Do pisania historii lokalnej nie wystarczy chęć szczera. By to robić dobrze, konieczne jest przygotowanie warsztatowe oraz znajomość stanu badań. Z dużym niepokojem obserwuję tendencję ostatnich lat. Pojawiają się kolejne publikacje, które wymagają krytycznej recenzji. I nie jest to polemika z autorem / autorami, lecz często męczące mierzenie się z brakiem warsztatu, błędami różnego rodzaju czy partactwem wydawniczym. Jedną z ostatnich publikacji tego typu, jest tomik Mateusza Kotasa. Zwykle zignorowałbym taką „publikację”, jednak autor szumnie zapowiedział jej udostępnienie w szkołach. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. I jak zwykle w przypadkach negatywnych recenzji, trzeba swoje stanowisko szczegółowo uzasadnić.
W ostatnich dekadach niewiele ukazało się nowych publikacji na temat obozu pracy, AL Fünfteichen (obecnie Miłoszyce na Dolnym Śląsku), jednej z największych filii obozu KL Gross-Rosen. Wyjątek stanowią studia Barbary Sawickiej i dr hab. Doroty Suli, pracowników działu naukowo-badawczego w Muzeum KL Gross-Rosen oraz popularno-naukowe artykuły zamieszczone w regionalnej „Gazecie Powiatowej – Wiadomościach Oławskich”. W ubiegłym roku zebrano je i opublikowano w tomie „Inni. Ludzie powiatu oławskiego” (t. 4)1. Ciągle dużą wartość zachowują opracowania w lat 70. XX wieku Tadeusza Dumina2 i Mieczysława Mołdawy3.
Pamięć o obozie jednak trwa. Na mogile pomordowanych więźniów w lesie niedaleko Miłoszyc składane są kwiaty. Władze Jelcza-Laskowic zadbały o utworzenie w Izbie Historii Marki Jelcz4 ekspozycji poświęconej zakładowi Friedrich Krupp Berthawerk AG (poprzednik JZS) oraz obozom pracy w Markstädt (obecnie Jelcz-Laskowice na Dolnym Śląsku) i Fünfteichen. Na osobną uwagę zasługują działania upamiętniające i popularyzatorskie Stowarzyszenia Lokalna Grupa Zwiadowców Historii5. Dzięki jego aktywności w pobliżu dawnego obozu w Miłoszycach ustawiono instalację poświęconą dziejom tego miejsca. Członkowie zbierają skrzętnie różne artefakty związane z obozem, popularyzują wiedzę na jego temat (często też występują w mediach6). W 2020 roku Stowarzyszenie otrzymało nagrodę „Świadek Historii”, przyznawaną przez Instytut Pamięci Narodowej.
Od niedawna działania w zakresie upamiętnienia dziejów obozu podjął nowo utworzony Ośrodek Edukacyjno-Historyczny „Ogniwo” w Jelczu-Laskowicach7. Z jego inicjatywy w styczniu 2023 roku zorganizowano krótką sesję, w czasie której przedstawiono m.in. publikację dyrektora Ośrodka, Mateusza Kotasa na temat dziejów obozu. Ponadto na budynku siedziby „Ogniwa” odsłonięto tablicę poświęconą więźniom AL Fünfteichen.
Dyrektora i placówkę przedstawiano już w lokalnych mediach8. Podjęcie przez nią tematyki obozu i pracy niewolniczej przykuło moją uwagę. Ciekaw byłem zwłaszcza zawartości zapowiadanej publikacji. W wywiadzie dla portalu „narodowcy.net” dyrektor Ośrodka informował w styczniu b. r., że:
(…) udało nam się wydać książkę o obozie Fünfteichen, która będzie kolportowana do szkół9.
Zatem – książka (nie broszura czy artykuł), w dodatku wysyłana do szkół, czyli zapewne zatwierdzona przez Kuratorium Oświaty jako materiał pomocniczy. Czy na pewno?
