- Życzcie nam wiatru w plecy, bo ten pierwszy odcinek z Wrocławia był pod wiatr - mówi Szymon Koszykowski z Oławy.
Spod komendy PSP w Oławie ruszyli właśnie w dalszą trasę na rowerach uczestnicy ultramaratonu 500+, wśród nich Szymon Koszykowski z Oławy. Oprócz syna, w Oławie pożegnał także barat i kolegę, którzy mają za sobą swój etap i wracają do domów, ale on jedzie dalej.
W rajdzie bierze w tym roku udział 25 kolarzy, czyli więcej niż rok temu. Wśród nich pasjonaci, miłośnicy kolarstwa, także ze Lwowa czy Kijowa, bo w tym roku chodzi o pomoc strażakom w krainie. Wśród uczestników także Jarek, który w roku ubiegłym przejechał w 14 dni całą Polskę.
Tegoroczna VI edycja Charytatywnego Ultramaratonu Kolarskiego 500+, którego twórcami są strażacy Słupska i Wrocławia, ruszyła w Dzień Ojca. Ekipa, składająca się z kolarzy i wsparcia technicznego (plus karetka pogotowia) wyjechała dziś sprzed Komendy Wojewódzkiej PSP we Wrocławiu o godzinie 7.30. Do mety przy Szkole Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie mają dotrzeć dwa dni później, tj. 25 czerwca. Podczas wyprawy strażacy zamierzają pobić dwa rekordy. Po pierwsze - będzie to najdłuższy z dotychczasowych rajdów, bo trasa liczy aż 761 km. Po drugie - wiedzie przez największą liczbę województw, czyli 8. Rekordowa będzie też liczba punktów pośrednich, w których będą się zatrzymywać - to aż 30 jednostek PSP. Po co to wszystko? Podobnie jak w latach ubiegłych tak i w tym roku przejazd ma cel charytatywny. Tym razem strażacy chcą zainicjować zbiórkę pieniędzy, by pomóc kolegom strażakom z Ukrainy.
Wśród kolarzy tegorocznego maratonu, podobnie jak w latach poprzednich, jest Szymon Koszykowski - oławianin i zawodowy strażak PSP w Oławie, który po tym, gdy przestał dźwigać ciężary, całą swoją sportową pasję skupił na kolarstwie.
- Zawsze lubiłem jeździć na rowerze - mówi. - Z czasem przerodziło się to w pasję i od około 10 lat zajmuję się kolarstwem na poważnie, chociaż cały czas jest to forma spędzania wolnego czasu. Charytatywny ultramaraton jest pomysłem kolegów strażaków z Wrocławia i Słupska, którzy zaprosili mnie do grupy trzy lata temu. Wtedy zbierali pieniądze na rehabilitację dla Ryszarda Szurkowskiego oraz Karola Domagalskiego, którzy ulegli wypadkom w trakcie wyścigów kolarskich. Uznałem, że jeżeli mogę w ten sposób komuś pomóc, to czemu nie. I tak się zaczęło. W tym roku jadę z nimi po raz trzeci.
Ponieważ jeździ rowerem regularnie, więc o braku kondycji nie ma mowy. Z doświadczenia też, wie jak prawidłowo dbać o nawodnienie i co jeść podczas jazdy oraz jak rozłożyć siły, by organizm nie odmówił posłuszeństwa, a rajd był przyjemnością, nie stresem. I chociaż to najdłuższa z dotychczasowych tras, to rozłożona na trzy dni, więc - jak mówi oławianin - nie powinno być problemu. - Chciałbym również podziękować właścicielom firmy "Kurcze Pieczone", którzy nas wspierają finansowo oraz zapewniają posiłek na trasie w tych niełatwych czasach. Bez wsparcia takich ludzi organizacja akcji nie byłaby możliwa - dodaje.
Oprócz kolegów strażaków panu Szymonowi mocno kibicuje 9-letni syn Paweł, który podobnie jak tata chce w przyszłości być strażakiem i też bardzo lubi jeździć rowerem. Często jeżdżą razem. Paweł jest jednak jeszcze za mały - by wziąć udział w ultramaratonie, dlatego odcinek z Wrocławia do Oławy przejechał w samochodzie serwisowym radia Eska. Nie na rowerze, za to z ojcem w Dniu Ojca.
Napisz komentarz
Komentarze