Każdy z Nas ma swoje miejsce na Ziemi oraz moc tworzenia i przeobrażania otaczającej nas rzeczywistości. My - mieszkańcy ulicy Słonecznej na osiedlu "Za wiaduktem" - mamy takie miejsce, które chcemy zachować. Mam wraz z mężem to szczęście mieszkać na granicy miasta, od której dzieli nas wąski pas zieleni, który powstał dzięki staraniom wszystkich mieszkańców. Przez około 50 lat dzięki nasadzeniom i trosce powstała oaza zieleni, prawdziwy azyl dla mieszkańców, a jednocześnie ostoja dla wielu gatunków ptaków i drobnych zwierzątek. Z roku na rok drzewa i krzewy tu posadzone oraz spokój tego miejsca zwabiają coraz więcej ptactwa, ponieważ dzięki rozbudowie miasta zaczyna im brakować miejsca do życia.
Od wielu lat prowadzę obserwacje i z radością stwierdzam, że bioróżnorodność flory stała się ostoją wielu zagrożonych gatunków. Wśród gałęzi znalazła schronienie i możliwość wyprowadzania lęgów spora gromadka sikor bogatek i sikor modrych, stadko dzwońców, gołębie sierpówki czy szczygły. Spotkać też można rudziki, kulczyki, kopciuszki czy zięby. Zamieszkały "u nas" również pliszki, czeczotki makolągwy i szpaki. Kosy i sroki to niezły tłumek poprzetykany uwijającymi się wśród gałęzi piegżami, jemiołuszkami czy pleszkami. Często widuję kwiczoły, które sprytnie podkradają jagody z krzewów, a u sąsiadki na balkonie gniazdo uwiła pustułka. Stałymi mieszkańcami zarośli jest para słowików, a trele samczyka upiększają letnie noce.
Wszyscy z przyjemnością opiekujemy się tą ptasią gromadką. Rozwieszamy budki lęgowe i poidła, a zimą wystawiamy karmniki, rozsypujemy ziarna specjalnie dla nich zostawiamy na drzewach część owoców. Już trzeci rok z rzędu gniazduje u nas para wilg, a w tamtym roku na rekonesans przyleciała para sójek. W naszej ostoi znalazły swoje miejsce wróble mazurki, dzięcioły, a także filigranowy dzięciołek. To zadziwiające, że na tak małej powierzchni, bo to około hektara, może współistnieć taka różnorodność gatunków, ale ich krzątanina współgra i uzupełnia się nawzajem bez problemu. Pragnę dodać, że w tej enklawie ciszy i spokoju oprócz ptaków występuje wiele gatunków zwierzątek, które uwijają się wśród traw i zarośli. Nie raz udało mi się podpatrzeć jeże, myszy badylarki, nornice czy krety, a nawet gronostaje.
My Mieszkańcy zdajemy sobie sprawę z tego, że miasto musi się rozrastać, ale czy koniecznie trzeba w tym celu wycinać stare drzewa, które są "płucami" każdej aglomeracji. Przecież w Oławie jest wiele miejsc, które tego nie wymagają. Widzimy, do czego doprowadziła wieloletnia, agresywna degradacja środowiska naturalnego i jaką cenę teraz płacimy.
Wystarczy chwila, by wyciąć drzewo, ale trzeba na nią czekać co najmniej 50 lat. Czy My wszyscy na pewno mamy tyle czasu?
Czy koniecznie musimy niszczyć "domy" innych stworzeń by postawić swoje. Czy nie ma innej alternatywy niż "dom za dom".
Napisz komentarz
Komentarze