Szczególne złoto
Magda od dziecka cierpi na porażenie mózgowe. Gdy w wieku 14 lat pierwszy raz wsiadła na konia wiedziała, że to jest to, co chciałaby robić. Od kilku lat jeździ zawodowo, uczy też innych jeździectwa.
23 października, podczas piątych mistrzostw Polski dla niepełnosprawnych w paraujeżdżaniu, które odbyły się w Warszawie, zdobyła drugi złoty medal w swojej karierze. - Ale to szczególne złoto - mówi. - Mój przejazd został bardzo wysoko oceniony. Uzyskałam najlepszy wynik w swojej karierze - 61,80 procent. Jestem z siebie dumna, zwłaszcza, że jechałam na pożyczonym koniu. To bardzo trudne. Z Sarą, moim koniem, znamy się doskonale od lat, swoje przyzwyczajenia, nawyki. Kiedy jedziemy razem - wszystko wychodzi idealnie. Niestety, nie mogę zabrać Sarny na zawody, bo przewóz konia jest bardzo kosztowny i nie stać mnie na to. Muszę więc startować na pożyczonym koniu. Mieliśmy kilka godzin by się poznać i potrenować. Osobie niepełnosprawnej trudno opanować emocje i jak w moim przypadku - niekontrolowane ruchy rąk i nóg. Koń to czuje i źle reaguje, a sukces to udana współpraca. Tym razem wszystko wyszło wyjątkowo dobrze i jestem zadowolona. To także sukces mojego trenera Jana Liberskiego, który od lat za darmo mnie uczy, pomaga i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Korzystając z okazji, chciałabym też podziękować firmie NEST z Wrocławia, która częściowo sponsorowała mój wyjazd na zawody. To dla mnie duży wydatek i bez sponsorów nie miałabym szans na udział w takich zawodach. Dlatego mam nadzieję, że będzie więcej takich ludzi dobrej woli. Dziękuję!
Magda mieszka w Chwałowicach, gdzie z pomocą rodziców i wolontariuszy prowadzi od 11 lat stadninę koni. Nie wyobraża sobie życia w mieście, chociaż paręnaście lat temu, przeprowadzając się na wieś, przeżyła koszmar. - Byłam nastolatką - wspomina. - Mieszkaliśmy w Jelczu-Laskowicach. Gdy tata oświadczył, że przeprowadzamy się na wieś, przeżyłam szok. Strasznie płakałam. Mieszkając w Jelczu-Laskowicach miałam łatwy dostęp do autobusów i łatwo mogłam dojechać do stadniny Jana Sienkiewicza. Po przeprowadzce to się zmieniło. Koszmar minął, gdy tata kupił mi pierwszego konia. Teraz nie wyobrażam sobie, że mogłabym mieszkać w mieście, z dala od moich koni i stadniny.
Dwa lata temu Magda powiedziała w wywiadzie dla naszej gazety, że planuje ślub z wieloletnim partnerem. Plany się nie zmieniły, tylko lekko przesunęły w czasie. - Ponoć dla młodego małżeństwa najlepiej jest docierać się na swoim - mówi Magda. - Zanim się pobierzemy, chcemy wybudować mały domek. Już robiliśmy pierwsze kroki w tym kierunku...
Wioletta Kamińska
[email protected]
Fot. archiwum Magdy Cycak
Napisz komentarz
Komentarze