Historia
Oławskie skarby
- Doszukując się tożsamości regionalnej na Dolnym Śląsku, natrafiłam na zabytek niezwykle ciekawy i cenny - są to karety króla Jana III Sobieskiego. Zdaniem kustosza muzeum w Łańcucie, konieczna jest szybka ich rekonstrukcja i ekspozycja. Natomiast dyrekcja pałacu w Wilanowie obecny stan karet uważa za normalny, a generalnie muzeum ma ważniejsze sprawy na głowie, niż karety króla Jana III Sobieskiego. Czyli zupełny rozdźwięk opinii. Czy powinno się tolerować coś takiego?
- Trzeba spojrzeć na to zdroworozsądkowo. Zasadnicze kompetencje w takich sprawach należą do zainteresowanych muzeów. Stanowisko ministerstwa zawsze sugeruje ugodę. Dlatego pierwsze pytanie jest takie, gdzie te karety miałyby być docelowo prezentowane? Jak rozumiem, intencja jest taka, aby muzeum w Wilanowie zwróciło je do Łańcuta?
- Nie, absolutnie nie.
- Czyli nie ma problemu z lokalizacją? Jedynie jest problem co z tym zrobić?
- Nie mówimy o wywozie tych karet z Wilanowa, tylko o wystawiennictwie i rekonstrukcji…
- To jest tak naprawdę spór fachowy. Są konserwatorzy, którzy uważają, że konserwować, to należy zachować w stanie aktualnym i to jest tak samo dobry pogląd jak ten drugi, który mówi, że trzeba odtwarzać całą resztę. Ja tego nie rozsądzę, bo to zależy od konkretnej sytuacji. Ale jest zawsze takie rozwiązanie, że można wykonać kopię. Natomiast w tej konkretnej sytuacji, wydaje mi się, niezbędna byłaby wspólna opinia dwóch zainteresowanych stron.
- Tej wspólnej opinii nie będzie, jak sądzę, a same zabytki jej nie wydadzą…
- Jeśli tej wspólnej opinii nie będzie, to sytuacja pozostanie bez zmian, bo Ministerstwo Kultury nie narzuci rozwiązania. Karety są wpisane do inwentarza Muzeum „Pałac w Wilanowie” i dopóki tam są wpisane, to właścicielem jest Muzeum „Pałac w Wilanowie”. Oni odpowiadają za stan zachowania karet. Nie jest stosowana taka opcja, aby na wniosek ministra wykreślać z inwentarza muzealnego, bo to byłoby odebrane jako wotum nieufności wobec danej instytucji. Czemu takie rozwiązanie miałoby służyć? Wydaje mi się, że nie ma alternatywy dla jakiejś ugody na temat tego, co zrobić z karetami, natomiast ważnym elementem tej ugody powinien być sposób finansowania. Tu ze strony ministerstwa jest możliwość współpracy, ponieważ można wystąpić z wnioskiem do programów unijnych na konserwację i jeśli takie środki się pojawią, to łatwiej byłoby rozmawiać zainteresowanym stronom. Pomijając to, że muzeum ma rzeczywiście ważniejsze sprawy na głowie niż karety, z tym się zgadzam. Karety są ważne niewątpliwie, ale sprawa statusu własnościowego całego kompleksu wilanowskiego jest ważniejsza.
- Rozumiem, ale jeśli chodzi o środki finansowe na rekonstrukcję, odnowę czy w ogóle badania nad karetami, można je uzyskać nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Tym bardziej, że dyrektor muzeum w Wilanowie Paweł Jaskanis twierdzi, że zabytki te nie są typowo polskie, tylko międzynarodowe. Tym bardziej powinniśmy się starać o dofinansowanie unijne, francuskie, a może z Wiednia? Możliwości jest wiele. Tylko pytanie, czy będzie się je rekonstruować, czy nie? Uważam, że karety stały się ofiarą wielkich ambicji dwóch potężnych muzealników: Teresy Fabijańskiej-Żurawskiej z Łańcuta i Pawła Jaskanisa z Wilanowa. Jednak te ambicje znacząco różnią się między sobą. Co pan o tym sądzi?
- To jest sytuacja dosyć typowa, nie tylko w muzealnictwie, kiedy rozwiązania różnych problemów ściśle merytorycznych są czasem obudowane emocjami. Akurat tej konkretnej dyskusji na temat karet nie znam, znam inne.
- Zebrałam materiały prasowe na temat królewskich karet od czasu II wojny światowej do chwili obecnej. Jest ich niewiele. Zapoznałam się z opinią społeczności lokalnej w Oławie, Radaczu, Łańcucie, Wilanowie czy Warszawie i jest mi bardzo przykro, bo ludzie praktycznie nie znają tych zabytków. Natomiast opinia konserwatorów zabytków czy historyków sztuki jest następująca: są ważnym i cennym zabytkiem kultury polskiej, można je porównać z arrasami na Wawelu. Jeśli są rzeczywiście porównywalne do tego cennego wawelskiego zabytku, to czy nasza postawa wobec nich jest właściwa?
- Trzeba zachować proporcje w ocenach. Myślę, że to jest bardzo cenny zabytek, natomiast nie porównywałbym go z arrasami wawelskimi, czy jakimiś wielkimi cyklami malarskimi. Zawsze oceny historyków, oparte na pewnym smaku artystycznym, bądź jego braku, są bardzo trudno mierzalne i weryfikowalne. Nie szukałbym porównań do arrasów, tylko potraktowałbym tę sprawę bez zbędnych emocji. Sugerowałbym rozwiązanie mediacyjne między dwiema zainteresowanymi instytucjami. Dlatego, wracając do odpowiedzi na zadane pytanie, sugeruję dialog…
- Dialogu w tej sprawie nie ma. Chodzi natomiast o to, aby dowiedzieć się, co ze sprawą rekonstrukcji i wystawiennictwa tego zabytku? Poprzedni minister Kazimierz Michał Ujazdowski miał powołać specjalną komisję niezależnych ekspertów, która decydowałaby o dalszym losie tych bezcennych skarbów kultury. Czy taką komórkę kiedykolwiek powołano?
- Zwykle jest tak, że w wypadku, gdy minister zwraca się do dyrektorów zainteresowanych muzeów o informacje w danej sprawie, to po to, aby mieć też własny pogląd. Zasięga opinii osób trzecich. Dlatego nie trzeba powoływać specjalnej formalnej komórki, bo to jest naturalna procedura, że szuka się innych opinii, innych ekspertów z innych instytucji, innych historyków sztuki. Natomiast z mojego doświadczenia, opinie zwykle rozkładają się po połowie. To znaczy będzie na pewno sporo historyków sztuki, którzy poprą koncepcję rekonstrukcji, natomiast będzie drugie tyle, żeby karet nie ruszać. I problem wróci do dwóch instytucji. One się muszą dogadać. Żadne komisje czy komórki ministerstwa tego nie zmienią. Jeżeli nie ma porozumienia między zainteresowanymi stronami, to do tego ich się nie zmusi…
- Zabytek ten zasługuje na miano wyjątkowego?
- Nie ma żadnej wątpliwości.
- To dlaczego jest tak mało eksponowany, promowany, a wiedza o nim jest znikoma, choć mógłby zarobić na siebie?
- A czy społeczeństwo byłoby zainteresowane dofinansowaniem obiektu, który nie jest w danej społeczności prezentowany, bo to zostałoby jednak w Warszawie, w Wilanowie?
- A czy w ogóle wiemy, kim jest Jan III Sobieski? To postać, która zmieniła losy nie tylko Polski, ale Europy. Wszystko, co dotyczy tej postaci - czy to jest malarstwo, czy to są karety, czy nawet królewskie sztućce - powinno promować nasz kraj w świecie. Niestety, tego nie ma…
- Co do ogólnej opinii, zgadzam się. Myślę, że pani dociekania będą przyczynkiem do tego, aby szerzej zainteresować się tym tematem, ale będę powtarzał to jak mantrę - muszą być tym tematem zainteresowane strony…
- Wychodzę z założenia, że to, o czym pan mówi, nie istnieje. Serdecznie dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze