- Będziemy szukać dalej - dodaje wiceburmistrz i przypomina, że do wylotu przy Odrze nikt nie chciał się przyznać, a jest to stara kanalizacja, która została prawdopodobnie wybudowana w latach 70. - Mamy w jej okolicy spółdzielnię mieszkaniową, innych zarządców budynków, drogę krajową, która jest bezpośrednio pod rurociągiem, ale nikt nie chciał się przyznać do wylotu. Zapadła więc decyzja, że my jako miasto przejmujemy ją i legalizujemy ten odpływ. Wtedy Wody Polskie kazały nam zrobić operat wodnoprawny i na tej podstawie będzie pełna dokumentacja oraz legalizacja tego odpływu, czyli dostaniemy decyzje na jego użytkowanie. Po pewnym czasie okazało się, że nie ma decyzji z Wód Polskich w tej sprawie, ponieważ ten otwór został zalegalizowany z mocy prawa i nam go zapisano. Na tym sprawa się kończy, jeżeli chodzi o sprawy proceduralne. Sam fakt, że coś tam leci - próbujemy zdiagnozować. Nie jest to jednak takie proste. Mamy poniemieckie sieci, które wciąż nie są do końca zdiagnozowane. Wiem, że mieszkańcy mówią o tym, że nie pada deszcz, a tam coś cieknie i wtedy też zapach jest najmniej przyjemny i substancja wygląda nieciekawie, ale przypominam, że to są uliczne kanały, które w trakcie opadów zbierają wszystko. Przy małej ilości wody to gnije i gdy ktoś wleje do takiego kanału niedużą ilość wody, to to wszystko wycieka, a postać oraz zapach tego jest nieciekawy. Gdy są normalne opady deszczu, to jest wypłukiwane i wtedy tego nie ma problemu.
O sprawie pisaliśmy TU:
https://www.tuolawa.pl/artykul/24863,to-nie-bangladesz-tylko-centrum-europejskiego-miasta-w-xxi-w
https://www.tuolawa.pl/artykul/24887,miasto-reaguje-na-bangladesz
https://www.tuolawa.pl/artykul/25498,co-plynie-z-tej-rury-wprost-do-rzeki
*
Władze państwowych Wód Polskich po katastrofie ekologicznej w Odrze rozpoczęły w całej Polsce kontrolę wylotów odprowadzających ścieki i wody opadowe do rzek, w tym do Odry. Jak czytamy w czwartkowym wydaniu "Rzeczpospolitej" (z 18 sierpnia) pierwsze wyniki są alarmujące: "Inspektorzy zidentyfikowali już ponad 17 tys. urządzeń, które nie miały uregulowanego stanu formalnoprawnego lub nieznany był ich właściciel", a w samym samym dorzeczu Odry „naliczono ich aż 5816 - kontrole na razie potwierdziły, że tylko na 3,5 tys. wydano pozwolenia. Do dziś stwierdzono, że 282 wyloty są nielegalne" - czytamy w artykule. Pierwsze 57 spraw trafiło już na policję, z czego 20 dotyczy właśnie Odry.
- Zgodnie z prawem wodnym do rzek mogą być wprowadzane tylko oczyszczone ścieki bytowe, komunalne lub przemysłowe - napisano w wyjaśnieniu spółki Wody Polskie. - W pozwoleniu wodnoprawnym nakłada się na zakład szereg niezbędnych warunków i obowiązków, w tym przede wszystkim określa się najwyższe dopuszczalne wartości stężeń substancji zanieczyszczających, występujących w danych ściekach, które muszą być spełnione przed wprowadzeniem ścieków do wód".
W artykule zwrócono uwagę, że "nielegalne wyloty są poza wszelką kontrolą". "Prawo nie przewiduje zresztą za to bolesnych konsekwencji. Rura musi zostać zlikwidowana, a właściciel zapłacić karę, tzw. opłatę podwyższoną. Wynosi ona 500 proc. opłaty zmiennej za wprowadzanie ścieków" – napisano.
Napisz komentarz
Komentarze