i wybraliśmy w drodze kompromisu inne duże miasto, jakim jest Wrocław. Tutaj także rozwija się moja kariera zawodowa. Współpracuję z Robertem Gonerą, razem tworzymy kilka projektów.
- Jak pana przyjęła rodzina żony?
- Nasz związek był dla nich zaskoczeniem. Ula mieszkała długo poza domem i nagle zjawiła się w rodzinnej miejscowości z mężem, który jest obcokrajowcem, a na dodatek ma inny kolor skóry. Ludzie byli zaskoczeni, ale myślę, że większość mieszkańców i sąsiadów podchodzi do mnie przyjaźnie.
- Co urzekło pana w Polsce?
- Podróżowałem po całym świecie, byłem m. in. w Afryce i na Filipinach, jednak Polska mnie zauroczyła. Chciałem pojechać tam, gdzie jeszcze nie byłem i wybór padł właśnie na wasz kraj. Piękno natury i krajobrazy bez wątpienia mnie przyciągnęły, są niepowtarzalne. Widok, kiedy na wiosnę wszystko zaczyna kwitnąć, jest cudowny. Pełno kolorów wokół...
- A czy przed przyjazdem do Polski wiedział pan coś o tym kraju?
- Kiedy byłem młody, uczyłem się w szkole o Lechu Wałęsie. Znałem także sytuację polityczną waszego kraju. Moja żona dziwi się czasami, że umiem odpowiedzieć na wiele pytań, dotyczących historii Polski.
- Szybko zaaklimatyzował się pan w Psarach?
- Bardzo, czuję się znakomicie, mam tutaj świetne warunki do pracy. Obok domu jest park, a potem wejście do lasu, dużo zieleni. Jest po prostu pięknie, to miejsce mnie inspiruje. Kiedy zobaczyłem pierwszy raz tę wieś, pomyślałem, że chciałbym napisać taki scenariusz, żeby akcja rozgrywała się właśnie w Psarach. Mógłby to być film przygodowy.
- Głośno się ostatnio zrobiło o panu po sukcesie, jakim było zwycięstwo w konkursie na najlepszy scenariusz na festiwalu „Interscenario”, zorganizowanym przez Roberta Gonerę we Wrocławiu. Jednocześnie prowadził pan tam warsztaty...
- To była trzecia edycji, w pierwszej również prowadziłem warsztaty i złożyłem swój scenariusz do konkursu, jednak wtedy nie wygrałem. Prace są kodowane i komisja nie wie, czyj scenariusz sprawdza. Myślę, że zostałem wyróżniony, ponieważ historia, którą opisałem oparta jest na faktach.
- O czym opowiada?
- Hinduska jedzie od Ameryki, zostawiając w kraju małe dzieci razem z ojcem alkoholikiem. W nowym kraju próbuje znaleźć sobie posadę i ciężko pracuje, aby sprowadzić do Ameryki swoje dzieci. To prosta historia, ale znając kulturę Hindusów, ta opowieść ma podwójne dno. Kobiety w kraju, skąd pochodzę, nie są tak odważne jak Europejki. To poruszająca opowieść o miłości, rodzinie i odwadze.
- Jak powinno się napisać dobry scenariusz filmu bollywoodzkiego?
- Nie ma żadnej zasady. Większość filmu powstaje na podstawie wyolbrzymionych historii. Bollywoodzkie filmy są głównie o miłości. Regułą jest także dobre zakończenie. Jest pewien schemat, w którym chłopak spotyka dziewczynę, zakochują się w sobie, później cierpią, ale i tak na końcu muszą się spotkać ponownie. Jest dużo muzyki, kolorów i pozytywnych emocji. Dlatego filmy te przyciągają ludzi, którzy lubią pozytywne zakończenia.
- W realizacji jest projekt filmu „Flower” na podstawie pana scenariusza, łączącego dwie kultury...
- Historia przedstawia bogatą tradycyjną polską rodzinę. Podczas jednej z domowych uroczystości, jaką jest ślub wnuczki, w domu dziadków, którzy są ostoją rodziny, pojawia się młoda dziewczyna. Nie wygląda na Polkę, ale bardzo dobrze mówi po polsku, wszyscy są zdziwieni jej obecnością. Wkraczając mówi, że gospodarze domu są jej dziadkami. Sami zainteresowani są w szoku i nie wiedzą jak zareagować. Jeszcze nie jest znany reżyser filmu, ale chciałbym być pierwszym asystentem. W planach jest także thriller „Kto”, którego producentem będzie Robert Gonera, a ja reżyserem.
- Nie tylko pisze pan scenariusze, zajmuje się pan także pracą w stowarzyszeniu „Udayyam”, którego celem jest przybliżanie kultury wschodu.
- „Udayyam” znaczy „Wschód słońca”. Stowarzyszenie to moja inicjatywa, żony i naszego przyjaciela, Konrada Jurgi. Chcemy przybliżyć Polakom kulturę wschodu, opowiadać o moim kraju poprzez różne spotkania czy eventy. Na przykład niedługo zorganizujemy pokaz tańca z Bollywood, 40 tancerzy da niesamowite show. Mamy już na koncie parę sukcesów, np. akcja „Podwodny Wrocław” i wystawienie sztuki „Scenarzysta”, w której grali polscy aktorzy.
- A jak żyje się w niebollywoodzkim społeczeństwie? Większość Polaków nie jest tak pozytywnie nastawiona do życia jak bohaterowie filmów z pana rodzinnego kraju.
- Gdybym mieszkał w Indiach, pisałbym pod tym kątem. Piszę scenariusze dla Polaków, czasami używam środków bollywoodzkich. Jednak ci, którzy by je przeczytali, nie powiedzieliby, że napisał je scenarzysta, pochodzący z Indii. Polska na pewno wpływa na mój styl pisania i inspiracje. W 75 procentach wszystko mi się podoba w tym kraju. Jak zawsze są rzeczy, które mogą nie do końca pasować, ale przecież do wszystkiego można się przyzwyczaić. Polska jest teraz moim domem i to właśnie z mojego otoczenia czerpię pomysły do pracy.
Napisz komentarz
Komentarze