Kobiety w policji. W komendzie powiatowej pracuje ich 19. Bez taryfy ulgowej dzielą obowiązki z kolegami. Tropią przestępców, zabezpieczają mecze piłkarskie, kierują ruchem drogowym.
Za dużo jak na słabą płeć? To pytanie zbywają pobłażliwym uśmiechem. - Cenię swoją pracę za jej różnorodność. W biurze zanudziłabym się na śmierć - mówi sierżant Karolina Słowińska.
Pani to serca
nie ma
W środowisku zdominowanym przez mężczyzn muszą zadbać o równowagę. Z jednej strony przejmują niektóre zwyczaje, z drugiej wprowadzają własny styl. - My tu na dzień dobry z kolegami “grabka”, uścisk dłoni, i dziewczyny też już tak się witają - zdradza młodszy aspirant Dariusz Dętkowski.
- Ale myśli pan, że gdybyśmy pracowali wyłącznie w męskim gronie, komuś by się chciało tak dbać o wystrój pokoju?
Przed 8 marca zaproponowaliśmy kilku policjantkom sesję zdjęciową. - To miły prezent na Dzień Kobiet. - Lubię robić zdjęcia i pozować. - Jeszcze nigdy nie miałam sesji u profesjonalnego fotografa! - usłyszeliśmy w odpowiedzi. Jak widać, poradziły sobie doskonale, a przy okazji zrobiły coś dla wypromowania swojego zawodu. Bo kobieta w mundurze ciągle jeszcze budzi konsternację.
- Byłam pierwszą strażniczką miejską w Oławie - wspomina sierżant Wioletta Kozińska. - Chodziłam z kolegą w patrolu, a ludzie przystawali i przyglądali się nam. Kiedy legitymowałam mężczyzn lub wydawałam im polecenia, byli speszeni. A kobiety reagowały nerwowo. Musiałam wysłuchiwać uwag typu: Pani to chyba serca nie ma! Za grosz solidarności! Mundur to jednak zmienia kobietę...
Znajdź sobie
normalną pracę
Wybierały swój zawód z przypadku, bo akurat Urząd Pracy skierował na staż do policji - dla kontynuowania tradycji rodzinnych lub spełnienia marzeń pielęgnowanych od lat. - Mój ojciec pracował jako strażnik więzienny, a mąż jest strażakiem, do munduru przywykłam od dzieciństwa - mówi sierżant Anna Staniec.
- U mnie wszystko było podporządkowane zdobyciu tej pracy - stwierdza sierż. Kozińska. - Wybór studiów, resocjalizacja, potem pierwsze doświadczenia zawodowe w straży miejskiej.
W końcu osiągnęłam cel, jestem policjantką i pracuję z nieletnimi.
Żeby dopiąć swego, musiały pokonać wiele przeciwności. Najpierw opór najbliższych.
- Mama chciała, żebym znalazła sobie jakąś normalną pracę, na przykład w sklepie - wspomina posterunkowa Magda Bejgier. - Tato mnie wspierał, ale mama nie była zachwycona - opowiada sierż. Słowińska. - Przekonywała mnie do pracy biurowej, bo jak to? Skończyłam studia i bez względu na pogodę mam chodzić w patrolu po ulicy?
Argumentami przemawiającymi “za” były stabilność zatrudnienia, dobre zarobki, wczesna emerytura. Ja mu wręczam mandat, a on się uśmiecha
Po rozmowach z rodziną dopiero się zaczynało. Wieloetapowa rekrutacja
i siedem miesięcy rygoru w szkole policyjnej.
- Pobudka o piątej, potem zaprawa, bieganie, pompki... - relacjonuje post. Bejgier. - I tak ma być przez najbliższe pół roku? Chciałam się pakować i wracać. Ostatecznie koleżanki przekonały mnie, żebym została.
- Szkoła była ciężka - potwierdza sierż. Kozińska. - Wszystkie ćwiczenia wykonywałyśmy razem z kolegami. Oni robili pompki na kostkach i my też. Nie było zmiłuj się, jak tylko instruktor zobaczył, że się oszczędzamy, dostawałyśmy karę, albo dobierali nam do pary rosłego mężczyznę.
Karolina Sowińska inaczej zapamiętała ten czas:
- Lubię się uczyć i ćwiczyć, więc w szkole nie było mi źle. Wspomina, że gdy pierwszy raz miała skontrolować kierowcę, towarzyszyła jej ogromna trema. - Powtarzałam wyuczone na pamięć regułki. Nie byłam w stanie dodać nic od siebie. Magda Bejgier kierowała po raz pierwszy ruchem ulicznym na zamkniętym moście na Odrze. - To nie było trudne - opowiada.
- Byłam tylko zaskoczona, jak wielu kierowców jeździ bez głowy. Zamiast patrzeć na mnie, ruszali wtedy, gdy zapalało się zielone światło.
Kierowcy różnie reagują, kiedy ich zatrzymuje.
- Niektórzy się denerwują, a inni prawią mi komplementy. Jaka ładna pani policjantka! Ja takiemu delikwentowi wręczam mandat, a on się uśmiecha i dziękuje. Można sobie wyobrazić lepszą atmosferę w pracy?
Kucyk spod kasku
W 2006 roku policja rozpoczęła rekrutację zakrojoną na szeroką skalę. Złagodziła niektóre wymagania i zaczęła przyjmować więcej kobiet. Na pewno dużą rolę odegrały względy kulturowe - zrównanie szans obu płci, zmiana wizerunku służb, które do tej pory postrzegane były jako ekskluzywnie męskie. Nie mniej ważyły względy praktyczne
- policjantki lepiej sprawdzają się przy przesłuchiwaniu kobiet, ofiary przemocy chętniej opowiadają im o swoich przeżyciach, młodociani przestępcy szybciej się przed nimi otwierają.
- Ze względów psychologicznych kobiety są bardziej wskazane do rozmów z nieletnimi - tłumaczy mł. asp. Dętkowski. - Dzieci widzą w nich wizerunek matki, kontakt wygląda zupełnie inaczej, w konsekwencji uzyskujemy więcej informacji od przesłuchiwanych.
Obecnie pracują już we wszystkich działach komendy powiatowej. Pierwszą kobietą w sekcji kryminalnej jest posterunkowa Beata Borowicz. - Nigdy nie spotkałam się z uwagami, że te zadania zarezerwowane są dla mężczyzn. Koledzy przyjęli mnie bardzo serdecznie, a ja podpatruję ich pracę i dużo się uczę.
Funkcjonariuszki wykorzystywane są nieraz do złagodzenia agresji młodych mężczyzn. - W Lubinie zabezpieczałam mecz Zagłębia - opowiada sierż. Kozińska. - Stałam w tym całym oprzyrządowaniu policyjnym przed trybuną i kiedy kibice zobaczyli, że spod kasku wystaje mi kucyk, to szybko łagodnieli.
W zespole prewencji kryminalnej i nieletnich Kozińska ma inne zadania. Prowadzi pogadanki w szkołach, spotyka się z trudną młodzieżą, czuwa, żeby nie popadli w poważniejsze tarapaty. Mówi, że praca pozwala jej realizować osobisty wzorzec kobiecości.
- Jesteśmy piękne i szczęśliwe wtedy, gdy to, co robimy, daje nam satysfakcję.
Czy jej koleżanki też spełniają się jako kobiety? Zdjęcia mówią same za siebie.
Xawery Piśniak
Sesję zdjęciową wykonała
Agencja HQ
Autorka zdjęć: Anna Matusewicz
Wizażystka: Marta Poczykowska
Napisz komentarz
Komentarze