*
Gdy przyjmowano Piotra do aresztu śledczego, służba więzienna musiała wiedzieć, że osadzony ma problemy psychiczne, że powinien brać leki i miał za sobą epizod z samobójstwem. Jest nawet decyzja dowódcy zmiany, aby właśnie z tego powodu trafił do celi z monitoringiem. Spędził tam jednak tylko jedną noc. Potem bez formalnych wyjaśnień, bo nikt tej decyzji nie zmienił, dano go do normalnej dwuosobowej celi, a więźniowie mogli się nad nim znęcać. Funkcjonariusze więzienni zapewniali potem, że Piotr dobrze się czuł, nie skarżył się, ale w tym w liście do prokuratury wspomniał, że w jego bloku pozostali osadzeni krzyczeli do niego, grozili mu, nazywając go nawet "pedofilem". W innym pisał, że "był zaszczuty jak karaluch". Lekarstwami nikt się za bardzo nie przejmował, a wbrew instrukcjom dyrekcji służby więziennej osadzony dostał buty ze sznurówkami, co akurat w jego przypadku powinno być wykluczone - należał do grupy o najwyższym stopniu zagrożenia samobójstwem.
Siedem dni przed śmiercią wysłał list do prokuratury list, w którym zapowiedział, że się powiesi. Pismo dotarło do adresata trzy dni po samobójstwie.
*
Sąd Rejonowy dla Wrocławia Śródmieście nie miał wątpliwości, że do samobójstwa doszło po wielu uchybieniach, więc przyznał rodzicom zastępczym zadośćuczynienie z powodu śmierci Piotra.
- Bo ta śmierć spowodowała krzywdę ludziom, dla których Piotr był osobą najbliższą, choć nie byli to rodzice biologiczni - uzasadniał sędzia - Trudno ocenić taką stratę.
Z uzasadnienia sędziego wynika, że po przyjęciu Piotra do aresztu wszystko zaczęło się prawidłowo. Były dwie rozmowy z psychologiem, dostał celę monitorowaną, ale potem wszystko się posypało. Zdaniem sądu służba więzienna miała wystarczająca wiedzę o problemach psychicznych Piotra, aby go skutecznie chronić. Wystarczyło, aby postępowała zgodnie z własnymi instrukcjami, które przecież istniały, a ich wdrożenie pozwalało ograniczyć ryzyka targnięcia się osadzonego na życie. - Tego zabrakło - mówił sędzia. - Kto, jeśli nie Piotr, powinien podlegać takiej ochronie?
Wyrok nie jest prawomocny.
- Pal licho pieniądze - komentuje wyrok Kazimierz Mądrzyk - Bardzo, bardzo się cieszę z takiego wyroku, bo wróciła mi wiara w sądy. Przypominam też sobie, jak przedstawiciel służb więziennych, taki major, przed sądem powiedział, że w tej sprawie zawinili też policja i prokuratura, ale to na więziennictwu wszystko się skupiło. Bardzo dobrze to pamiętam.
*
- A wie pan, że przez rok od śmierci Piotra nigdy nie obudziłam się później niż 5.45 - mówiła mi Agnieszka trzy lata temu. - Nigdy. Budzę się, zamykam oczy i widzę go w celi, jak się wiesza. Właśnie o 5.45. Czuję go. Mówię do niego "Wieczne odpoczywanie...". Tak po prostu codziennie z nim odchodzę. Zawsze mówiłam swojej trójce dzieci - bo nie robiłam różnicy, które nosiłam pod sercem, a które nie - że mam serce podzielone na trzy. I jeden kawałek mi umarł.
Napisz komentarz
Komentarze