Główny akcent zwycięstwa w kilkudniowej bitwie 89 lat temu był właśnie 15 sierpnia. Polacy uznali to jako cud wymodlony przed Czarną Madonną na Jasnej Górze. To wydarzenie zajmuje osiemnaste miejsce na liście przełomowych bitew w dziejach świata. Na tej liście nie ma odsieczy wiedeńskiej i wielkiego zwycięstwa Jana III Sobieskiego, dowodzącego sprzymierzonymi siłami 12 września 1683 roku, w walce z nawałą turecką, zalewającą Europę. Tak na marginesie - z polskim rycerstwem i królem Jasiem był tam jego syn Jakub, później władający Oławą ponad 40 lat. Nie ma też Grunwaldu, choć nie tylko dla nas miał wielkie znaczenie. Lista najważniejszych bitew zaczyna się od Maratonu sprzed dwudziestu pięciu wieków, więc Cud nad Wisłą na osiemnastej światowej pozycji to dowód wielkiego uznania.
Trzeba to przypomnieć, bo po tegorocznym podwójnym święcie ujawnił się wśród oławian pewien lokalny niedosyt. Od kilkunastu lat przekazywaliśmy zapowiedzi i programy miejscowych organizacji i potem relacje z obchodów święta. W poprzednim wydaniu gazety nie napisaliśmy o lokalnych uroczystościach, więc dotarły pretensje. A nie napisaliśmy, bo tym razem niczego nie było. Nikt nie zapowiadał, nie zapraszał, potem nie modlił się zbiorowo w patriotycznym gronie, nie przemawiał i nie składał. Ani jeden kwiatuszek pod Pomnikiem Losów Ojczyzny, choć to Jej i nasze wielkie święto. Nikt o tym nie pomyślał. To zły przykład dla młodzieży, odzwyczajanie od szacunku dla wielkiej narodowej przeszłości.
Do tych pretensji o zapomnienie święta przez oławskie organizacje, tak ochoczo paradujące przy różnych okazjach, doszła inna sprawa. Na porannym nabożeństwie w najstarszym oławskim kościele początkujący kaznodzieja zaczął pięknie “słowo Boże” od Czarnej Madonny, mówił o obecnych w Częstochowie naszych pielgrzymach, wspomniał o Cudzie nad Wisłą. Potem prawie połowę 9-minutowego kazania poświęcił innej Madonnie. Miała występować wieczorem na warszawskim Bemowie. Posypały się zarzuty. Lekceważenie święta, hańbienie uczuć, deprawacja narodu i inne zbereźności, bezczeszczące to, co święte.
Amerykańska kontrowersyjna gwiazda miała dla jednych cudownie śpiewać, co inni traktowali jak bluźnierstwo. Rzecz gustu. Kto nie chciał, ten nie słuchał i tam nie jechał. Zatem kogo, gdzie i jak chciał w świąteczny poranek nawracać z Madonny na Madonnę uniesiony mówca?
Edward Bykowski
Napisz komentarz
Komentarze