Urodził się w Stanach Zjednoczonych, ale wychowywał w Wielkiej Brytanii. Koszykówki uczył się między innymi w Niemczech, a gra dla … Polski! Kim jest Jeremy Sochan, kolejny reprezentant biało-czerwonych w NBA?
Polskie korzenie
Sportowe tradycje były rodzinie Sochanów kultywowane od pokoleń. Mamą Jeremego jest byłą koszykarka, Aneta Sochan. Dziadek Juliusz był aktywistą w związanej z koszykówką organizacji turystycznej. Pradziadek Zygmunt to z kolei były piłkarz Warszawianki.
Biologicznym ojcem był Amerykanin Ryan Williams, który zmarł tragicznie w wyniku wypadku samochodowego kilkanaście lat temu. Rodzice poznali się na uczelni w stanie Oklahoma. W momencie śmierci ojca, Jeremy mieszkał już w Anglii, gdzie jako sześciolatek stawiał pierwsze kroki w koszykówce w Southampton. Rodzinne korzenie, letnie wakacje w Polsce i starania rodziców o kontakt z PZKosz, doprowadziły do gry w kadrze i mistrzostwach Europy dywizji B.
Draft NBA
Reprezentacja Polski juniorów, seniorów i gra w lidze niemieckiej doprowadziły w końcu do przenosin do Baylor w stanie Teksas. Na tamtejszej uczelni spędził rok i zdecydował się na udział w drafcie do NBA. Ale czym właściwie ten draft jest?
W największym uproszczeniu można przyjąć, że to powtarzany co roku proces, który ma na celu uzyskanie przez kluby z NBA praw do nowych zawodników. Najczęściej chodzi o zawodników, którzy kończą amerykańskie uczelnie.
W rezultacie, klub zyskuje pierwszeństwo do zawarcia z zawodnikiem kontraktu w ramach Ligii NBA. Co ciekawe, prawo to jest zbywalne, więc można sprzedać zawodnika, wymienić lub po prostu się go zrzec. Draft składa się z dwóch rund, po trzydziestu zawodników każda. Drużyny mają prawo do wybrania jednego zawodnika w rundzie, chyba że to prawo wcześniej rozdysponowały inaczej (np. oddały).
Kolejność wyboru to rezultat losowania na podstawie wyników z sezonu wcześniejszego. Najsłabsze ekipy mają pierwszeństwo, a najsilniejsze wybierają jako ostatnie. Taki zabieg ma na celu zrównywanie i balansowanie poziomu.
Draft NBA w skrócie:
- 2 rundy po 30 zawodników
- Każdy zespół wybiera jednego zawodnika w rundzie
- Kolejność wyboru jest losowana na podstawie rezultatów z poprzedniego sezonu
- Prawo do zawodnika i kolejności losowania jest zbywalne
Polacy w NBA
Niejeden Polak zarywał noc, żeby oglądać zmagania rodaków w najlepszej lidze koszykarskiej świata. Inni ograniczali się do obstawiania w aplikacjach: https://www.probukmacher.pl/bukmacherzy/betcris-opinie/betcris-aplikacja/, a jeszcze inni po prostu śledzili doniesienia.
NBA to elitarne środowisko, które zyskało dodatkowej popularności za sprawą kariery Marcina Gortata, który został wybrany w drafcie z 2005 roku. Wcześniej, dwóch innych Polaków wybranow NBA w roku 2003. Maciej Lampe i Szymon Szewczyk nie zrobili jednak takiej kariery jak Gortat. Te drugi nie rozegrał żadnego spotkania.
Sochan w San Antonio Spurs
Sochan został wybrany z numerem 9 przez San Antonio Spurs. To pięciokrotni mistrzowie z lat 1999, 2003, 2005, 2007, 2014, którzy grają w dywizji zachodniej. Trenerem jest Gregg Popovich, który pełni tę funkcję od 1996 roku i jest ojcem wszystkich wspomnianych tytułów NBA.
Klub jest obecnie w trakcie przebudowy i przez trzy sezony z rzędu nie awansował do play-offów. Nie należy się zatem spodziewać szybkiego powrotu do największych sukcesów, co nie zmienia faktu, że Jeremy Sochan trafił bardzo dobrze.
Popovich to legenda trenerska na skalę całej Ligi, a jego potencjalne wsparcie dla młodego 19-latka ma nieocenioną wartość dla przyszłego rozwoju. Co więcej, eksperci twierdzą, że nasz reprezentant do zawodnik idealnie dobrany stylowo pod preferencje trenera.
- Jeszcze to do mnie nie dotarło. Będzie stres i presja, ale myślę, że gram dobrze w takich warunkach – mówił sam nastolatek po zakończeniu draftu na antenie Canal+.
Wybór w pierwszej dziesiątce to również wyraz uznania dla potencjału naszego reprezentanta. Na tych pozycjach wybiera się najbardziej perspektywicznych i obiecujących graczy. Nie pozostaje nic innego, jak uważnie śledzić rozwój i dalsze losy Sochana w NBA!
(tekst sponsorowany)
Napisz komentarz
Komentarze