Szybko odezwała się kobieta, która była z nim w związku parę lat temu, czyli przed Pauliną. Pokazała zdjęcia, jak wyglądała, gdy ją też pobił. Niestety, jak mówiła, nie miała takiego wsparcia jak Paulina, więc wcześniej nikomu o tym nie mówiła, choć na szczęście obdukcję zrobiła. Dopiero gdy teraz poznała historię Pauliny, zdecydowała się zeznawać z jej sprawie. Chce wyrzucić to z siebie.
On oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, co się wokół niego dzieje, że najprawdopodobniej sprawa trafi do sądu. Odezwał się w internecie. Przekonywał, że kocha, że to był tylko przypadek, że powinni się porozumieć, ale Paulina już nie chce z nim rozmawiać. Gdy to zrozumiał, wysłał jej zdjęcie z napisem "Je...ć kapusi!". Kobietę obarczył winą za wszystko i przypomniał, że to ona rzuciła w niego kieliszkiem, raniąc go. Straszył, że poda ją za to do sądu. Także za ujawnienie w sieci jego nazwiska.
Pani Paulina przyznaje, że ujawniła na Instagramie nazwisko mężczyzny.
- Upubliczniłam je, bo chciałam, aby nasi wspólni znajomi widzieli także tę jego drugą stronę, a także próbowałam ostrzec kobiety, które mogły mieć z nim do czynienia - mówi pani Paulina. Jej zdaniem w jakimś sensie było to działanie w interesie społecznym.
- Teraz boję się o siebie i syna - mówi pani Paulina. - Gdy słyszę domofon, to... Przecież mi groził, więc może mi zrobić jakąś krzywdę, żeby mnie powstrzymać przed mówieniem prawdy. Wie, że sprawa jest na policji. Syna też teraz przestrzegłam, żeby zanim otworzy drzwi, zawsze pytał, kto to. Staram się nie wychodzić za często z domu.
Dziś pani Paulina przyznaje, że to nie był pierwszy raz. Już w marcu ją uderzył, ale wtedy nie aż tak No i liczyła, że to jednak była jednorazowa sytuacja.
- Przede wszystkim takie zachowanie sprawcy może stanowić przestępstwo z art. 157 § 1 kodeksu karnego, ponieważ mamy obdukcje, która wskazuje, że rozstrój zdrowia ofiary przekroczył 7 dni, a pełen powrót do zdrowia to co najmniej pół roku, przy czym leczenie może się wydłużyć - mówi pełnomocnik pani Pauliny mecenas Łukasz Prus. - Za to przestępstwo grozi kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat. Dodatkowo czyn sprawcy można kwalifikować jako narażenie ofiary na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, które podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Jeżeli ktoś podnosi ciężkie drewniane krzesło i rzuca nim w głowę innej osoby, to przecież musi liczyć się z tym, że np. może wybić oko ofierze lub uszkodzić mózg. Jednak żeby w pełni mówić o kwalifikacji z tego "paragrafu" (art. 160 kk), musimy zaczekać na opinię biegłego. W końcu zaś trzeba pamiętać, że za groźby karalne można ponieść karę do 2 lat pozbawienia wolności.
To był jeden czyn sprawcy, który może jednak wyczerpać wiele przepisów kodeksu karnego, a w takiej sytuacji sąd wymierza karę na podstawie przepisu przewidującego karę najsurowszą, czyli w tej sytuacji na podstawie art. 157 § 1 kk, za który grozi 5 lat.
Napisz komentarz
Komentarze