Gmina Oława
ESV żąda milionów
O sprawie pisaliśmy już kilkakrotnie. Przypomnijmy, że 6 czerwca 2000 gmina Oława podpisała z Zespołem Elektrociepłowni Wrocławskich Kogeneracja SA list intencyjny, określający zasady długoterminowej współpracy, której celem miała być dostawa energii elektrycznej dla oławskiej strefy gospodarczej w Stanowicach.
Wiosną 2001 ówczesny wójt Jan Kownacki zorganizował nadzwyczajną sesję Rady Gminy, na której przekonywał radnych do współpracy z siechnicką firmą: - To bardzo dobre rozwiązanie, będziemy mieli szybko i tanio zrealizowaną infrastrukturę, a dzięki temu pozyskamy nowych inwestorów.
Poza pojedynczymi głosami zwątpienia większość radnych zaakceptowała działania wójta i Zarządu Gminy. W efekcie 27 marca 2001 podpisano ramową umowę. Spółka „Elektroservice” (dziś ZEC ESV SA) zobowiązała się wybudować na własny koszt infrastrukturę elektroenergetyczną, służącą dostarczaniu energii elektrycznej z Elektrociepłowni Czechnica w Siechnicach do stanowickiej strefy rozwojowej i zapewnienia określonej wielkości mocy w poszczególnych latach. Gmina Oława zobowiązała się do zapewnienia odbiorców dostarczanej energii, a w przypadku ich braku miała zapłacić rekompensatę dla ZEC ESV, w związku z nakładami, poniesionymi przez tę spółkę na budowę i utrzymywanie infrastruktury.
18 listopada 2003 gmina Oława i spółka ESV podpisały dodatkowe porozumienie. Władze gminy potwierdziły w nim wykonanie przez ESV obowiązków, wynikających z zawartej wcześniej umowy oraz uprawnienie siechnickiej spółki do naliczania kar z tytułu niewywiązywania się gminy z zapewnienia odbioru energii, postawionej do dyspozycji.
Pierwsze żądanie i pierwszy proces
Wiosną 2004 firma z Siechnic po raz pierwszy zażądała od oławskiego samorządu gminnego zapłaty kary umownej. Chciała ok. 1,3 mln zł za niewywiązanie się samorządu z zapewnienia określonej wielkości odbioru energii w 2003 roku. Gmina odmówiła i spór przeniósł się na wokandę sądową. Proces we wrocławskim Sądzie Gospodarczym rozpoczął się 14 października 2004. Radca prawny Bogdan Brakoner, który reprezentował w sądzie gminę Oława, od początku był optymistą. - Nasza linia obrony poszła w kierunku udowodnienia, że cała ta umowa ze spółką ZEC ESV była nieważna - mówił nam wtedy. - Nie wnikając w to, kto i kiedy ją podpisywał, mogę powiedzieć, że na pewno jest niezgodna z przepisami prawa energetycznego oraz z ustawą o zamówieniach publicznych. Siechnicka spółka ma także inne grzechy na sumieniu - gdy podpisywała z nami umowę, nie miała koncesji na rozprowadzanie energii i zatwierdzonego taryfikatora cen. Otrzymała to dopiero w listopadzie 2004, a więc już wtedy, gdy toczył się proces.
Po kilku rozprawach i dwukrotnym odraczaniu ogłoszenia wyroku, sąd zrobił to dopiero 1 lutego 2005. Całkowicie podzielił w nim punkt widzenia obrony i oddalił pozew siechnickiej spółki.
Apelacje i kasacje
ESV odwołała się od tego rozstrzygnięcia do wrocławskiego Sądu Apelacyjnego, który także oddalił pozew, utrzymując 16 grudnia 2005 w mocy wyrok sądu pierwszej instancji. Wydawało się, że spór został definitywnie zakończony i gmina uciekła spod finansowej gilotyny. Nic z tego. Prawnicy ESV złożyli wniosek kasacyjny w Sądzie Najwyższym, który rozpatrzył sprawę 15 maja 2007 i uchylił zaskarżony wyrok. W uzasadnieniu swojego rozstrzygnięcia Sąd Najwyższy stwierdził, iż Sąd Apelacyjny dopatrzył się w treści umowy postanowień właściwych umowie dostawy energii elektrycznej, jednak nie wskazał przesłanek usprawiedliwiających w sposób dostateczny taka ocenę. Ograniczył się tylko do zanegowania odmiennego stanowiska strony powodowej (spółki ESV), sprzeciwiającego się, ze względu na brak dokładnych uzgodnień co do ceny za zamówioną energię, kwalifikowaniu umowy, łączącej strony, jako umowy dostawy energii elektrycznej. Nie zwrócił przy tym uwagi na niejednoznaczność ustaleń faktycznych, przyjętych za podstawę zaskarżonego wyroku, w zakresie przesłanek istotnych dla oceny charakteru zawartej przez strony umowy. Zdaniem sędziów SN z ustaleń tych nie wynikało bowiem jasno, na jakie ostatecznie cele strona pozwana (gmina Oława), zawierając umowę, zaangażowała znajdujące się w jej dyspozycji środki publiczne, a brak w tym zakresie stanowczych i jednoznacznych ustaleń usprawiedliwiał zarzut niewłaściwego zastosowania przepisów ustawy o zamówieniach publicznych.
Najnowszy wyrok
Tak więc sprawa ponownie trafiła do Sądu Apelacyjnego, a stamtąd do Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Po kilku długich rozprawach wylądowała znowu w Sądzie Apelacyjnym, który 14 listopada 2008 wydał wyrok, obowiązujący do dziś. Rozstrzygnięcie jest niekorzystne dla gminy Oława. Sąd zasądził od niej na rzecz spółki ESV kwotę 645.904,32 zł wraz z ustawowymi odsetkami, liczonymi od 16 lutego 2004 oraz 85.284,10 zł tytułem kosztów postępowania. Sąd nakazał też gminie zapłacić 32.295,50 zł tytułem kosztów postępowania apelacyjnego. Razem wyniosło to około 1,3 mln zł.
- Złożyliśmy wniosek do Sądu Najwyższego o kasację tego wyroku i czekamy na rozstrzygnięcie sprawy - mówi wójt Ryszard Wojciechowski. - W pierwszych dniach marca tego roku komornik zdjął nam jednak z konta prawie cała zasądzoną dotąd kwotę. Problem w tym, że ESV żąda następnych kwot odszkodowawczych. Tylko za 2004 rok chce ponad 3 mln zł, a przed nami jeszcze kolejne lata i kolejne kary umowne. Razem może to być nawet około 10 mln zł, a nasz roczny budżet to około 41 mln zł. Mamy pewien pomysł na wyjście z trudnej sytuacji, ale najpierw musimy zaczekać na wyrok SN.
- Chwytałem się różnych sposobów i metod, by zapobiec niekorzystnym dla gminy rozstrzygnięciom, ale sprawa jest, jak widać, bardzo skomplikowana - mówi Bogdan Brakoner, od kilku tygodni już były gminny radca prawny. - Wyrokowało w niej dotąd bodajże 17 zawodowych sędziów i wydawali bardzo sprzeczne decyzje.
- Przewidywałem, że cała ta sprawa może się źle skończyć - mówi Robert Padula, były radny Rady Gminy Oława. Gdy kilka lat temu ujawnił prasie ukrywany przez wójta Kownackiego spór ze spółką ESV, został odwołany z funkcji przewodniczącego Rady Gminy.
Bliscy bankructwa?
- W wyniku niewywiązania się gminy z obowiązków umowy z 27 marca 2001 ESV popadło w ogromne problemy finansowe, w efekcie których zlikwidowano ponad 100 miejsc pracy, wyprzedano prawie cały majątek i aktywa spółki, firma straciła płynność finansową i pozycję rynkową, a w końcu złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości - mówi Dariusz Smereka z kancelarii adwokackiej „Lis i Partnerzy”, która reprezentuje w sporze spółkę ESV. - Na skutek drastycznych działań naprawczych i oszczędnościowych udało się pozyskać inwestorów, którzy uratowali spółkę i pozostałe miejsca pracy. ESV wielokrotnie podejmowało próby polubownego zakończenia sporu z gminą Oława w zakresie rekompensaty za szkody, poniesione przez przedsiębiorstwo. Gmina pozostawała jednak na stanowisku braku zasadności nawet części roszczeń ESV. Doprowadziło to w końcu do skierowania sprawy do sądu. W tej sprawie nie ma jeszcze prawomocnego rozstrzygnięcia, w związku ze złożoną przez gminę skargą kasacyjną od niekorzystnego dla niej wyroku. Do czasu zakończenia postępowania w tej sprawie nasz mandatariusz nie przewiduje składania pozwu o zapłatę dalszych roszczeń przez gminę.
Jak udało się nam ustalić, Sąd Najwyższy rozpatrzy wniosek kasacyjny gminy Oława najwcześniej w sierpniu tego roku...
Tekst i fot.: Krzysztof A. Trybulski
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze