Okres przedświąteczny to idealny czas, by myśląc o zdrowiu i szczęściu naszych bliskich, pomyśleć także o osobach, które przeżywają kryzysy - samotności, choroby, niepełnosprawności, niedostatku, a w skrajnych i najsmutniejszych przypadkach kryzys bezdomności. To właśnie dla nich, z wielką prośbą do mieszkańców o wsparcie i pomoc Fundacja Ewy Naworol kolejny raz organizowała przedświąteczną zbiórkę żywności, środków czystości i rzeczy potrzebnych. Z pomocą Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej ustalono, jakie potrzeby w tym roku zgłaszają podopieczni oprócz żywności i środków czystości, i... do roboty.
- W tym roku mieliśmy 22 podopiecznych - mówi Ewa Naworol. - Wszyscy otrzymali paczki. Co ciekawe, nie zauważyliśmy, aby był jakiś kryzys. Wręcz przeciwnie. Nie mieliśmy w tym roku wcale problemów ze skompletowaniem prezentów. Ludzie otwierali portfele, dzielili się, przynosili dary. Chociaż mówią, że teraz inflacja, że źle, powiedziałabym, że u nas w tym roku nawet lepiej niż rok wcześniej.
Pani Jola z Minkowic ma 70. Sama przez wiele lat zawodowo opiekowała się starszymi i niepełnosprawnymi ludźmi. Kobieta Anioł, która dbała o swoich podopiecznych w najlepszy możliwy sposób. Nigdy nie wystrzegała się ciężkiej pracy i zawsze sumiennie wykonywała wszystkie swoje obowiązki, a jej podopieczni kochali ją jak najbliższą rodzinę. Pracowała w zawodzie także na emeryturze, gdy nagle nad jej życiem cieniem położyła się choroba i ciężki udar męża. Obecnie mąż jest leżący i sam wymaga opieki, co zmusiło Panią Jolę do ostatecznej rezygnacji z pracy z innymi podopiecznymi i poświęcenie się rodzinie. Dzisiaj sama ma za sobą pobyt w szpitalu i żmudne leczenie, doświadcza mocnych bólów kręgosłupa po latach dźwigania w pracy i stara się nie narzekać, ale trudno nie zauważyć, że jest jej coraz ciężej. Od 2 miesięcy męża nie ma w domu, jest szpitalu, a ona sama musi sobie radzić z problemami. Trochę pomagają jej synowie.
- Boże kochany! Ja naprawdę nie mam słów, nie zasługuję - mówiła, gdy otrzymała stertę kolorowych paczek z wszystkim, o co prosiła. - Dziękuję wszystkim, naprawdę bardzo sredecznie dziękuję...
Nie obeszło się bez łez i przytulania, bo takie spotkania są pełne emocji i wzruszeń.
- Ta akcja daje mi ogromną satysfakcję - mówi Ewa Naworol. - Mam prawdziwe święta i oczywiście doceniam to, co mam, natomiast uwielbiam dzielić się z potrzebującymi. Kto do nich przychodzi? Często takie osoby odwiedza regularnie jedynie opiekunka, a my raz do roku. Z prezentami i Świętym Mikołajem, niosącym im trochę radości. Po takiej akcji, jak już przez cały dzień, a w tym roku był wyjątkowo chłodny, rozwieziemy te wszystkie dary, święta są już zupełnie inne. Był czas, aby pomyśleć o tym, co się ma, a czego naprawdę może brakować. Człowiek się chwilę zastanowi nad sobą. Oczywiście potem doceniam ten czas spędzony z rodziną, ale cieszę się, że wcześniej mogłam zrobić coś dla innych.
Napisz komentarz
Komentarze