Publikacja M. Kotasa, licząca ok. 70 stron, składa się ze wstępu, ośmiu (sic!) rozdziałów i bibliografii. Trudno nazwać ją opracowaniem naukowym, czy choćby popularnonaukowym. Sam autor, by zapewne uprzedzić spodziewaną krytykę, we wstępie tak przedstawia cel publikacji opatrzonej podtytułem „Historia niemieckiego obozu pracy opowiedziana krwią”:
Ta praca ma przypomnieć miejscowym, ale i edukować ludność napływową (sic!). Stąd jej – mam nadzieję – nie nudna, przegadana i przesycona statystykami i długimi opisami treść. Starałem się ją bardziej opisać w formie beletrystycznej. Mieszając suche, często okrutne fakty, z bardziej radosnymi (sic!), obyczajowymi scenkami (s. 10).
I kontynuował dalej:
Łamiąc schemat naukowy, zrezygnowałem z przypisów w tekście, zachowując wartki tok, wszelkie odniesienia bibliograficzne podając na końcu publikacji. Być może spotkam się z tego powodu z krytyką, jednakże końcowa bibliografia jest dokładna (s. 11).
Cytaty te wiele mówią o podejściu autora do wybranego tematu i jego warsztacie pisarskim. Autor powinien się więc zdecydować, czy pisze historię obozu i uwzględnia rygory tego rodzaju pisarstwa (adekwatne do wagi problemu), czy też proponuje nam jakąś „formę beletrystyczną”, usprawiedliwiającą – nazwijmy to – luźny stosunek do wymogów warsztatowych. W tym ostatnim przypadku otrzymujemy (o)powieść fikcjonalną, swobodnie powiązaną z faktami (odsyłam autora do definicji beletrystyka).
Na podstawie czego powstała publikacja, poza ew. fantazją autora dopuszczalną w „formie beletrystycznej”? Krótki wykaz nazwany bibliografią zawiera niewiele mówiące czytelnikowi nazwy archiwów, kilka pozycji książkowych i tyleż samo stron internetowych z Wikipedią na czele (czemu nie Encyklopedią PWN?). Trudno pojąć, dlaczego autor uważa, że stworzył „dokładną” bibliografię.
Widać jaskrawo, że M. Kotasowi jest obcy warsztat historyka i żadna forma jego pisarstwa – naukowa czy „beletrystyczna” – nie jest w stanie tego ukryć, czy wytłumaczyć. Wymienia archiwa bez podania zespołów. Chętnie bym się dowiedział, co ważnego znalazł w trakcie kwerendy np. AP w Poznaniu czy AP w Warszawie (które zajmuje się historią stolicy). Chciałbym również wiedzieć, dlaczego autor nie skorzystał z materiałów Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich przechowywanych w Archiwum IPN, czy zbioru relacji zgromadzonych w Żydowskim Instytucie Historycznym.
M. Kotas pominął całkowicie źródła drukowane, aktowe i relacje świadków, np. akta Procesu Norymberskiego przeciwko A. Kruppowi (m.in. sprawozdania miesięczne zakładu Berthawerk itd.) czy wspomnienia Otto Schwerdta, Ernsta Israela Borsteina czy Karla Littnera. Wszystko to jest dostępne w niemieckich wydawnictwach źródłowych, czasem w tłumaczeniach na język polski10. W dodatku te publikacje, które autor raczył wymienić, sprawiają wrażenie całkowicie wybiórczo dobranych.
Autor zdaje się nie znać podstawowej literatury naukowej poświęconej III Rzeszy, dziejom obozów koncentracyjnych, nawet tej dostępnej po polsku od wielu lat11. Nie sięgnął także do podstawowych naukowych opracowań poświęconych dziejom obozów pracy w Laskowicach i Miłoszycach, które ukazywały się już od połowy lat 70. XX wieku. Ponadto nie uwzględnił obszernych prac magisterskich Anny Patykiewicz i Krzysztofa Piotrowskiego, powstałych już w XXI w. Ostatni z autorów podzielił się częścią wyników swych badań na łamach popularnego czasopisma „Odkrywca” (trzy części opublikowane w 2007 roku, każda zawierała wykaz wykorzystanej literatury przedmiotu). Brak jest także pracy D. Suli z 2014 r. o losach nieewakuowanych więźniów KL Gross-Rosen, w której mowa także o obozie miłoszyckim.
M. Kotas wymienił jedynie publikacje o charakterze popularno-naukowym (Iwona Płaczek) oraz reporterskim (Andrzej Bułat, Wacław Dominik). Ponadto w bibliografii uznał za stosowne wymienić rozprawy historyka i publicysty Feliksa Konecznego, zmarłego w 1949 r.
Podsumowując, M. Kotas nie wymienił (a z treści jego publikacji wynika, że także nie wykorzystał) podstawowych prac w języku polskim, nie mówiąc już o zagranicznych. Stanowią one fundament wiedzy o temacie, którym postanowił się zająć. To duża odwaga, by nie powiedzieć inaczej, zabierać się za wyłożenie jakiegoś zagadnienia, nawet w formie popularnej, nie znając aktualnego stanu badań…
Publikacja Mateusza Kotasa poza wyżej scharakteryzowaną „bibliografią” składa się ze wstępu i ośmiu (sic!) rozdziałów. Główną część autor poprzedza rozważaniami na temat charakteru narodowego / mentalności narodowej i czyni to na przykładzie Polski, Niemiec i Rosji. Kluczem interpretacyjnym do zrozumienia tego fenomenu jest dla niego koncepcja cywilizacji F. Konecznego, autora, który w ostatnich latach przeżywa renesans za sprawą polskiej prawicy. Jednocześnie autor przy wyborze tego klucza interpretacji nie zdaje sobie sprawy, że przywołując Konecznego de facto dehistoryzuje debatę historyczną, bo nie zauważa postępu i efektów późniejszych refleksji nad cywilizacjami czy kulturami. W takim ujęciu powoływanie się na historię ma tylko uniwersalizować i uwypuklać manichejską walkę dobra ze złem, jak ją rozumie i widzi autor. Nie ma to nic wspólnego z przedstawieniem istotnego zagadnienia historycznego.
(…) Między takimi dwoma cywilizacjami, umieszczona jest Polska – przedstawiciel cywilizacji łacińskiej – pisze M. Kotas. Oparta na prawie rzymskim, ideałach antycznych, a w sferze duchowej – na katolicyzmie. Skierowana na człowieka, jego cierpienie i niesienie pomocy w każdych warunkach. Stąd też postawa Polaków w czasie wojny. Pełna oddania, poświęcenia, współczucia. Stąd rzesze Polaków z tytułami Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, poświęcający swoje życie w zamian za wolność innych, narażających się przy ukrywaniu Żydów w czasie wojny. Postawa w znakomitej większości nienaganna, nakazująca czynić dobro i nieść pomoc, nawet wrogom ideologicznym. W imię wyższych wartości (s. 5).
Poziom górnolotnego uogólnienia i de facto banalizacji historii poprzez sprowadzenie jej do kilku formułek jest tu bardzo wysoki. Co ma z takimi wynurzeniami zrobić nauczyciel w szkole, którego taką publikacją chce obdarować M. Kotas?
W dalszej części skoncentruję się na wybranych fragmentach publikacji. Pomijam rozdział 1 pt. Rys historyczno-etniczny ziemi jelczańsko-laskowickiej, który w tej publikacji w ogóle nie powinien się znaleźć, bo nie ma nic wspólnego z tematem. Rozważania w 2 rozdziale pt. Niemiecka machina zagłady są przykładem braku podstawowej wiedzy historycznej, braku logiki czy po prostu zwykłego partactwa edytorskiego (ruch Hitlera przejął władzę w 1933 roku, a nie 1932, Anschluss Austrii pisze się dużą literą, natomiast „gróźb Niemieckich” (sic!) małą itd.).
Rozważania na temat genezy i programu ruchu narodowosocjalistycznego tworzą całą bibliotekę, podobnie jak prace o kolejnych etapach podboju Europy Środkowo-Wschodniej przez Hitlera. Napisanie kilku stron na dobrym merytorycznie poziomie na ten temat nie powinno być problemem. A jednak… Dywagacje autora o różnych godzinach wybuchu II wojny światowej dziwią czytelnika. Propagandowe zdjęcie „Niemcy łamiący szlaban graniczny…” autor też pozostawia bez komentarza (może myśli, że to fotografia reporterska?).
Raz autor pisze o bezwarunkowym poparciu społeczeństwa niemieckiego dla A. Hitlera, jednak w tym samym rozdziale w innym miejscu zwraca uwagę, że byli jacyś „wrogowie polityczni” nazistów. Nie znajdziemy jednak informacji ani o bezwzględnym rozprawieniu się z opozycją, emigracji tysięcy przeciwników nazizmu, represjach przeciwko Żydom i innym mniejszościom narodowym / religijnym (w tym Polakom w III Rzeszy).
Rozdział 3 pt. „Obóz Fünfteichen” budzi także szereg wątpliwości. Miłoszyce zmieniły nazwę w 1937 r. na Fünfteichen i było to związane z germanizacją słowiańsko brzmiących nazw. Brak znajomości literatury przedmiotu widać także i w tej części. Zakłady Kruppa nie specjalizowały się w …
(…) metaloplastyce. Produkowały elementy metalowe na rynek niemiecki (s. 23).
Cóż to za „elementy” czy „asortyment” wychodziły z przedsiębiorstw należących do Kruppów? Menażki lub guziki czy sprzączki do szelek żołnierskich? Hełmy? A może jednak armaty? Polecam autorowi obszerne opracowanie dziejów zakładów Kruppa pióra Lothara Galla lub choćby książki po polsku wydane wiele lat temu.
Podawanie informacji za Wikipedią nie świadczy o posiadaniu fachowej wiedzy… „Oddelegowywanie” więźniów AL. do „prac pomocniczych dla bogatych Niemców” (s. 25) nie jest poparte żadnym odwołaniem do źródeł. Chcę podkreślić, że przed kilku laty ukazała się publikacja ze wspomnieniami byłych niemieckich mieszkańców Miłoszyc, która była efektem projektu realizowanego przez Volkshochschule des Landkreises Diepholz12. Oczywiście, jest to kolejne ważne wydawnictwo M. Kotasowi całkowicie nieznane. Wprawdzie pojawiają się w tej książce informacje o zatrudnianiu robotników przymusowych do prac rolnych, jednak nie dotyczyło to więźniów.
Można się zastanowić nad prawdopodobieństwem takiej sytuacji. Kierownictwo Berthawerk było zainteresowane maksymalnym wykorzystaniem więźniów, pracowali ciężko i długo. Wysyłanie ich do „prac pomocniczych” było marnowaniem roboczogodzin. Podobnie nie było to w interesie władz obozu. Za każdego więźnia zatrudnionego w zakładzie Kruppa otrzymywano bowiem wynagrodzenie. Ze znanych mi relacji więźniów – poza pracą w zakładzie i w obozie – wspomina się jedynie o pracach rozładunkowych oraz ziemnych także na cele Berthawerk.
Kolejna sprawa to rozbudowa obozu w Miłoszycach. Powstawał on etapowo. W ciągu dwóch lat działalności zmienił się skład narodowy więźniów. Z powodu braku wykorzystania większej liczby relacji, zeznań, wspomnień autor nie mógł pokazać stosunków między różnymi grupami więźniów oraz relacji więźniowie – ich oprawcy.
Autor zadowolił się jedynie wymienieniem komendantów obozu (Karl Gallasch nie był jednym z nich, choć był wysokim funkcjonariuszem załogi obozu), nie przedstawił ich biografii choćby w zarysie (a także późniejszych losów po 1945 r.). W tym fragmencie przytacza relacje świadków, ale bez informacji o ich biografiach, czasie powstania tych materiałów. Wybór zdaje się mieć przypadkowy charakter. Zabrakło tu dokładniejszych informacji o różnych kategoriach więźniów.
Na podstawie dociekań autorów opracowań historycznych (naukowych) na temat obozu w Miłoszycach nie można także stwierdzić, że istniał w nim ruch oporu. Naturalnie, każdy przejaw solidarności/samopomocy, jak wiadomo, może już być potraktowany jako przykład oporu społecznego, ale określenie „ruch” zakłada formy zorganizowane. Popuszczane nadto „wodze fantazji”, do czego szczerze przyznaje się autor, to rzeczywiście beletrystyka.
Kolejny rozdział: Wyzwolenie obozu także nie odpowiada stanowi badań. Podważanie daty wyzwolenia obozu jest nieuzasadnione i znów trąci fantazjowaniem13. Co autor ma na myśli pisząc o „wspominkach”?
Rozdział: Największy kat SS – Karl Gallasch budzi wątpliwości. Autor wykorzystał tu wprawdzie akta z procesu tego zbrodniarza. Niestety, nie dowiadujemy się o innych członkach załogi SS. Jakich kryteriów autor użył, by określić go „największym”? Czy wcześniejsi Raportführer’zy czy inni funkcjonariusze nie zachowywali się podobnie? I tu wracamy do problemu niewykorzystania źródeł i literatury. Co wiemy o tej załodze? Kim byli komendanci i ich zastępcy? Czy po 1945 roku zostali postawieni przed sądem? To że takie procesy odbyły się, pisze m.in. Elżbieta Kobierska-Motas w opracowaniu wspomnianej KBZH z 1992 r. oraz Barbara Sawicka.14
W szóstym rozdziale autor przybliża temat ucieczek, zajmując się nim w podobny, pełen uchybień sposób. W tym miejscu przerwę dalsze uwagi, musiałbym się nadmiernie powtarzać.
Otrzymaliśmy publikację całkowicie amatorską, nie poddaną ocenie żadnego recenzenta, choć wydaną za pieniądze podatnika15. Autor nie zna warsztatu historycznego. Nie radzi sobie ani z literaturą przedmiotu, ani źródłami. Jest w stanie je zacytować, ale już nie zanalizować. Nie rozróżnia i odpowiednio nie ocenia różnych gatunków pisarstwa historycznego. Jego rozważania mają często subiektywny charakter i są zideologizowane. Narracja prowadzona jest dość chaotycznie, czasem nielogicznie. Ponadto liczne błędy korektorskie utrudniają lekturę (za korektę i skład odpowiada: Magna Polonia, które to wydawnictwo nie było nawet w stanie prawidłowo ponumerować stron publikacji).
Przez karty książki przewijają się wyraźnie pseudohistoryczne lub ahistoryczne rozważania. Służą jedynie potwierdzeniu ideologicznych zapatrywań samego autora, którego nie interesuje dorobek nauki i stan refleksji nad różnymi zagadnieniami. Jak bowiem inaczej zinterpretować obecność w publikacji rozważań F. Konecznego na temat specyfiki cywilizacji, czy np. stwierdzeń autora typu:
(…) Ich niewola (mieszkańców Afryki, Indian, Aborygenów – dop. Krzysztof Ruchniewicz) niczym nie różniła się od tej, którą zgotowały ludności świata, dwa lewicowe totalitaryzmy. Niemiecki narodowy()socjalizm (sic!) i radziecki – komunizm.
Przypomina to publicystykę jednego z poczytnych obecnie autorów, który w sposób bardzo wybiórczy przedstawia charakter „państwa stanu wyjątkowego”.
Tak, z pewnością wielu ulżyłoby, gdyby zaczęto pomijać związki nazizmu z prawicowymi ruchami i postawami.
Publikacja Mateusza Kotasa ma być – zgodnie z już przywołaną jego zapowiedzią – „kolportowana” w szkołach. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, a autor wycofa pozostały nakład z obiegu. Podkreślam, że temat wymaga nadal badań, jak i rzetelnej popularyzacji. Niewielka publikacja tu omówiona jest jednak (niestety) stratą pieniędzy podatnika, jak i czasu czytelnika. M. Kotas wzywa do „konstruktywnej dyskusji”, ale tej nie ma bez odpowiedniego merytorycznego przygotowania.
