- Budżet na rok 2023 mógłby wyglądać inaczej, gdyby nie sytuacja w kraju i na świecie?
- Na pewno tak, zwłaszcza że wszystkie samorządy mierzą się ze wzrostem kosztów energii elektrycznej. I, niestety, większe opłaty oznaczają mniej inwestycji. Coś za coś...
- W jaki sposób będziecie szukać ewentualnych oszczędności?
- Zakładamy, że za energię elektryczną zapłacimy o 600 tys. złotych więcej niż w poprzednim roku. Szukamy różnych opcji oszczędności, nawet poprzez drobne rzeczy, jak chociażby mniej ozdób świątecznych. Mieszkańcy zapewne zauważyli, że udekorowaliśmy lampkami tylko trzy ronda i skwer Jana Pawła II. Nie ma dekoracji na lampach ulicznych, chcemy wyłączyć jedną z sal Pływalni Miejskiej i ograniczyć oświetlenie tam, gdzie mamy nieckę basenową. Jeśli chodzi o lampy uliczne, to część z nich należy do Taurona, a część jest gminna. W tych miejscach, gdzie lampy są nasze, chcielibyśmy wyłączać co drugą z nich. Na pewno nie jest to polepszenie standardu życia mieszkańców, ale szukamy różnych rozwiązań.
- Gdy gmina Oława ogłosiła, że w godzinach nocnych lampy będą wyłączane, mieszkańcy oprotestowali ten pomysł w internetowych komentarzach. Wójt Artur Piotrowski wycofał się błyskawicznie...
- Dlatego uważam, że lepiej wyłączyć co drugą, niż wszystkie.
- W budynku CSiR działają obecnie dwie instytucje - Miejsko-Gminne Centrum Sportu i Rekreacji oraz Miejsko-Gminne Centrum Kultury. Która z nich wywiązuje się ze swoich zadań lepiej?
- Myślę, że ciężko je porównywać, ponieważ funkcjonują zupełnie inaczej i zajmują się różnymi rzeczami. M-GCK dzierżawi pomieszczenia od CSiR, by organizować różnego rodzaju koncerty, spektakle oraz zapewnić mieszkańcom możliwość korzystania z oferty kulturalnej. Centrum Sportu ukierunkowane jest na organizacji zajęć z wychowania fizycznego dla uczniów z naszych szkół, do tego dochodzą wydarzenia sportowe różnego kalibru. Nie wszystko, co robi CSiR jest zauważalne, a większość imprez przygotowywanych przez M-GCK jest spektakularna.
- Eventy sportowe też mogą być spektakularne.
- Zgadza się. To się dzieje, natomiast nie da się tego porównać chociażby z koncertami plenerowymi, organizowanymi przez Centrum Kultury.
- Mijają lata, ale nie zmienia się jedno - prezes CSiR Krzysztof Konopka wciąż jest pod ostrzałem grupy radnych...
- ...wiemy jakiej grupy.
- I tak, i nie, bo o ile w poprzedniej kadencji można było jasno sprecyzować, że chodzi o radnych Prawa i Sprawiedliwości, to obecnie krytykujących jest więcej i reprezentują różne opcje. Czy w tej krytyce są jakieś elementy, z którymi pan się zgadza?
- Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć. Czy dałoby się zarządzać Centrum Sportu i Rekreacji lepiej? Wszystko w życiu można zrobić lepiej. Rozważamy pewne zmiany w strukturze, prawdopodobnie w przyszłym roku wydarzy się reorganizacja, ale nie chciałbym jeszcze mówić o szczegółach.
- Na jednej z ostatnich sesji Rady Miejskiej w trakcie dyskusji o CSiR powiedział pan, że pewne działania zostały zainicjowane i niebawem powie pan o nich więcej.
- To jest właśnie to, o czym przed chwilą wspomniałem, ale dopóki nie przygotujemy się do tego odpowiednio, nie będę się szerzej wypowiadał.
- Chodzi tylko o zmiany organizacyjne czy personalne również?
- Głównie organizacyjne, choć nie wykluczam, że personalne również.
- Radny Piotr Stajszczyk sugerował, by Centrum Sportu i Rekreacji stało się jednostką budżetową gminy, tak jak kiedyś pierwotnie planowano. Taki scenariusz wchodzi w grę?
- Tak, trwałość projektu dofinansowanego ze środków unijnych wynosi pięć lat. Stworzyliśmy spółkę, by móc odliczyć podatek VAT, natomiast obecnie przychodzi czas refleksji i przemyślimy ten temat na nowo.
- Kto jest dziś pana opozycją?
- Dobre pytanie... Chyba nie mam opozycji totalnej, ale na pewno oponenci są. Jeśli jednak przedstawiają dobre pomysły, to staramy się z nich korzystać. Opozycja w tej kadencji raczej woli współpracować niż przeszkadzać. Relacje z radnymi mam dobre, choć oczywiście nigdy nie jest perfekcyjnie. Najwięcej niesnasek pojawia się przy okazji konstruowania nowego budżetu, bo każdy radny chciałby, by trafiły tam zadania, które dotyczą jego terenu, bo to będzie oznaczało, że zrobił coś dla swojego środowiska. Nie da się jednak co roku w każdej wiosce i na każdym osiedlu realizować dużych inwestycji. Mamy 15 miejscowości, 8 rad osiedlowych i każdy by coś chciał. A my niestety musimy wybierać i zawsze ktoś będzie niezadowolony.
