Historia pewnej przyjaźni
Był grudzień 2008. Wójt Ryszard Wojciechowski zorganizował świąteczną zbiórkę darów dla Polaków z Podola. Walentyna Oksiukowska z Marcinkowic pojechała razem z nim i Zbyszkiem Jakubowiczem. Mieli za sobą długą drogę i godziny czekania na granicy. Ksiądz Jan Kuc ujął ich od początku swoją serdecznością. Nakrył do stołu, postawił gorącą herbatę. Czuła, jak schodzi z niej stres i zmęczenie. Patrzyła na tego młodego duchownego i nie mogła pojąć, jak sobie radzi, zupełnie sam, z takim ogromem obowiązków. Postanowiła, że zrobi wszystko, co w jej mocy, żeby mu pomóc.
Przyczepka i ciężarówka
Janek wychował się w Mościskach, przy granicy z Polską. O tym, że rodzina została na Ukrainie, zadecydował dziadek. Był żołnierzem, przeszedł szlak bojowy aż do Berlina, a po powrocie w rodzinne strony postanowił, że nigdzie się stamtąd nie ruszy. Rodzina musiała wypakować rzeczy, załadowane do pociągu na zachód.
W Mościskach mieszkało wielu Polaków, funkcjonowała parafia katolicka, prowadzona przez ofiarnego kapłana ks. Józefa Legowicza. Tam dojrzewał do decyzji o wstąpieniu do seminarium. Już trzy lata po święceniach został proboszczem. Nowa parafia obejmowała kościoły w Brzeżanach, Podhajcach, Pomorzanach i Kuropatnikach. Na odbudowę zniszczonych świątyń potrzebne były setki tysięcy euro, a miejscowe wspólnoty liczyły kilkunastu wiernych.
W grudniu 2008 gmina Oława przekazała proboszczowi z Brzeżan odzież, prowiant oraz 15.500 zł. Za środki pozyskane z innych źródeł ks. Jan przeprowadził remont plebanii. Uszczelnił okna, wstawił nową instalację elektryczną, zrobił łazienkę. Zakupił farby na wymalowanie prezbiterium, rozpoczął remont dzwonnicy i domku, gdzie zamierzał urządzić salkę parafialną, bibliotekę i kącik komputerowy.
Niespełna pół roku po przekazaniu świątecznych darów ks. Kuc przyjechał z rewizytą. Zamieszkał w domu Walentyny. Odwiedził wójta, poznał rodzinę Zbyszka Jakubowicza. Jednak celem było znalezienie środków na rozwój brzeżańskiej parafii. Ksiądz Jan chciał osobiście odwiedzić przedsiębiorców z Oławy oraz okolic i przedstawić im swoje potrzeby. Wala i Zbyszek wiedzieli, do kogo się zwrócić. - Mieliśmy do dyspozycji niecały dzień - wspomina Jakubowicz. - Niesamowite, ile udało nam się załatwić w tak krótkim czasie. Nikt nam nie odmówił. Janusz Kotyla z „CDN” powiedział: - Przyjdźcie za pół godziny, zobaczymy co da się zrobić... Kiedy byliśmy z powrotem, czekały na nas kafelki i 1,5 tony kleju! Tomasz Jurczak z „Weny” przygotował efektowny baner z wezwaniem parafii, Bronisław Paszyński podarował kosiarkę elektryczną, a Tadeusz Druszcz - ozdobne drzewka i krzewy. Pomogli też Józef Kościelak i jego syn Szymon.
Ksiądz Kuc przyjechał transporterem z przyczepką. W drodze powrotnej musiał przeładować się na ciężarówkę.
Pożegnanie z parafią
- To jest wpisane w życie kapłana - tak ksiądz Jan komentuje decyzję arcybiskupa Mokrzyckiego o przeniesieniu go z parafii w Brzeżanach na studia teologiczne do Krakowa. - Nie myślałem, że nastąpi to tak szybko. Z parafią ciężko się pożegnać, bo są to więzi prawie rodzinne, ale cieszę się, że zostawiłem po sobie trwały ślad...
- Szkoda... to był bardzo operatywny ksiądz - komentuje Wojciechowski. - Ale cóż, taka jest decyzja władz kościelnych...
- Czy jego następca poradzi sobie z tym wszystkim? - martwi się Walentyna.
Ksiądz Kuc zaplanował na czerwiec 2009 uroczyste oddanie ołtarza w Brzeżanach. W sowieckich czasach kościół przemieniono na salę gimnastyczną. Strzeliste mury świątyni przecięto sufitem, wybudowano szatnie i toalety. Ksiądz Jan usunął te „poprawki” i przywrócił budowli sakralny charakter. Następny krok mógł być tylko jeden: odbudowa ołtarza. Mierzący 12,5 metra zabytek odtwarzano „od zera”. Specjaliści pracowali nad nim przez kilkanaście miesięcy.
Kiedy ustalano termin konsekracji na 21 czerwca, ks. Jan nie wiedział jeszcze, że będzie to dzień jego oficjalnego pożegnania z parafią. - Nie wiem, może arcybiskup wiąże ze mną inne plany... - zastanawia się. - Może chce, żebym pracował w pobliżu Lwowa i był wykładowcą w seminarium?
Do trzeciej nad ranem
- Do końca nie wiedziałam, czy pojadę, miała wtedy wystarczająco dużo własnych problemów - opowiada Walentyna. - Ale kiedy zadzwonił, powiedział, że nici ze współpracy z miejscową kwiaciarnią i poprosił, żebym to ja przystroiła kościół - nie wahałam się. Zostawiłam wszystko, wsiadłam w samochód i ruszyłam do Brzeżan.
Kupiła ok. 600 kwiatów, zabrała ze sobą stojaki, ozdoby, gazony. Na granicy ogromne kolejki - cztery do pięciu godzin czekania. Zdecydowała się iść do celników: - Na jutro muszę zrobić dekoracje do kościoła w Brzeżanach. Mam cały samochód kwiatów, pomóżcie mi...
Pokazali jej, gdzie ma podjechać. Odprawa nie trwała długo.
Dotarła w sobotę o 19.00. Prawie do trzeciej w nocy bez przerwy pracowała nad bukietami. Przespała się, a przed szóstą znowu była na nogach. - Skończyłam za dziesięć dwunasta - opowiada Walentyna. - Zaczynało się oficjalne powitanie biskupa...
Kościół zdobiło 25 dużych koszów z kwiatami: róże, lilie, storczyki, margeritki. Osobno bukiety dla biskupa, wykonawców ołtarza i odchodzącego proboszcza. Abp Mieczysław Mokrzycki chwalił wystrój świątyni.
Dawid Oksiukowski, który był w Brzeżanach z mamą, wspomina, jak po nabożeństwie ks. Kuc jeździł po miejscowości i zapraszał na grilla: - Nieważne czy katolik, czy prawosławny, nikogo nie chciał pominąć...
- Mój następca nie może zrobić kroku w tył - mówi pewnie ksiądz Jan. - Ma już zakupione materiały budowlane. Gdyby ich nie wykorzystał, parafia poniosłaby wielkie straty.
- Niezależnie od tego, kto będzie nowym proboszczem, będziemy kontynuowali współpracę - zapewnia wójt Wojciechowski.
1 sierpnia ksiądz Jan Kuc opuścił Brzeżany. Parafię z ogromnymi potrzebami, rozpoczętymi inwestycjami i wypróbowanymi przyjaciółmi w Polsce, będzie teraz prowadził ksiądz Andrzej Rzemieniec.
Xawery Piśniak
Napisz komentarz
Komentarze