- W tej kadencji koalicjantem Bezpartyjnego Bloku Samorządowego jest PiS. Tymczasem wiele działań partii rządzącej w kraju budzi kontrowersje, a działająca w mieście koalicja naraża się na krytykę. Dobrze się panu współpracuje z koalicjantem?
- W miarę. PiS nie jest mi bratem, a PO siostrą. Mam swoją ocenę i podejście do określonych tematów. Wiele razy już mówiłem, że jestem bezpartyjny albo raczej multipartyjny, czyli że z każdą partią polityczną mogę współpracować dla dobra mieszkańców. I to jest w samorządzie najważniejsze. Drogi, inwestycje, sport czy kultura nie mają nic wspólnego z polityką. Jestem zadowolony ze współpracy z koalicjantem, bo miasto na tym zyskało. Wykonaliśmy bardzo dużo ważnych dla nas inwestycji. Wybudowaliśmy drogi, żłobek, dostaliśmy pieniądze na rozbudowę drugiego. Praktycznie w każdej dziedzinie naszego życia są prowadzone duże lub mniejsze inwestycje, które zmieniają oblicze naszego miasta. Gdy po wyborach parlamentarnych będzie inny rząd i będzie mi się z nim dobrze współpracowało, to też go będę chwalił. Dla mnie jest ważne, kto będzie za budową obwodnicy miasta, trasy mostowej, a nie to, z jakiej partii kandyduje.
- Strategiczne inwestycje drogowe jak obwodnica czy budowa mostów nadal są na etapie planów. Wciąż nie wiadomo, kiedy zostaną wybudowane i czy znajdą się na to pieniądze.
- Nie znam inwestycji, na początku której podano datę końcową. Dopiero przystępując do realizacji można ją podać, zakładając że wykonawca wywiąże się z umowy. Nie rozumiem więc dyskusji o datach końcowych. Gdy w 2015 rozpoczynaliśmy dyskusję o budowie ronda na ul. Lipowej, nikt nie mówił, kiedy się zakończy. Rozpoczynając rewitalizację miasta też tak było. Nie mieliśmy też zagwarantowanych na ten cel pieniędzy. Wiadomo było, że trzeba będzie je pozyskiwać. Tak też jest w przypadku tych dwóch strategicznych inwestycji, które - przypomnę - nie są prowadzone przez miasto. Pierwszy i podstawowy etap to projekt. Bez tego nie można zrobić kolejnego kroku. W przypadku mostów projekt już jest. Będzie wykonany kosztorys i wtedy można starać się o pieniądze. Jeżeli chodzi o obwodnicę, przygotowywana jest decyzja środowiskowa, po tym będzie projekt. Zaczynam jednak wątpić, czy niektórzy radni rozumieją, czym jest proces inwestycyjny. My jako BBS wspieramy inwestycje strategiczne i udało nam się doprowadzić do tego, czego w Oławie jeszcze nie było. Po pierwsze - do decyzji o budowie przystanku Oława Zachodnia. Po drugie - do realizacji projektu trasy mostowej, która zakończy się pozwoleniem na budowę, i po trzecie - do rozpoczęcia prac przygotowawczych projektu obwodnicy miasta. Zawarliśmy też porozumienie z samorządami dotyczące projektowania ścieżek rowerowych na terenie powiatu, w tym tej najbardziej oczekiwanej z Oławy do Jelcza-Laskowic.
- Radni i działacze opozycji też o nią zabiegają. Kilka tygodni temu zbierali podpisy pod petycją w sprawie jej budowy...
- I po co zbierają podpisy pod petycją w sprawie ścieżki, gdy porozumienie z samorządami w tej sprawie już zostało podpisane i wiadomo, że ścieżka będzie budowana? Jednocześnie w mediach społecznościowych pod informacją o zawartym porozumieniu umieszczają kąśliwe uwagi, zamiast się cieszyć i podziękować samorządowcom za to, że udało nam się doprowadzić do porozumienia. Takie działania wzbudzają tylko niepotrzebny zamęt wśród mieszkańców. No chyba, że taki jest cel... Nie bardzo też rozumiem podpisywanie się niektórych pod sukcesem związanym z budową przystanku kolejowego Oława Zachodnia. To deklaracja miasta w sprawie wybudowania parkingów i dojazdów do tego przystanku spowodowała, że przedsięwzięcie będzie realizowane.
- Wspomniał pan o kąśliwych komentarzach pod pana adresem czy innych samorządowców, ale chyba już powinien pan się do tego przyzwyczaić. Opozycja ma prawo krytykować i nie zgadzać się z burmistrzem i sposobem jego rządzenia.
- Tak. I te kąśliwe komentarze pod moim adresem jeszcze rozumiem, ale zamiast podziękować innym włodarzom... też się ich krytykuje. Oczekiwałbym raczej działań kreatywnych w kierunku rozwoju naszego regionu, wsparcia pewnych inicjatyw lub inicjowania czegoś nowego. Jeżeli chodzi o naszą Radę Miejską, to nie ma tam opozycji, są radni krytykanci i tak ich będę nazywał. Prawdziwa opozycja krytykuje, ale przy tym pokazuje cel, do którego dąży, dba o dobro mieszkańców. W przypadku tych radnych nie ma żadnego celu prócz tego, by krytykować.
- To, że Rada Miejska jest podzielona, widać na każdej sesji.
- Z radnymi, którzy interesują się sprawami miasta, mieszkańcami i ich potrzebami bardzo dobrze mi się współpracuje, natomiast z tymi, którzy ciągle krytykują, tej współpracy nie ma. Ich celem jest negować wszystko niezależnie od tego, czy coś jest dobre dla mieszkańców czy nie. Tak było w przypadku budowy nowego żłobka. Nieustannie krytykowana jest rewitalizacja Rynku w różnych aspektach, tymczasem mieszkańcy pokazują, że im się to podoba. Kolejny przykład: niby chcą ronda na Lipowej, ale nie chcieli wyburzania budynku, a bez tego ta inwestycja by nie powstała, a to od początku było wiadome. Takie podejście do spraw miasta jest destrukcją. To krytyka dla krytyki, a nie konstruktywna, merytoryczna rozmowa. Myślę, że moich oponentów denerwuje niezwykła skuteczność, jaką reprezentujemy - my, czyli BBS - bo wszystko, co zapowiadaliśmy - proszę sprawdzić mój program wyborczy - zostało już zrobione albo rozpoczęte.
- Mówi pan, że radni opozycji nie chcą współpracować, ale oni to samo mówią o panu. Że to pan od początku tej kadencji krytykuje i neguje wszystko to, co wychodzi od nich czy osób niezwiązanych z koalicją rządzącą w mieście.
- Proszę konkretny przykład?
- Np. budżet obywatelski w formie, którą zaprezentowali przedstawiciele mieszkańców. Ostatecznie powstał, ale w kształcie, który zaproponował pan, nie mieszkańcy...
- Sprawa budżetu obywatelskiego to nie jest sprawa ostatnich lat. Gdyby było tak, jak mówią krytykanci, do tej pory tego budżetu by nie było. Proszę powiedzieć, kto tak rewolucyjnie podszedł do BO jak my? W ilu miastach jest wymóg jedynie pięciu mieszkańców popierających projekt ? Czy to nie jest wyjście naprzeciw? Radni krytykanci tak dużo mówią, ale czy oni w ogóle zaangażowali się w ten projekt?
- Zgadzali się z tym, który przedstawili mieszkańcy.
- Rozmawiałem kilka razy z przedstawicielem mieszkańców w sprawie zaproponowanego przez nich BO i próbowałem wyjaśnić pewne rzeczy, bo miał prawo nie wiedzieć, ale w pewnym momencie stwierdził, że już nie chce się ze mną dłużej spotykać. Nie słuchał argumentów.
- On uważa, że pan nie słuchał jego racji i upierał przy swojej wersji.
- Chciał, by na budżet przeznaczyć 1,2 mln zł. Gdy zapytałem, jak to wyliczył w sytuacji, gdy na wszystkie inwestycje miejskie mieliśmy przeznaczonych 5 mln, odpowiedział, że jak miasto jest takie duże, to go stać. Gdy się z tym nie zgodziłem, skierował na mnie skargę do rzecznika praw obywatelskich. Z tego, co wiem, rzecznik żadnych kroków nie podjął, a my przeprowadziliśmy już drugą edycję BO.
- Innym pomysłem opozycji, zwłaszcza radnego Alberta Zielińskiego, było wprowadzenie bonifikaty za przekształcanie użytkowania wieczystego, ale za każdym razem jego pomysł spotykał się z pana sprzeciwem.
- Wprowadzenie bonifikaty to utrata wpływów do budżetu miasta w wysokości około 1 mln zł, więc nim go wprowadzimy, chciałbym najpierw usiąść z radnymi krytykantami i wspólnie ustalić, skąd ten milion złotych weźmiemy albo z jakiej inwestycji zrezygnujemy. Chciałbym, żeby to była nasza wspólna decyzja, żeby później mi nie zarzucili, że czegoś nie zrobiłem. Nie raz proponowałem im merytoryczną dyskusję w tej sprawie i wspólne uzgodnienia, ale reakcji z drugiej strony nie było.
- Opozycja uważa, że żadna dyskusja z panem nie ma sensu, bo gdyby naprawdę chciał pan z nimi rozmawiać, nawet sesje Rady Miejskiej wyglądałyby inaczej. Tymczasem jeszcze przed rozpoczęciem obrad mogą powiedzieć, jaki będzie wynik głosowania.
- Opadają ręce, gdy słyszy się tego typu argumenty, bo radni prawie nigdy nic nie zaproponowali. Mówię prawie, bo bonifikata jest jedynym konkretnym pomysłem, ale brakuje konsekwencji z ich strony. Inny przykład - radny Rydzoń zebrał 300 podpisów od mieszkańców w sprawie zagospodarowania placu między blokami przy ulicach 3 Maja i 1 Maja. Dobrze. Tylko nic z tego nie wynikło. To, że mieszkańcy chcą zagospodarowania tego terenu, wiemy od kilku lat. Chcielibyśmy jednak wiedzieć, co to konkretnie ma być, bo zdania są podzielone. Jeżeli radny ma jakiś pomysł, mógł go zaproponować i pod tym pomysłem zbierać podpisy. Mógł też ten pomysł zgłosić do budżetu obywatelskiego, ale tego też nie zrobił. Dlaczego? Bo wie, że opinie mieszkańców są tu podzielone i nie chce się nikomu narazić.
- Może gdyby od początku kadencji próbował pan porozumieć się z opozycją, nawiązać z nimi nić współpracy, to obecnie i sesje RM, i poziom dyskusji publicznej wyglądałby inaczej?
- Wulgarny poziom dyskusji publicznej to nie jest tylko problem naszego miasta. Tak to wygląda w całym kraju. Nie zgadzam się z tym. I do wielu rzeczy się nie posunę, chociaż wiem, że to stawia mnie w pozycji łatwego celu. Ale trudno, są rzeczy, których nigdy nie zaakceptuję. Na początku kadencji dałem sygnał, że radni krytykanci mają swojego przedstawiciela w mieście, czyli wiceburmistrza Andrzeja Mikodę, członka PO. Od pierwszej sesji nie było woli współpracy ze strony radnych krytykantów. Więc to oni postawili mur.
- Oni to samo mówią o panu.
- Dla mnie liczy się to, kto jak pracuje, jakim jest fachowcem, a nie z jakiej jest opcji politycznej. Radni krytykanci mają więc pole do współpracy i rozmowy, tylko tego nie chcą.
- W ostatnim czasie opozycja ma wiele uwag do pracy nie tylko pana, ale też niektórych urzędników.
- I to jest obrzydliwe...
- Nie mają prawa krytykować pracy urzędu?
- Urzędu czy urzędników? Pracy człowieka czy instytucji? Bo trzeba to rozróżnić, a oni tego rozróżnienia nie czują. Jeżeli mówimy o tym, kto bierze odpowiedzialność za to, co dzieje się mieście, to tą osobą jestem ja - burmistrz Tomasz Frischmann. Jeżeli więc ktoś ma jakieś uwagi, zastrzeżenia czy pretensje do pracy urzędu, powinien je kierować pod moim adresem, a nie pracowników. Nie należę do szefów, którzy będą chować głowę w piasek. Tymczasem od początku tej kadencji pojawiają się mniejsze lub większe ataki personalne na poszczególnych pracowników, a w mojej ocenie to niedopuszczalne.
- Dlaczego?
- Bo nie krytykuje się człowieka, tylko przez niego podejmowane decyzje, sprawdzając wcześniej czy w ogóle podjął jakakolwiek decyzje. Tymczasem często jest tak, że ten krytykowany nie podjął tej decyzji albo nie miał na nią wpływu. A krytykuje się jego, a nawet jego całą rodzinę, czyli nawet tych, którzy nie są w żaden sposób związani z urzędem
- Konkretny przykład?
- Mam na myśli nagonkę, bo inaczej nie można tego nazwać, na jedną z naszych pracownic, panią Małgorzatę Kwaśniewską i jej rodzinę. Ale nie tylko. Takie sytuacje w mniejszej skali zdarzały się też w stosunku do innych pracowników. Ta nagonka dotyczy spraw personalnych, rodzinnych, które nie powinny być przedmiotem debaty publicznej. Jeżeli radny ma jakieś zastrzeżenia, to powinien być w stu procentach do tego przekonany, udowodnić to i pokazać, a nie poprzez pewnego rodzaju niedomówienia, szczątkowe fakty wskazywać i ferować wyroki.
- Ale radny Zieliński, bo rozumiem, że o nim mowa, jest pewien swoich racji, głośno o tym mówi i - jak zapowiedział - chętnie udowodni to w sądzie, jeżeli będzie taka potrzeba.
- Przedmiotem sporu, który powstał między urzędniczką a radnym, jest naruszenie dóbr osobistych pani Małgorzaty, która poczuła się pomówiona. Natomiast to, co się dzieje na forach internetowych, w mediach społecznościowych czy nawet u państwa w gazecie - chodzi odpowiedź radnego na informację o tym, że urzędniczka zamierza go pozwać za naruszenie dóbr osobistych - rozszerza się na pozostałych członków jej rodziny. Nawet jej rodziców. To niedopuszczalne. Każdy ma prawo poczuć się urażony i dochodzić swoich praw. Natomiast radny chce osaczyć panią Kwaśniewską, wyciągając różne informacje z jej życia i członków jej rodziny, budując negatywną narrację, która nie ma potwierdzenia w rzeczywistości. I biorę odpowiedzialność za swoje słowa. Urzędnik to taki sam obywatel miasta jak każdy inny, więc nie rozumiem tego osaczania, wręcz mobbingu. U radnego na profilu społecznościowym pojawiają się wpisy chamskie, wulgarne, obraźliwe, bo inaczej tego nie można nazwać, a on na to nie reaguje. Radny powinien zachować stosowny poziom dyskusji. Nikt nie odbiera nikomu możliwości dążenia do prawdy i uzyskania informacji, ale żyjemy w kraju cywilizowanym i wszystko powinno odbywać zgodnie z przyjętymi zasadami. Kroplą, która przelała czarę goryczy, jest wyzywanie, jakie ma miejsce na jego profilu i brak reakcji. Gdyby u nas na Facebooku pojawiły się obraźliwe wpisy, że ten czy tamten radny jest taki czy owaki, to na pewno byśmy to usunęli, a radny tego nie robi choć moim zdaniem powinien. Dotychczas pracownicy urzędu czy radni współpracujący ze mną byli obrażani na sesjach, więc mogłem od razu zareagować i stanąć w ich obronie. Spór między radnym a panią Kwaśniewską dzieje się poza sesją, ale dotyczy naszego pracownika, więc nie mogę o tym milczeć. Radny, który kreuje dyskusję publiczną, powinien dbać o jej poziom...
(...)
- Z czego jest pan w tej kadencji najbardziej zadowolony?
- Z tego, że nie skupiliśmy się na jednym, dwóch zadaniach, tylko realizowaliśmy je z różnych sfer - transportu, budownictwa, społecznych, usług. Mój program wyborczy był bardzo szczegółowy, dotyczył konkretnych rzeczy, konkretnych ulic, przystanków, parkingów, osiedli, inicjatyw. Dla mnie wybory są jak szwedzki stół. Leżą na nim oferty, ale ja podchodząc do niego lubię wiedzieć, co wybieram Mój program jest konkretny i przemyślany, po to by każdy mógł stwierdzić, czego dokonałem, a czego nie. Obiecałem łącznik Spacerowej i Kilińskiego - jest, obiecałem parking przy placu Piastów - zrobiłem, nową nawierzchnię w Rynku - zrobiłem, uruchomienie nowego przedszkola - zrobione, zagospodarowanie terenów przy szkołach, szczególnie SP5 i 4, trwa. Zakończyłem też budowę basenu odkrytego, wybudowaliśmy halę treningowa na stadionie miejskim, systematycznie doposażamy miejskie place zabaw. Jeżeli chodzi o boiska osiedlowe, to wykonaliśmy na Bursztynowej. Na Bażantowej i Cichej są w projekcie, ale to może trochę potrwać, ponieważ tam potrzebne są uzgodnienia z Wodami Polskimi, a wiemy, że to trudny temat. Wykonaliśmy oświetlenie praktycznie całego odcinka wałów od ul. Strzelnej do cmentarza żydowskiego, wybudowaliśmy skatepark, kończymy budowę mieszkań w starym sądzie, będzie kontynuacja programu mieszkaniowego, geotermia - wykonaliśmy odwiert próbny i badamy wydajność źródła, przeprowadziliśmy termomodernizację wszystkich budynków oświatowych - tam, gdzie można, montujemy fotowoltaikę, zielone płuca Oławy, czyli park na osiedlu Sobieskiego - tu wciąż czekamy na decyzje KOWR w sprawie przekazania terenu pod park.
- Na jakim jest to etapie?
- Wciąż czekamy na zgodę Warszawy. Z terenami znajdującymi się w obszarze miast pozyskanie tych decyzji jest trudniejsze niż na terenach wiejskich, ponieważ KOWR musi się zabezpieczyć, by nie okazało się, że ktoś po przejęciu terenu zmieni jego przeznaczenie i np. wybuduje tam mieszkania.
- Czy jest coś, czego nie zawarł pan w swoim programie wyborczym, a chciałby tego dla miasta?
- Zawarłem coś takiego jak wsparcie inwestycji strategicznych, w tym jest obwodnica Oławy, drugi most na Odrze, usprawnienia przejazdu przez ul. Wiejską i chciałbym, aby przyszła kadencja była etapem ich realizacji. Najbliżej tego są mosty, bo będzie już niedługo pozwolenie na budowę. Co do obwodnicy, to cały czas trwają prace przygotowawcze i nie wiadomo, ile to potrwa. Jeżeli chodzi o przejazd na Wiejskiej, to wiemy, że będziemy realizować "trasę średnicową". Zależy mi też na rozszerzeniu procesu rewitalizacji miasta. Poszliśmy z tym już dalej, niż zakładaliśmy, ale sporo jest jeszcze do zrobienia - plac Piłsudskiego, podwórka w Rynku, boczne uliczki, więc ten proces będzie jeszcze trwał.
*
Cała rozmowa z burmistrzem w aktualnym wydaniu "Gazety Powiatowej", do kupienia na terenie powiatu oławskiego lub TU:
Napisz komentarz
Komentarze