Przypisy:
- Zob. Inni. Ludzie powiatu oławskiego, pod red. Jerzego Kamińskiego, t. 4, Oława 2022, (ostatni dostęp: 19.02.2023) ↩︎
- Tadeusz Dumin, Filia obozu koncentracyjnego w Miłoszycach w powiecie oławskim, w: Studia nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi, t. 2, Wrocław 1975, s. 129-162. ↩︎
- Mieczysław Mołdawa, Gross-Rosen obóz koncentracyjny na Śląsku, Warszawa 1980. ↩︎
- Izba Historii Marki Jelcz (ostatni dostęp: 20.02.2023) ↩︎
- Zob. Stowarzyszenie Lokalna Grupa Zwiadowców Historii (ostatni dostęp: 20.02.2023) ↩︎
- Przykładowo: Niewidoczny obóz śmierci. Dolnośląskie Tajemnice odc. 136, Opowiada Joanna Lamparska (ostatni dostep: 19.02.2023) ↩︎
- Zob. Ośrodek Edukacyjno-Historyczny „Ogniwo” w Jelczu-Laskowicach (ostatni dostęp: 20.02.2023) ↩︎
- Kacper Specylak, Nowe centrum historyczno-edukacyjne na mapie Dolnego Śląska, „wrocław.tvp.pl”, 13.11.2022 (ostatni dostęp: 19.02.2023); Dalsze kontrowersje wokół muzeum narodowców w Jelczu-Laskowicach, „tuolawa.pl”, 24.11.2022 (ostatni dostęp: 19.02.2023); Karolina Kozakiewicz, Zasłynął faszystowskimi tekstami o podludziach. Wszedł do rady ośrodka edukacyjnego finansowanego przez rząd PiS, „Gazeta Wyborcza”, 23.11.2023 (ostatni dostęp: 19.02.2023) ↩︎
- Zob. Wywiad z dyrektorem Muzeum Tradycji Ruchu Narodowego Mateuszem Kotasem, „narodowcy.net”, 24.01.2023 (ostatni dostęp: 19.02.2023) ↩︎
- Zob. Otto Schwerdt, Mascha Schwerdt-Schneller, Zapomniani przez Boga i świat (ostatni dostęp: 19.02.2023) ↩︎
- Przykładowo: Norbert Frei, Państwo wodzowskie. Rządy narodowosocjalistyczne w latach 1933-1945, Warszawa 2000; Wolfgang Benz, Historia Trzeciej Rzeszy, Warszawa 2006; Nikolaus Wachsmann, Historia nazistowskich obozów koncentracyjnych, Warszawa 2020; Zob. także wykaz literatury na temat niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych i zagłady (ostatni dostęp: 20.02.2023) ↩︎
- Zob. Verhungert – verscharrt – vergessen: Den Opfern des KZ-Außenlagers Fünfteichen zum Gedenken, Volkshochschule des Landkreises Diepholz (Hrsg.), Selbstverlag, 2018. ↩︎
- Szerzej zob. Krzysztof Ruchniewicz, 23 stycznia 1945. Wyzwolenie AL Fünfteichen, „blogihistoria” (ostatni dostęp: 20.02.2023) ↩︎
- Zob. Elżbieta Kobierska-Motas, Członkowie załóg i więźniowie funkcyjni niemieckich obozów, więzień i gett skazani przez sądy polskie, Warszawa 1992 oraz Barbara Sawicka, Fünfteichen (Miloszyce koło Wroclawia), w: Ort des Terrors. Geschichte der nationalsozialistischen Konzentrationslager, hrsg. von Wolfang Benz und Barbara Diestel, Bad. 6: Netzweiler, Groß-Rosen, Stutthof, München 2007, s. 299. ↩︎
- Publikacja została dofinansowana ze środków Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego. Pochodzą one z Funduszu Patriotycznego – edycja 2022: Wolność po Polsku, który jest prowadzony przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. ↩︎
*
Krzysztof Ruchniewicz - niemcoznawca, historyk, fotograf, bloger, podcaster, fan nowoczesnych technologii, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego i dyrektor Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy’ego Brandta szef Centrum Willy`ego Brandta, członek Senatu Uniwersytetu Wrocławskiego na kadencję 2020–2024.
Napisz komentarz
Komentarze