Wczoraj opublikowaliśmy relację pana Adriana, który spodziewanej pomocy w szpitalu nie otrzymał. Zaniepokojony kleszczem u dziecka, parę dni temu odwiedził nocą oławski szpital, gdzie jednak nie uzyskał spodziewanej pomocy. Jak relacjonuje pan Adrian, lekarz podczas nocnego dyżuru "nie odrywając nosa od pasjansa stawianego na komputerze, odesłał nas do domu z kleszczem w nodze, mogącym wywołać zapalenie opon mózgowych, bez jakiejkolwiek choćby próby pozbycia się z nogi insekta".
Zapowiedzieliśmy wtedy, że o wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy doktora Jakub Wilczyński, kierownika nocnej i świątecznej pomocy w naszym szpitalu i czekamy na odpowiedź, aby gwoli rzetelności uzupełnić tekst o relację drugiej strony.
Taką odpowiedź właśnie otrzymaliśmy. Oto jej cała treść:
- Szanowna Gazeto - pisze doktor Jakub Wilczyński, kierownik nocnej i świątecznej pomocy w naszym szpitalu. - Odnosząc się do opublikowanego artykułu, na początku pragnę zaznaczyć, iż zweryfikowałem przebieg wizyty, jej zasadność i merytorykę. Pisanie podobnych informacji do lokalnych gazet, jak każda inna forma skargi czy pomówienia wymaga przede wszystkim rzetelności. Tak w tym przypadku niestety nie było. Po pierwsze lekarz nie wyraził zgody na wykonanie zdjęcia, a tym bardziej jego publikowanie, a to niestety stało się faktem. Sprawę z powództwa cywilnego (prywatno-skargowego) w oparciu o artykuły dotyczące pomówień funkcjonariuszy publicznych wszczynamy już w poniedziałek zarówno przeciwko Panu Adrianowi jak i Państwu, gdyż nie po raz pierwszy Gazeta publikuje dane nie weryfikowane, tak było z artykułem o Ukraince od której miała zostać pobrana opłata za wizytę - nie miało to miejsca a Ukrainka był od lat w Polsce nieubezpieczona i nie przysługiwało jej żadne, ale to żadne prawo do świadczenia zdrowotnego, podobnie jak nie przysługuje ono nieubezpieczonemu Polakowi. Ale do tego jeszcze wrócę. Kolejna sprawa, kleszcz, który podobno miał być wcześniej w obrębie skóry pacjenta, został urwany w domu, a w skórze pozostał jedynie fragment odnogi po owadzie. Lekarz Nocnej Pomocy ma w takim przypadku zakaz rozgrzebywania miejsca, a winny jest skierować Pacjenta do Poradni Chirurgicznej zgodnie z zaleceniami ogólnopolskimi, gdyż posiada ona niezbędne mikro narzędzia do usunięcia resztek owada, a to właśnie wyartykułował pacjentowi lekarz dyżurujący w tym dniu. W miejscu ugryzienia stwierdzane było zaczerwienienie typowe odczynowi, nie było natomiast rumienia wędrującego, zatem dalsza diagnostyka w oddziale zakaźnym nie była konieczna. I na koniec kompletna bzdura, lekarz nie ustawiał pasjansa, ale skoro Pacjent z tyłu monitora wie lepiej, nie ma możliwości zaprzeczyć. Szanowna gazeto, Niewiarygodny w żadnym swoim zdaniu pacjencie Adrianie, my jako przychodnia nie zachęcamy do odwiedzania nas, a tym bardziej jak Pan powiedział „nie polecania odwiedzin na dyżurze nocnej opieki zdrowotnej oławskiego szpitala". Z naszej strony natomiast zwracamy uwagę, iż mają Państwo, w tym Pan również, możliwość bezgranicznego korzystania z Nocnej Pomocy w Brzegu, Strzelinie i Szpitalu im. Falkiewicza we Wrocławiu, co gorąco polecamy.
OD REDAKCJI:
- W celu dopełnienia wymogu rzetelności niezwłocznie (23 czerwca rano) skontaktowaliśmy się z doktorem Wilczyńskim, który ucieszył się, że przed publikacją pamiętaliśmy o nim. Wcześniej zresztą wielokrotnie prosił, aby zawsze tylko z nim się kontaktować w sprawach nocnej pomocy. Poprosiliśmy o komentarz. Otrzymaliśmy odpowiedź, że do wieczora ją otrzymamy. Nie otrzymaliśmy. Ponowne zapewnienia doktora mówiły o kolejnym dniu - mieliśmy otrzymać odpowiedź do godz.18-19. Uzgodniliśmy z nim, że gdy jej nie będzie, publikujmy stronę pana Adriana z zapowiedzią, że będzie ciąg dalszy - czyli strona szpitalna. Ponieważ odpowiedzi tego dnia znów nie było, zgodnie z umową tekst opublikowaliśmy z uzgodnioną adnotacją. Gdy tylko odpowiedź otrzymaliśmy - dzisiaj (26 czerwca) o godz.19.00, niezwłocznie ją publikujemy.
- Pan Adrian, owszem, napisał do nas, że otrzymał zgodę na publikację wizerunku i nazwiska lekarza, ale ani nazwiska (nawet inicjałów), ani zdjęcia nie opublikowaliśmy bez zamazania twarzy. Że było to skuteczne, świadczą prośby w komentarzach na FB, abyśmy podali dane lekarza.
- Gazeta publikuje takie materiały interwencyjne w interesie publicznym - sprawy służby zdrowia są wśród najważniejszych spraw mieszkańców.
Napisz komentarz
Komentarze