Niebezpieczne drzewa
Co kilka miesięcy powraca temat drzew, niebezpiecznie zwisających nad ruchliwą drogą, głównie w lesie między Starym Otokiem a Jelczem. Kierowcy codziennie przemierzający tę trasę, dopominają się o bezpieczeństwo. Do tej pory niewiele wywalczyli. Parę razy pisaliśmy o tym problemie, ale niewiele to pomogło - „drzew śmierci” wciąż przybywa. Piętnastometrowe złamało się pod koniec czerwca i spadło na nadjeżdżający tir. Kierowca zachował zimną krew i dzięki temu nie doszło do wypadku. Za nim jechały trzy auta osobowe.
Jak zapałki
- Gdyby nie to, że kierujący tirem wziął kolosa na siebie, doszłoby do tragedii - wspomina świadek wypadku. - Zwykły samochód byłby zgnieciony, a tym razem skończyło się na uszkodzeniu kabiny tira. Jak można zaniedbywać pas ruchliwej drogi? Ludzie nie zdają sobie sprawy, jakie niebezpieczeństwo im grozi, dopóki nie wydarzy się tragedia. Te drzewa to topory śmierci, łamią się jak zapałki. Czy trzeba czekać aż ktoś zginie, aby odpowiednie służby zaczęły działać? Ten teren należy do nadleśnictwa, które powinno zlecić wycinkę.
Powinno, ale nie zleca, a kierowcy wciąż ryzykują. Dlaczego? Bo zarząd nadleśnictwa czeka na wsparcie zarządcy dróg...
- To złożona sprawa - mówi Sławomir Wojtczak, nadleśniczy Nadleśnictwa Oława. - Owszem, las jest nasz, ale wycinka wzdłuż drogi wiąże się z koniecznością wstrzymania i zabezpieczenia ruchu. Od tego jest zarządca drogi wojewódzkiej. Sami nie bierzemy się nawet za pojedyncze drzewo, bo upadnie nie tak i będzie kłopot. Dziwi mnie, że nie ma inicjatywy ze strony zarządcy dróg, bo sprawa jest poważna. Jeśli byłaby decyzja, nie wahalibyśmy się ani chwili. Takie usuwanie to kwestia jednego dnia.
Po naszym telefonie
Gdyby nie redakcyjna interwencja, prawdopodobnie nadleśnictwo wciąż czekałoby na inicjatywę zarządcy drogi. Mogłoby tak czekać w nieskończoność, bo dyrekcja Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei nie otrzymała wniosku o sytuacji w pasie drogi nr 455. Wycięto kilka drzew, ale tylko rosnących na terenie należącym do DSDiK. Na najbliższe dni zarząd drogi wojewódzkiej nr 455 zaplanował rębakowanie zwisających konarów, ale tylko tych drzew, które rosną na jego terenie, w tzw. pasie drogowym.
- Mamy pod nadzorem 2300 kilometrów dróg i o niektórych sytuacjach nie wiemy - tłumaczy Joanna Jarocka, rzecznik prasowy DSDiK. - Dlatego tak ważne jest napisanie wniosku, jeżeli coś jest nie w porządku. Sprawdzamy każdy sygnał, czasem wystarcza jeden telefon, i tak byłoby teraz, gdyby nadleśnictwo zareagowało. Oni są tam przyrodnikami i doskonale wiedzą, które drzewa są niebezpieczne, powinni natychmiast reagować. To od was dowiedzieliśmy się, co się dzieje na tej drodze i jakie jest niebezpieczeństwo. Po telefonie z redakcji powiadomiłam dyrektora i natychmiast wysłaliśmy swoich inspektorów, którzy fachowo ocenią zagrożenie. Ta sprawa na pewno nie pozostanie bez odzewu...
Nadleśniczy poinformował nas, że wycinka nie będzie kosztowna, bo pieniądze na opłacenie firmy pozyska się ze sprzedaży wyciętego drewna. - Nie chcemy zwrotu kosztów, tylko odpowiedniego zabezpieczenia drogi przez zarząd - mówi.
Problem tych drzew na pewno sam się nie rozwiąże. Czy współpraca między odpowiednimi służbami dojdzie do skutku zanim ktoś zginie? Dwa tygodnie temu znowu zadzwonił kierowca, powiedział, że spadło kolejne drzewo. Tym razem szczęśliwie, bo skończyło się tylko utrudnieniami w ruchu. 11 sierpnia o 8 rano odebraliśmy kolejny telefon. - Przy zakręcie na Janików złamała się lipa, spadła na drogę - mówił czytelnik.
Po informacjach od redakcji zarząd dróg natychmiast podjął kroki, by ocenić sytuację. Jeszcze tego samego dnia Joanna Jarocka zadzwoniła i powiedziała, że inspektorzy wyznaczyli do wycinki trzy topole. - To jest reakcja na pani wniosek - mówi rzecznik DSDiK.
- Przed Janikowem będą usuwane trzy drzewa, które zagrażają kierowcom. Jednak jako pierwsi powinni do nas zadzwonić pracownicy nadleśnictwa, którzy obserwują ten teren na bieżąco...
Tekst i fot.: Agnieszka Herba
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze