”Koncerty na wynos”
W Jelczu-Laskowicach gościło Stowarzyszenie Operetka Wrocławska. Pomysł jest bardzo prosty. Artyści operetki dają koncerty plenerowe w różnych miastach Polski, w ten sposób popularyzują uprawiany przez siebie gatunek muzyczny, także w małych miejscowościach. W repertuarze są m.in. pieśni polskie z XIX wieku, przeboje z oper i operetek oraz piosenki z polskich filmów przedwojennych, musicali i wodewili. Choć wydarzenie odbywa się w warunkach plenerowych, z dala od wygód sal widowiskowych, organizowane jest z dużą dbałością o strój i technikę wykonania. Troje śpiewaków występuje w różnych strojach, często zmienia je w czasie występu. Popisom tancerek, towarzyszącym śpiewakom, nie przeszkadza ani trawa ani żwir parkowej ścieżki. Koncert ze swadą i dowcipem prowadzi konferansjer, przywołując przynajmniej na chwilę – barwny świat wielkich kompozytorów i kapryśnym diw operowych. Nie można także narzekać na nagłośnienie.
Przyjechała operetka…
Gdy słuchałem występu artystów, przypomniała mi się jedna z publikacji o fotografii z przełomu XIX i XX wieku dawnych mieszkańców Prus Wschodnich. Była zatytułowana „Fotograf przyjechał!”. Dla wielu mieszkańców małych miejscowości było to wyjątkowe wydarzenie. Można się było dać sfotografować, uwiecznić siebie i rodzinę, odbitki posłać krewnym. Do takich przyjazdów długo się przegotowywano, by na zdjęciu wypaść jak najlepiej. Zapewne wiele także o nim rozmawiano.
Koncert Stowarzyszenia Operetki Wrocławskiej w ostatnią sobotę to wydarzenie podobnego gatunku, ożywiające zwykłą, wiosenną sobotę. Dla niemałej grupy mieszkańców Jelcza-Laskowic stał się powodem opuszczenia wygodnego fotela przed telewizorem czy odłożenia na później pilnych plac ogrodowych. Pojedynczo, z rodziną, z przyjaciółmi udali się na polanę w parku pałacowym, przy siedzibie naszej gminy. Wszak przyjechała operetka…
W repertuarze niewielkiego zespołu – trzech śpiewaków – były oczywiście same hity. Szlagiery, które wielu z nas mimo ofensywy muzyki nowoczesnej, ciągle potrafi przynajmniej zanucić, a także zaśpiewać, bo i ku temu pojawiała się w czasie koncertu okazja. Nie zabrakło takich utworów, jak „Wielka sława to żart!”, „Brunetki, blondynki”, „Usta milczą, dusza śpiewa”, „O sole mio”.
Potrzeba popularyzacji
To już II edycja projektu stowarzyszenia, zatytułowanego "Koncerty na wynos". Artyści są właściwie samowystarczalni, bus zapewnia im odpowiednie zaplecze, organizator (a naszym przypadku MGCK) na miejscu musi zadbać chyba tylko o podłączenie do prądu i kawałek w miarę równej nawierzchni.I oczywiście o reklamę.
Donoszone pospiesznie krzesła wskazywały, że aż z tak pozytywną reakcją mieszkańców nie do końca się liczono. Piękna muzyka, barwne stroje w otoczeniu wiosennej zieleni, na tle neobarokowego pałacu wszystkich wprawiły w doskonały nastrój.
Uśmiechy, poruszenie się w rytmie melodii, a zwłaszcza rzęsiste brawa dowodziły zadowolenia widzów. Po koncercie, który dla wielu słuchaczy zakończył się zbyt szybko, można było otrzymać kolorowankę popularyzującą wiedzę o operze i operetce (będzie to prezent wielu dziadków dla wnuków, niestety nieobecnych na koncercie…), kupić płyty występujących artystów.
Więcej tekstów tego autora TU:
Napisz komentarz
Komentarze