- Jak pan ocenia swoje zaangażowanie w tej kadencji?
- Ideałów nie ma, natomiast jedynym obiektywnym osądem w tej kwestii mogą być wybory. Trudno mi powiedzieć, czy jestem dobrym burmistrzem czy złym. Ocenę tych kwestii pozostawiam mieszkańcom.
- W tej kadencji odbyło się 56 posiedzeń Rady Miejskiej (stan na 23 grudnia - przyp. red.), uczestniczył pan w 26, co daje nam 46% nieobecności. Od różnych ludzi słyszę też, że często nie ma pana w urzędzie...
- To wynika z kilku rzeczy. Zdarza się, że w trakcie sesji RM odbywają się inne przedsięwzięcia, na których powinienem być. Do tego dochodzą sprawy związane z problemami zdrowotnymi.
- Nigdy nie mówił pan publicznie o swoim zdrowiu. To pana prywatna sprawa, więc nie mam zamiaru naciskać, ale być może chciałby się w tej kwestii wypowiedzieć.
- Nie będę tego komentował.
- Wystartuje pan w kolejnych wyborach na burmistrza?
- Spodziewałem się tego pytania, zwłaszcza że wiele osób mnie o to pyta. Jest jednak jeszcze za wcześnie, by o tym mówić. Wiele rzeczy będzie miało wpływ na moją ostateczną decyzję.
- A gdyby musiał pan ją podjąć teraz?
- Do wyborów jest 1,5 roku. Przyjdzie czas, by o tym porozmawiać.
- Kiedy podejmie pan decyzję?
- Nie wiem. Pewne sprawy się toczą, na część z nich nie mam wpływu, każdy miesiąc przynosi różne rozstrzygnięcia, więc nie będę niczego deklarował.
- Wie pan co łączy Piotra Stajszczyka, Jacka Załubskiego, Marka Szponara i Dariusza Koprowskiego?
- Tak. Pan się uśmiecha, ja się uśmiecham, wiemy, o co chodzi...
- Proszę więc powiedzieć to głośno.
- To potencjalni kandydaci w walce o fotel burmistrza. Nie jest to żadną tajemnicą.
- Wymieniona przeze mnie czwórka chyba najbardziej czeka na pana decyzję, dotyczącą startu w wyborach.
- No to niech czekają dalej.
- Widzi pan wśród nich swojego następcę?
- Teoretycznie tak.
- O kim pan myśli?
- Nie chcę nikogo wskazywać. Czas pokaże.
- Spróbujmy to zawęzić do dwójki z pana samorządowego obozu - lepszym kandydatem byłby Dariusz Koprowski czy Marek Szponar?
- Nie odpowiem, bo obecnie tego nie wiem.
- Wybory samorządowe najprawdopodobniej odbędą się dopiero w 2024 roku, ale w 2023 będą wybory parlamentarne. Chciałby pan, żeby obecna partia rządząca straciła władzę?
- Może odpowiem przewrotnie. Jeśli tak by się stało, to nowa władza miałaby bardzo trudny start. Zabrnęliśmy w kilka ślepych uliczek i wyjście z nich będzie bardzo trudne. Kryzys się pogłębia, zwłaszcza że zbyt dużo pieniędzy rozdajemy. Spójrzmy na kwestię węgla, o której rozmawialiśmy wcześniej. Ile osób dostało przelew 3000 zł, a węgla wcale nie potrzebowało, bo zabezpieczyło się dużo wcześniej? Tego nie wiemy, ale niewątpliwie takie osoby są. W przypadku 500+ nie ma żadnych kryteriów dochodowych, więc najbogatsi, którzy świetnie sobie radzą bez tego wsparcia, również je otrzymują. Mamy więc w Polsce politykę rozdawania pieniędzy każdemu, czyli de facto kupowania sobie wyborców.
- Z tych słów jednoznacznie wynika, że chciałby pan zmiany władzy krajowej.
- Tak, bo jako kraj jesteśmy skonfliktowani z praktycznie wszystkimi sąsiadami oprócz Ukrainy. Unię Europejską traktujemy jak piętę achillesową, na własne życzenie jesteśmy z Brukselą skłóceni, więc ten kierunek prowadzenia polityki jest w mojej ocenie bardzo zły.
- Czego życzyłby pan sobie i gminie Jelcz-Laskowice w 2023 roku?
- Sobie i innym mieszkańcom przede wszystkim zdrowia, bo to jest wartość, którą zaczynamy doceniać dopiero w momencie, gdy pojawiają się problemy. Natomiast gminie życzę stabilności finansowej, bo to przy realizacji budżetu jest najważniejsze.
Napisz komentarz
Komentarze