Oława
Jest kompromis
Kierowcy długo walczyli o wyższe pensje. Od czterech lat ich wypłaty zamiast wzrastać - malały. Mieli pretensje do prezesa Jacka Pychowskiego, że nie dba o pracowników. Do porozumienia udało się dojść po siedmiu spotkaniach, na których rada nadzorcza i prezes przedstawili możliwości finansowe firmy. Okazało się, że znaczne podwyżki są nierealne. Kierowcy zrezygnowali z niektórych postulatów i poszli na kompromis.
- Nie są to takie kwoty, jak chcieliśmy na początku, ale w obecnej chwili to wszystko co możliwe - mówi kierowca Jerzy Bojko. - Kilka lat temu był boom gospodarczy i sytuacja firmy wyglądała lepiej, teraz każdy mówi, że jest kryzys i większych pensji nie będzie. Zrozumieliśmy, że nie uda nam się więcej ugrać...
Kierowcy mieli do wyboru trzy warianty. Zarząd zaproponował im, że pieniądze dostaną ci, którzy zarabiają najmniej, wszyscy po trochę, lub kilka osób zostanie zwolnionych i wtedy będzie więcej oszczędności na podwyżki. Zadecydowano, że na wzrost płac zasłużył każdy kierowca. - Tak jest sprawiedliwie - mówi jeden z nich. - Chcemy, żeby każdy dostał choć trochę więcej.
Jeszcze dokładnie nie wiadomo, ile wyniosą dodatki do pensji. Wszystko zależy od przepracowanych lat. Prawdopodobnie będzie to podwyżka w granicach od stu do dwustu złotych. Kierowcy liczą, że zarząd nie poprzestanie na tej kwocie i w przyszłym roku będzie lepiej. Już myślą, co zrobić, żeby w firmie było więcej oszczędności.
- Chodzi o zmniejszenie liczby członków rady nadzorczej z pięciu do trzech - mówi Bojko. - Pomysł przedstawiliśmy posłowi Romanowi Kaczorowi, który obiecał, że poprze go w ministerstwie. Myślimy również, żeby wrócić do układu z dawnych lat i przy następnych wyborach zarządu spółki zlikwidować funkcję wiceprezesa.
Kierowcy liczą, że taki krok przyniesie rocznie kilkudziesięciotysięczne korzyści. Czy pomysł wypali? Okaże się w przyszłym roku, kiedy odbędą się wybory nowego zarządu.
Akcja protestacyjna przebiegała łagodnie. Pasażerowie nie odczuli jej skutków, wszystkie kursy jeździły o wyznaczonych godzinach. Niepewną sytuację starała się wykorzystać konkurencja. - Prywatny przewoźnik chciał podważyć naszą wiarygodność - mówi kierowca PKS. - Chodzili do szkół i firm mówiąc, że nie wiadomo, czy będziemy jeździć, bo protestujemy. To było nie fair z ich strony...
Agnieszka Herba
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze