Kolejne dni - walka z żywiołem
Na szczęście pogoda sprzyjała. Poza licznymi piorunami, burza przyniosła intensywny opad deszczu. Po konsultacji z francuskimi strażakami o trzeciej w nocy zapadła decyzja o powrocie do bazy. Nowe pożary nie pojawiły się. Znowu krótki sen i pobudka. W niedzielę rano krótka chwila na analizę mapy okolicy, w której się znajdowali, i rzut okiem na skalę zniszczeń, jakie przyniosły pożary. Ruszyli do wyznaczonych zadań.
Tysiące hektarów lasów iglastych, przez które przetoczyły się niedawno pożary i torfowa gleba.
- Niesamowity widok - przyznaje oławianin. - Co kilka, kilkanaście metrów z ziemi wydobywa się dym. Co pewien czas wychodzi ogień. To tzw. "fire-spoty", czyli miejsca, gdzie pożar wciąż płonie, ale kilkadziesiąt centymetrów pod powierzchnią ziemi. Każde takie miejsce może stać się ponownym źródłem pożaru. Do każdego trzeba więc dotrzeć, rozkopać i ugasić. To było nasze zadanie. Gdy wlewamy wodę do takiej dziury, już po chwili widać było, jak zaczyna wrzeć. Ktoś wpadł nawet na pomysł, by jedną z racji żywnościowych wsadzić do środka, dzięki czemu już po chwili był ciepły posiłek.
Tak wyglądały ich kolejne dni we Francji. Wyjazd z bazy o 8.00, powrót ok. 20.00. Cały dzień dogaszanie tego, co zostało po przejściu pożaru. Francuzi wskazywali im codziennie kolejne lokalizacje. Najpierw starali się mocno pomagać w organizacji działań. Czasem aż za mocno... Później zobaczyli, że wystarczy wskazać miejsce, a z całą resztą polscy strażacy już sami sobie poradzą. Logistycy dowozili im prowiant w porze obiadowej, dowódcy kierowali pracą na poszczególnych odcinkach bojowych. Zwykle pojazdy pożarnicze się sprawdziły. W miejsca trudno dostępne dojeżdżali quadami.
- A to, co najważniejsze, polscy strażacy wykonali kawał ciężkiej i dobrej roboty, nie unikając wysiłku, co zostało zauważone i docenione przez kolegów z Francji - mówi zastępca komendanta KP PSP w Oławie. - Nasza obecność we Francji została też zauważona. Wizyty przedstawicieli władz lokalnych, Komisji Europejskiej, czy ministerstwa spraw wewnętrznych z kierownictwem modułu to jedno. To, co naprawdę sprawiało, że czuliśmy dumę, to oznaki sympatii ze strony mieszkańców. Ludzie, którzy wychodzili przed domy, widząc nasze samochody, machali do nas, bili brawo. Wiele plakatów, napisów na kartonach - merci pompiers polonais! Nawet dzieci przychodzące do naszych samochodów, przynoszące laurki. Może i nie było spektakularnej walki z ogniem, ale widząc tę ogromną wdzięczność u ludzi, którzy otarli się o utratę swoich domostw, czuliśmy, że trzeba zrobić możliwie dużo, dać z siebie wszystko, by naprawdę zasłużyć na okazywaną wdzięczność. I chyba daliśmy radę...
Jesteśmy po to by ratować życie i mienie
W 2018 roku moduł GFFFV Poland pomagał przy walce z pożarami w Szwecji. W ubiegłym roku w Grecji. Teraz Francja. Można zakładać, że w związku z postępującymi zmianami klimatu kolejne lata również nie będą spokojne i nasi strażacy doskonale zdają sobie z tego sprawę. - Europejski Mechanizm Wspólnotowy to niesamowite narzędzie, które pozwala uzyskać konkretne wsparcie, gdy skala zagrożeń przekroczy możliwość danego państwa - mówi Krzysztof Gielsa. - To też dowód na wspólnotę i solidarność europejską. Jesteśmy dumni, że stanowimy element tego mechanizmu, że także przyczyniamy się do budowy wizerunku naszej formacji w skali europejskiej. Staramy się realizować stawiane zadania najlepiej, jak potrafimy, wykorzystując posiadaną wiedzę i doświadczenia. Jesteśmy po to, by ratować życie i zagrożone mienie. Tak mówimy my, polscy strażacy, i tak też mówią strażacy, których spotkaliśmy podczas misji w Żyrondzie.
*
Autorem zdjęć dołączonych do artykułu (więcej na naszej stronie tuOlawa.pl i na naszym FB) jest kpt. Piotr Zwarycz, dla którego była to już trzecia, po Szwecji i Grecji, misja. Jego zdjęcia zdobyły wiele medali i wyróżnień na wystawach polskich i światowych, bo - jak mówią jego koledzy strażacy - Piotr potrafi uwiecznić potęgę i skalę zniszczeń, jaki niosą żywioły, oraz pracę strażaków. Może dlatego, że jest jednym z nas.
Poza tym, że Piotr robi niesamowite zdjęcia, na co dzień pełni służbę w JRG w Radzionkowie, na Śląsku.
Napisz komentarz
Komentarze