- Czy można już zamknąć temat przebiegu dróg w gminie Jelcz-Laskowice?
- Na dzień dzisiejszy jest zamknięty uchwałą Rady Miejskiej w J-L. Dzień po podjęciu przez nas decyzji przekazaliśmy ją przewodniczącemu na sesji Rady Powiatu, aby nie blokować dalszych prac. Rada Powiatu podejmie uchwałę, a firma projektowa będzie mogła działać. Efekt pracy trafi do powiatu, koordynującego działania
.
- Starosta oławski mówi, że gmina J-L opóźnia projekt. Mieliście wybrać jeden przebieg obwodnicy, a wybraliście dwa…
- To jest nadużycie ze strony pana starosty. Nie określono żadnych terminów. Starostwo reprezentuje cztery samorządy jako koordynator. Samorządy płacą po jednej czwartej za opracowanie koncepcji przebiegu dróg, a wykonawcą jest firma wybrana w przetargu. Spór jest dziwny. Samorząd J-L wypowiadał się na ten temat, wielokrotnie przytaczałem zapisy porozumienia ze starostwem i tytuł opracowania. Opracowanie nie miało na celu tylko wybór obwodnicy, ale rozwiązanie problemów komunikacyjnych - obsługi terenów przemysłowych oraz wyprowadzenie tranzytu z miasta. Przebieg nr 2 to będzie droga, która posłuży wyłącznie tranzytowi, nikomu innemu - po prostu obwodnica dla grzybiarzy. Byłoby to 8 km drogi przez gminę J-L. Jest pewne, że kierowcy szybciej będą mieli obwodnicę wschodnią Wrocławia. Będzie to dobra droga, tylko 15 km od Jelcza-Laskowic. Przebieg nr 2 może kiedyś będzie potrzebny, ale jest to tak daleka perspektywa czasowa, że nie potrafię powiedzieć kiedy - za 20, 30 lat?
- To właściwie o co trwa walka?
- Walka jest raczej kto kogo, a nie - co jest ważniejsze? Nie zgadzam się z tym. Nie możemy działać tak, aby rozwiązania, które wypracujemy jako samorząd, były złe dla miasta, bo ktoś będzie pokonany - burmistrz, albo starosta. Gdybyśmy pod naciskiem przyjęli tylko trasę nr 2, to rozwiązalibyśmy problem komunikacyjny połowicznie i nie przybliżylibyśmy budowy drogi nr 1. Będziemy mogli wybudować ją jako drogę gminną i wtedy rozwiążemy problem z ruchem samochodów w centrum i obsługą specjalnej strefy ekonomicznej. Taką możliwość daje stanowisko przyjęte przez Radę Miejską w
J-L. Utrzymuje układ komunikacyjny znany od wielu lat i będący osią miasta. Nie wciskamy tej trasy, aby wywoływać konflikty, bo istniejący “korytarz” jest wpisany w rozwój miasta. Według zasady “dziel i rządź”, próbuje się podzielić mieszkańców. Jest tylko jeden konflikt - przebieg trasy nr 1 przez ogródki, ale on jest znany od wielu lat, nie powstał dzisiaj. Mocno dziwi mnie to, że komuś tak bardzo zależy, aby wrócił.
- Chociaż nikt tego jasno nie powie, widać, że to początek kampanii wyborczej. Wykorzystuje się na przykład niezadowolonych działkowców, którym trudno się dziwić, bo włożyli w ogródki wiele serca. Łatwiej grać na negatywnych emocjach…
- Przeciętny mieszkaniec gminy liczy na to, że samorząd reprezentuje jego interesy. Niezadowoleni są aktywniejsi. Mają do tego prawo i na tym też polega demokracja. Nie może być jednak tak, żeby najbardziej krzykliwa grupa decydowała o czymś, co w przyszłości spowoduje komplikacje. Nie możemy pozostawić w J-L obecnej osi komunikacyjnej z istniejącym obciążeniem, a wybudowanie obwodnicy nr 2 po stronie wschodniej w ogóle nie miałoby wpływu na ruch na osiedlu Metalowców, ulicach Hirszfelda, Piastowskiej oraz w kierunku strefy. Po wybudowaniu wschodniej obwodnicy Wrocławia tranzyt jeszcze się zmniejszy. Pośpiech nie jest wskazany, decyzje możemy podejmować później…
- No tak, później będzie po wyborach…
- Pani to powiedziała, ale to prawda. Postawa i głosowanie radnych na sesji wynika także z obecności kamery i mediów.
- Łatwiej jest stanąć po stronie niezadowolonych i bronić ich?
- Oczywiście. Dobrze, że mieszkańcy mogli zobaczyć sesję w telewizji kablowej. Nie jestem ani zwolennikiem, ani przeciwnikiem transmitowania. Bazuję na opinii rady, która na początku kadencji zadecydowała, że obrady nie będą nagrywane. Temat obwodnic nie był na początku tak kontrowersyjny. Doprowadzono do tego.
- Mieszkańcy osiedla Jelcz dystansują się od decyzji podjętych przez Radę Miejską. Przyjęli wprawdzie przebieg nr 1 jako swój pod warunkami, że nie będzie prowadził obok stawu i połączy się z ul. Belgijską. Ich zdaniem opinie rad osiedlowych nie są miarodajne, bo nie mówiono na nich wszystkiego.
- Jeżeli mieszkańcy mieli wątpliwości, mogli spytać. Trasa nr 1 przewiduje przebieg przez Belgijską. Nie następuje konflikt ze stawem i cmentarzem, lecz z kilkunastoma mieszkańcami, którzy się tam wybudowali. Meritum sprawy jest ul. Oławska, na której mieszka mnóstwo ludzi w blokach położonych 5 metrów od ulicy. Musimy wybrać pomiędzy dobrem większości a ustępstwami dla mniejszej liczby mieszkańców. Oprócz tego i działek, innych konfliktów na tej drodze nie ma.
- Na drugim biegunie są mieszkańcy Chwałowic.
- Oni też wiedzieli, że trasa nr 2 jest wariantem rezerwowym, przewidzianym w miarę rozwoju miasta. Każdy z przebiegów będzie komuś przeszkadzał. Poza likwidacją około 30 ogródków działkowych, nie trzeba niczego wyburzać. W mieście jest ich łącznie ponad 1000, dlatego argument o “płucach miasta” jest bezzasadny. Zamierzam spotkać się działkowcami i spokojnie porozmawiać. Interesuje mnie rozwiązanie problemów komunikacyjnych. Jeżeli dwa etapy “jedynki” rozwiążą je, nie będzie pilnej potrzeby budowy przez ogródki.
- Czyli na razie nie ma o co walczyć, a niepopularne decyzje można odwlec w czasie…
- Tak, chociaż dostałem pismo od starosty, w którym oczekuje on stanowiska na temat jednego, wybranego wariantu. Po raz kolejny przeanalizowałem dokumenty, porozumienie ze starostwem i umowę z wykonawcą. Nie widzimy konfliktu pomiędzy naszym stanowiskiem, popierającym dwa przebiegi, a wcześniejszymi ustaleniami.
- Można odnieść wrażenie, że zawarliście dwie różne umowy - starosta mówi jedno, pan drugie…
- Nigdzie w tych dokumentach nie figuruje podział na warianty. Jest natomiast nazwa konkretnego problemu - układu komunikacyjnego. Stanowisko rady rozwiązuje je wyczerpująco. Starosta nie może żądać przyjęcia jednej trasy, chyba, że ma w tym interes.
- Polityczny?
- Jakiś interes. Nadużyciem jest oczekiwanie konkretnego stanowiska. Samorząd powiatu nie jest jednostką nadrzędną w stosunku do samorządu gminnego. Na inne samorządy pan starosta nie naciskał i niczego konkretnego od nich nie oczekiwał. Na nas nie tylko naciska, ale również nie przyjmuje naszego stanowiska, co jest kuriozalne. Może być również irytujące, ale ja się tym nie przejmuję.
- Nie tylko obwodnice interesują mieszkańców gminy Jelcz-Laskowice. Co z kanalizacją?
- Zrobiono Miłoszyce, kończy się kanalizowanie Dziupliny, przystępujemy do kanalizowania sołectw Chwałowice i Dębina. Gminę trzeba kanalizować, całość tego zadania szacujemy na około 90 mln zł. Będziemy aplikować o środki z Funduszu Ochrony Środowiska.
- Na jakim etapie jest gazyfikacja Miłoszyc? Czy coś się ruszyło po szumnym podpisaniu umowy z gazownikami?
- Wykonawca, firma G.EN. GAZ, jest na etapie projektowania stacji redukcyjnej i pozyskiwania odbiorców. Nie mamy głosów z firmy, że coś się opóźnia. Dzisiaj proces decyzyjny i przygotowywanie jakiejkolwiek inwestycji to dwie trzecie czasu jej trwania.
- Czy coś się ruszy z parkiem wokół pałacu? Były obietnice odrestaurowania.
- Jest analiza dendrologiczna, a prace zaczną się z początkiem sezonu wegetacyjnego. Z większymi inwestycjami w parku musimy poczekać. Wiąże się to z remontem pałacu. Piwnice są zakończone, odnowiliśmy wieżyce, będziemy odnawiać elewację i wymieniać okna. Jest plan, aby część piwnic stanowiła zaplecze amfiteatru, który będziemy remontować i wykorzystywać w życiu kulturalnym miasta.
- Budynek socjalny…
- Podpisaliśmy umowę z bankiem, uzyskaliśmy ponad pół miliona złotych dofinansowania. Mam nadzieję, że za rok o tej porze będziemy zasiedlać blok. Stanie na osiedlu Fabrycznym.
- Nieutwardzone drogi w gminie są w strasznym stanie. Pojawiają się głosy mieszkańców, że gmina dofinansowuje drogi powiatowe, a nie bierze się za swoje.
- W ubiegłym roku zrobiliśmy 5 km dróg z nawierzchnią tłuczniową. W tym roku chcemy wykonać podobną ilość i ulżyć mieszkańcom w najbardziej uciążliwych punktach, które nam zgłaszają. To rozwiązanie tymczasowe, bo te drogi wymagają odwodnienia i budowy. Takich dróg jest ok. 200 km. Starosta chwalił się w wywiadzie wykonaniem dróg w gminie J-L, ale nie wspomniał w ogóle, że 50% pieniędzy uzyskał od nas. Dofinansowujemy je, bo to zadanie powiatu, ale dotyczy naszych mieszkańców. Podjęliśmy decyzję, że najpierw załatwimy problemy głównych ciągów komunikacyjnych, które są drogami powiatowymi: ulice Witosa, Oławska, Kolejowa w Minkowicach i Główna w Miłoszycach. Po remoncie Oławskiej w tym roku, który zrobimy wspólnie z powiatem, przeznaczymy pieniądze na nasze zadania - będziemy sukcesywnie polepszać sytuację na drogach gminnych. W tym roku będą to: ulice Bożka i Techników, aleja Wolności. Wykonaliśmy Hirszfelda i Tańskiego.
- Niechętnie pan rozmawia o przyszłych wyborach na burmistrza Jelcza-Laskowic, ale plany ma pan długofalowe?
- To starosta ogłosił początek kampanii wyborczej, ja wolę skupić się na pracy. Wybory przyjdą tak, jak przychodzi deszcz wiosenny. Angażowanie się w spory personalne i polityczne powinny jeszcze poczekać.
- Często przedstawia się pana ekipę jako ludzi, którzy obiecują, a nie wywiązują się z obietnic. Prezes spółdzielni i radny Jerzy Worwa ma pretensje, że nie doszło do zamiany gruntów pomiędzy gminą a spółdzielnią.
- Mamy protokół negocjacji - to tylko założenia do późniejszej umowy notarialnej, której nie zawarliśmy. To nie była obietnica. Badano ekwiwalentność działek. Spółdzielnia zaproponowała skwery, place, chodniki, ulice - wymagające kosztów i inwestycji. Gmina miałaby przekazać działkę inwestycyjną, na której można zrobić interes. To, że działki nie są ekwiwalentne, to nie wymysł burmistrza. Sprawą zainteresował się prezes Regionalnej Izby Obrachunkowej we Wrocławiu…
- Sam się zainteresował, czy zainteresowaliście go sprawą, bo było to wam potrzebne?
- Nie pamiętam dokładnie. Sprawa wypłynęła podczas kontroli RIO w Urzędzie Miasta i Gminy. Biorąc pod uwagę opinię prezesa, wycofałem się z negocjacji z prezesem spółdzielni. Rozpoczynając negocjacje, myślałem o nowych mieszkaniach, których brakuje w J-L. Rozważamy wybudowanie ich w ramach TBS. Skorzystałoby na tym wielu mniej zamożnych mieszkańców. Działkę można też sprzedać, cena jeszcze nie jest ustalona.
- Ale jest cena polityczna, którą pan może zapłacić za nieudaną zamianę.
- Jestem gotowy podłożyć głowę pod topór, jeśli w grę będzie wchodziło dobro gminy. Tego samego oczekiwałbym także od radnych, jak również od prezesa, który także jest radnym.
- Zmiana w sferze kultury jest widoczna. Nie ma jednak lokalu z prawdziwego zdarzenia do prowadzenia takiej działalności. Jak pan to widzi w najbliższym czasie?
- Beneficjentów kultury będzie przybywać. Miejsko-Gminne Centrum Kultury to pomysł tej kadencji, który się sprawdził - jeden z najbardziej celowych, którym można się pochwalić. Ulokowaliśmy je wstępnie w klubie “Mikron”, dzierżawionym za dość znaczne środki od Spółdzielni Mieszkaniowej. Chcemy usprawnić działanie centrum. Jest koncepcja budowy hali widowiskowo-sportowej, w której będzie siedziba M-GCK. To będzie baza, bo zajęcia odbywają się też w świetlicach wiejskich i w plenerze. Zachęcam do korzystania z oferty kulturalnej.
Napisz komentarz
Komentarze