Oława
Problemy w kamienicy
Dariusz A. po opuszczeniu domu dziecka szybko otrzymał mieszkanie - jeden pokój z kuchenką i bez umywalki. Na początku wszystko było w porządku - sąsiedzi mili, uśmiechali się. Chłopak ma wspólną ubikację z sąsiadką, która po pewnym czasie zamknęła ją na klucz. Na własny koszt wyremontowała pomieszczenie i wstawiła tam swoją pralkę, wannę i bojler. Obecnie jest otwarta, ale to właśnie o nią najczęściej się kłócą. - Nie mogłem korzystać z ubikacji, robiono mi awantury, że kradnę rzeczy sąsiadce, np. tampony - mówi Darek. - Jestem wdzięczny burmistrzowi za szybkie przyznanie mi mieszkania, ale trudno dalej tak żyć. Ta sąsiadka buntuje resztę przeciwko mnie, zbierają się w jednym mieszkaniu, a potem przychodzą do mnie z pretensjami. Przyznała się, że chciała odkupić moje mieszkanie. Nie mam dostępu do strychu, gdzie wszyscy suszą pranie, mają komórki, a ja nie mam miejsca, w którym mógłbym trzymać swoje rzeczy.
Darek korzystał z komórki sąsiadki, która mieszka za granicą. Twierdzi, że to sąsiedzi ją podburzyli i dlatego zamknęła komórkę, jednak pozostali mają do niej klucze i mogą z niej korzystać. W mieszkaniu Darka mieszka jego siostra z mężem i małym dzieckiem, którzy nie są tam zameldowani, co również wywołuje bunt sąsiadów. Twierdzą, że dziecko bardzo hałasuje, a siostra jest pyskata. Mają wiele zastrzeżeń co do najemcy mieszkania. Według nich największy problem to niechlujstwo i nieprzestrzeganie zasad higieny.
- Nigdy nie chciałam odkupić tego pokoju - tłumaczy sąsiadka. - Jest mi przykro z powodu tej sytuacji. Kiedy Darek się tu wprowadził, to mu pomagałam, wyszłam z sercem, a on mi się tak brzydko odpłaca. To prawda, że wyremontowałam ubikację. Jeśli jest wspólna, to nie znaczy, że musi być brzydka i brudna. Jemu chodzi o to, że postawiłam tam bojler i wannę, z której chciałby korzystać. Z ubikacji może korzystać, prosiłam jedynie o zachowanie czystości.
Sąsiedzi zrobili zdjęcia, które świadczą na niekorzyść Dariusza. Są na nich wiaderka ze śmieciami, pampersami, wodą i odchodami, które znalazła w komórce sąsiadka, kiedy przyjechała z zagranicy. Wtedy postanowiła zamknąć pomieszczenie. Ponadto twierdzą, że jego współlokatorzy wylewają przez okno wodę, która zapachem przypomina mocz. - Nie było nas w domu około pięciu godzin, a sąsiedzi przyszli z wiadrem i mówili, że „jeszcze paruje”, oskarżają mnie o coś, czego nie zrobiłem - mówi Darek.
Mieszkańcy wnieśli skargę do zarządcy, załączając zdjęcia. - Ten pan ma dostęp do ubikacji - mówi Krystyna Woźniakowska ze spółki „Atena”, która zarządza budynkiem. - Kontrola wykazała, że nie jest tam brudno, ale staramy się wyjaśnić sprawę...
Iwona Zając
Fot. arch. sąsiadów
Napisz komentarz
Komentarze