Wigilia to taki dzień, gdy zwierzęta i politycy mówią ludzkim głosem. Nie wiadomo co bardziej szokujące. Miałem strachliwą ciotkę, co całą Wigilię z zatyczkami na uszy chodziła. I nie chodziło jej o zwierzęta. U nas w Wilkowyjach to pół rządu na Wigilię zjeżdża, jakby czapkę niewidkę zakładali. Nic spod tej czapki nie widać, ani kawałka polityka. Tylko troskliwa matka, sprawiedliwy ojciec, zabawny wujek. Ale ludziom nie do śmiechu. Bo trudno tak odzapomnieć te obrazki telewizyjne, te szczucie na przeciwnika, te kąśliwe riposty, gdzie nie o sprawę chodzi, ale o dowalenie przeciwnikowi.
Pod pewnymi względami to jeszcze gorzej. Bo jak widzisz, że oni w to wszystko nie wierzą, że to dla mamony, władzy, chęci wywyższenia się nad innych, a potem rozejrzysz się dookoła, to widzisz, że oni tak na niby, ale emocje w ludziach prawdziwe – ludzie przez to za jednym stołem nie chcą siadać, no bo jak się przełamać opłatkiem ze zdrajcą?
Ksiądz Biskup już trzeci raz Stół Odpuszczenia stawia, bo mówi, że bez tego nijak potem do Wigilii zasiąść. W największej salce katechetycznej, długaśny stół, a przy nim cała wieś. Nie cała na raz, tylko po kawałku. Losowanie na mszy w niedzielę jest i każdy godzinę losuje. I potem 23 grudnia każden jeden z rodziną na określoną godzinę przychodzi i na wyznaczonym miejscu siada. Najpierw trzeba coś miłego o sąsiadach powiedzieć, a że miejsca losowane, to nigdy nie wiesz, na kogo trafisz. Wróg to Twój może być zaciekły, a i tak coś miłego powiedzieć musisz. Potem sam musisz powiedzieć, czego w tym roku żałujesz. Ale nawet to nie jest najgorsze, bo potem każden mówi jakim jest człowiekiem i co dla niego ważne, ino że nie wolno niczego i nikogo atakować. Po co żyjesz? – pyta każdego Ksiądz Biskup i to wyrafinowana tortura jest, bo trudno tak przy rodzinie i sąsiadach na głos kłamać. A prawda jest czasem taka, że człowiek tego sobie sam po cichu nie powie, a co dopiero przy wszystkich na głos. Na koniec każdy, co po sąsiedzku siedzi, ma powiedzieć jak bliźniemu w osiągnięciu celu pomóc może. I dopiero potem dostajesz karteczkę, co przepustką na Pasterkę jest.
Że to nie przelewki, to się w zeszłym roku okazało, jak Czerepach telewizyjną szopkę se zrobić chciał i na Pasterkę ekipy telewizyjne sprosił. Ale że karteczki nie miał, to go nie wpuszczono i tyle z tego miał, że telewizje pokazały, jak się jego ochrona rządowa szarpie z księdzem Maciejem i Michałową. Czerepach, wiadomo, na żaden Stół Odpuszczenia nie przyjdzie, bo dla niego polityka bez kłamstwa i wzniecania nienawiści to polityka wykastrowana, więc już do nas na Pasterkę nie przyjeżdża. Nawet Ksiądz Biskup nie żałuje, bo nie ma czego.
Ale Prezydent Kozioł przychodzi. W tym roku szczerze powiedział, że żałuje, że Prezydentem został, bo to takiej gnidzie jak Czerepach pozwoliło zostać realnym szefem państwa. A gdyby tych wyborów prezydenckich nie wygrał, to Polska Partia Uczciwości bez władzy by zdechła i może by nam wszystkim było lepiej. Tu go Ksiądz Biskup, brat bliźniak rodzony napomniał, że skoro źle o Czerepachu mówi, to powinien teraz coś o nim dobrze powiedzieć. Zadumał się nasz Prezydent, z myślami widocznie walczył, przełamywać się musiał, wreszcie cisza zrobiła się nie do zniesienia, nie tylko wszyscy za stołem się w niego wpatrywali, ale i ci z następnej godziny – przez okna i z sieni. Nie było rady, trzeba było o Czerepachu coś powiedzieć.
Czerepach – powiada – jest jak drogowskaz. Pokazuje, że jest droga, na której wszystko wolno, byle sukces odnieść. Gdzie ludzkie złe emocje władzę twoją umacniają, aż się półbogiem poczuć możesz. Ale że na tym drogowskazie gęba czerepachowa jest, to w sumie może dobrze. Bo jak na nią wkroczysz, to powrót trudny, prawie niemożliwy. Więc dzięki Czerepachowi łatwiej zrozumieć, kim będziesz jak złemu zawierzysz.
Spojrzeli my wszyscy na Biskupa, bo to tak zwany trudny komplement był, ale Biskup tylko westchnął i mówi: co zrobisz jak gena nie wydłubiesz. Zgadzam się z bratem-bliźniakiem moim, bo sam nic lepszego nie wymyślę.
Pietrek
Napisz komentarz
Komentarze