Rodzina Treske z Ratowic
Budynkiem, który wyróżnia się w naszej miejscowości, jest usytuowany w sercu Ratowic kompleks ze świetlicą, biblioteką i sklepem. Obecnie zabytek stanowiący centrum wsi, zamiast być wizytówką sprawia dość przygnębiające wrażenie. Nie zawsze tak było.
Obiekt powstał w 1905 r. Niestety, nie wiemy, kto go wybudował, natomiast późniejszym właścicielem był Hermann Treske. W Ratowicach mieszkały dwie rodziny o tym nazwisku. Dom, który obecnie zamieszkują państwo Włodarscy i Haczkowscy także należał do Treske. Wcześniej znajdowała się tam najstarsza gospoda. Zapewne gastronomiczne doświadczenia i finansowy dostatek skłoniły do zainwestowania w nowe przedsięwzięcie, które stało sie przykładem rodzinnego biznesu. Hermann, jego żona Berta i trójka dzieci Hilde, Elsa i Georg musieli ciężko od świtu do nocy pracować, żeby całość dobrze prosperowała…
Przyjrzyjmy się funkcjom i wyglądowi budynku.
Od strony frontowej były trzy wejścia. Pierwsze od lewej prowadziło do świetlicy. Drugie, środkowe, do małego korytarzyka z okienkiem na frontowej ścianie. Z korytarzyka na lewo drzwi prowadziły do restauracji, a po prawej, do pomieszczenia z kilkoma prostymi stołami, gdzie przychodzono napić się piwa. Z tego pomieszczenia wchodziło się także do kuchni i sklepu mięsnego. W kuchni znajdowały się wewnętrzne schody, prowadzące na górę, do sypialni właścicieli. Restauracja i gospoda były całością, która łączyła lada barowa znajdująca się za ścianką z okienkiem. Wewnątrz restauracji był mały, przeszklony pokoik, który wykorzystywano m.in. do spotkań różnych organizacji. Z sali restauracyjnej także wiodły drzwi do świetlicy.
Trzecie, frontowe, prawe wejście prowadziło do sklepu mięsnego. Z boku sklepu, po prawej stronie mieściła się chłodnia do przechowywania towarów. Całe piętro budynku stanowiły prywatne pomieszczenia rodziny Treske.
Do parku za budynkiem wchodziło się przez potężną, drewnianą bramę, która połączona była po prawej stronie ze stajnią. Z tyłu stajni znajdowała się rzeźnia i masarnia. Kompleks od strony budynku państwa Snopek zamykała kręgielnia.
W parku po przeciwnej stronie bramy znajdowała się letnia scena, a po lewej budynki gospodarcze, gdzie m. in. garażowano samochód i bryczkę.
Jak na początek XX w. kompleks był bardzo nowocześnie wyposażony. Ciepło zapewniało centralne ogrzewanie, woda płynęła z kranów, a ubikacje wewnętrzne (pomieszczenie po prawej stronie sceny w świetlicy) niczym nie różniły się od obecnych.
Latem w środku budynku niewiele się działo, mimo, że obiekt był otwarty przez cały tydzień. Goście, głównie z Wrocławia, pojawiali się dopiero w sobotę i niedzielę. Wówczas bawiono się, spożywano posiłki, grano w kręgle w części parkowej, pod kasztanami. Zima była czasem szczególnie pracowitym dla rodziny Treske. Mieszkańcy mieli więcej wolnego czasu, barkarze wracali do domów i chętnie spędzali czas przy kuflu piwa i ciepłych kiełbaskach. Następował okres towarzyskich spotkań, tanecznych wieczorków i różnych wiejskich uroczystości. W świetlicy regularnie spotykali się członkowie Stowarzyszenia Barkarzy, którzy swoją obecność zaakcentowali dwoma podwieszonymi pod sufitem Sali statkami. Modele statków zdejmowano raz do roku, kiedy to marynarze wraz z całymi rodzinami ze śpiewem i lampionami szli w pochodzie naokoło wsi i nieśli je na swoich barkach. "Gasthaus Treske" stał się także siedzibą Towarzystwa Śpiewaczego, Stowarzyszenia Weteranów I Wojny Światowej, a przez pewien okres miejscem gdzie także opłacało się podatki.
Złoty okres rodzinnego przedsiębiorstwa przerwała niespodziewana śmierć seniora rodu Hermana. Wkrótce zmarła także jego żona Berta. Dorosłe już dzieci opuściły Ratowice, a obiekt wydzierżawiły znającemu język polski byłemu pracownikowi i jego żonie. Nowy gospodarz radził sobie znakomicie, ale wkrótce wybuchła II wojna i około1943 roku obiekt stał się własnością IG Farben, a później firmy Krupp. Restauracja działała do końca wojny, świetlicę zamieniono na magazyn, a masarnię i sklep mięsny przejął były dzierżawca.
Syn Hermana Treske, Georg, zginął na początku wojny, a siostry wyjechały do zachodnich części Niemiec. Z racji wieku zapewne już nie żyją.
Wszystko wskazuje na to, że ród Treske miał korzenie polskie. W Jelczu – Laskowicach boczna uliczka niedaleko pałacu nosi imię Jerzego Treske. Pochodził on z Nowego Dworu i był szanowanym, światłym obywatelem, właścicielem tłoczni oleju. Wsławił się aktywnością na rzecz przywrócenia odprawiania mszy w języku polskim w tutejszych kościołach. Był autorem anonimowej petycji, w której wykazywał m.in. przewagę ludności polskiej nad niemiecką na naszych terenach. Według niego, ok. 1830 r. w Ratowicach było 58 gospodarstw polskich i tylko 7 niemieckich. Podczas przesłuchania przed władzami niemieckimi powiedział: "Moim językiem ojczystym jest język polski i choć znam język niemiecki, jak większość tutejszych Polaków, polskie Słowo Boże jest dla nas bardziej zrozumiałe i bliskie. Nowy porządek nabożeństw krzywdzi ludność polską, stawiając ją w gorszym położeniu od Niemców, a petycję złożyłem po naradzie ze wszystkimi parafianami, w ich imieniu".
Jerzy Treske pomagał także mieszkańcom Ratowic w napisaniu petycji, a następnie w jej dostarczeniu do władz kościelnych we Wrocławiu.
Nie ulega wątpliwości, że Jerzy był spokrewniony z Hermanem Treske z Ratowic. Jak bliskie było to powinowactwo, nie wiemy. Syn właściciela świetlicy miał na imię Georg (po polsku Jerzy). Może nadano mu to imię na cześć przodka?
Napisz komentarz
Komentarze