Dom pielgrzyma przy kościele w Nowym Otoku ponad 10 lat po prostu stał. Zamknięty. Bez życia, powoli niszczał, więc nie nadawał się od razu do ponownego zamieszkania. Potrzebny był ogrom pracy, aby doprowadzić miejsce do porządku. To trwało kilka tygodni. Koordynatorem działań w tym miejscu była Małgorzata Kwaśniewska z Urzędu Miejskiego w Oławie - bardzo się zaangażowała w pomoc uchodźcom. Wciągnęła w to też swoją rodzinę i - jak mówi - po pracy w urzędzie, popołudniami działała na pełnych obrotach. A teraz z błyskiem w oku mówi: - Jestem po prostu zadowolona, że się udało. A w żartach dodaje: - Teraz już wiem, ile waży pudło wypełnione poduszkami.
Jednak zanim wyposażono obiekt w przedmioty niezbędne do funkcjonowania, trzeba było uruchomić całą instalację centralnego ogrzewania, instalację gazową, naprawić instalację wodno-kanalizacyjną, częściowo instalację elektryczną. - To wszystko zrobiliśmy jako miasto (za około 50 tys. złotych - przyp. red.) i będziemy wnioskować do wojewody o zwrot kosztów, bo są takie możliwości - wyjaśnia Kwaśniewska. - Całą resztę prac, czyli malowanie, sprzątanie robili wolontariusze - mieszkańcy Ukrainy, również ci, którzy od dawna żyją w Oławie. Kupiliśmy im farby, pędzle, rzeczy, które potrzebowali do pracy, i oni rzeczywiście przez 2 tygodnie działali. Wszystko było malowane, naprawiane przez nich. Bardzo dziękuję pani Innie Sergienko, panu Tarasowi Martyniukowi, pani Halinie Gardzilewicz, która ściągała ludzi do prac remontowych, bo znaleźć teraz ekipę było wręcz niemożliwe. Uruchomiła swoje kontakty i ci ludzie przyjeżdżali tutaj po pracy, codziennie do wieczora malowali. Pani Inna natomiast ściągała osoby do sprzątania. Część osób, które od początku tu pomagały, np. sprzątać, teraz mieszkają tutaj. Pan Roman Hrytsko i pani Natalia wiedzieli, że robią to też dla siebie - to są uchodźcy, którzy nie mieli gdzie mieszkać. W tej chwili mogą tutaj spokojnie żyć.
Kwaśniewska dodaje, że nieoceniona okazała się pomoc od Fundacji Ukraina z Wrocławia (siedziba na ul. Ruskiej). Przekazali 100 tys. złotych. To zostało przeznaczone na wyposażenie budynku. - Dzięki temu kupiliśmy dosłownie wszystko! - mówi Małgorzata.- Mamy łóżka zwykłe i piętrowe, regały, pralki, lodówki, odkurzacze, mikrofalówki, czajniki, żelazka. Część rzeczy pojechało już na ul. Opolską, do pań, które tam mieszkają. Sprzętem podzieliliśmy się z Siedlcami, bo oni też mieli ogromną prośbę, aby dostarczyć im kuchenkę, pralkę, mikrofalówkę, odkurzacz i żelazko. Mamy też kilka rzeczy, które są w naszym kryzysowym magazynie właśnie po to, że gdybyśmy musieli robić pilnie kolejne miejsce dla uchodźców, to w razie czego ten sprzęt już jest. Nic nie przepadnie, mamy w magazynie parę kuchenek i pralki, bo to są takie sprzęty, na które na szybko ciężko jest zdobyć pieniądze.
A co stanie się z tym sprzętem, kiedy uchodźcy się wyprowadzą? Urzędniczka wyjaśnia, że jeśli wojna się skończy, wszystkie rzeczy w ramach pomocy będą przewiezione na Ukrainę, m.in. do miasta partnerskiego. - To absolutnie nie zostanie tutaj, przecież te dary nie są dla nas, tylko dla Ukraińców - mówi. - Parafii zostanie tylko odremontowany budynek, a wszystkie dary będą przekazane potrzebującym.
W domu uchodźcy w Nowym Otoku mieszka w tej chwili 40 osób, a docelowo miasto chce tam umieścić około 60-70 osób. W jednym pokoju najczęściej żyje jedna rodzina. Zadbano o to, aby były komfortowe warunki i spokój. Mieszkający tam sami sprzątają, każde piętro ma swój grafik.
A co z halą przy ul. Sportowej, którą w pocie czoła przygotowywano na polecenie wojewody? Nie uruchomiono jej jeszcze, ponieważ teraz nie ma takiej potrzeby. Miasto zorganizowało wystarczającą liczbę miejsc w budynkach na Opolskiej i w Nowym Otoku. - Tutaj uchodźcy mają warunki hostelowe, a na hali nie chcą mieszkać, ponieważ tam warunki są trudne, łóżko przy łóżku, hałas itd. - wyjaśnia urzędniczka.
Małgorzata Kwaśniewska jest niezmiernie wdzięczna każdemu, kto chociaż w najmniejszym gestem pomógł tym ludziom. Na swoim profili na Facebooku sukcesywnie wymienia osoby i firmy, które nie przeszły obojętnie obok potrzebujących. W rozmowie z mediami wspomina też oławiankę, która żyje w Szwajcarii, ale od samego początku niezwykle zaangażowała się we wszelkie akcje organizowane przez nasze miasto. - Cały czas przywozi masę rzeczy - jedzenie, płyny do kąpieli, proszki do prania, paczki z warzywami - wymienia urzędniczka.
Co jeszcze przyda się w domu uchodźcy w Nowym Otoku? Jest już prawie wszystko, ale Małgorzata Kwaśniewska apeluje do tych, którzy mogą przekazać rowery - dla dzieci i dorosłych oraz lustra, takie zwykłe, mogą być nieduże, ale nie do zawieszania, tylko stojące. Jeśli chcesz przekazać te rzeczy - zadzwoń 695 354 070.
Ile miasto wydało na przygotowanie budynków dla uchodźców?
50 tys. złotych - tyle kosztowało przygotowanie budynku w Nowym Otoku (remont, naprawa instalacji). 100 tys. złotych przekazała fundacja Ukraina z Wrocławia na wyposażenie obiektu.
30 tys. złotych miasto przeznaczyło na przygotowanie budynku przy ul. Opolskiej
Tekst i fot.: Agnieszka Herba [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze