Zwierzęta opuszczają gospodarstwo, wychodząc w poszukiwaniu wody. Latem piją ją z pobliskiej rzeki, ale zimą, szczególnie przy ujemnych temperaturach, woda zamarza i problem się pogłębia.
W czerwcu 2023 roku tak o sprawie pisała "Gazeta Wrocławska": - Od co najmniej 2015 roku mieszkańcy Grędziny zgłaszają różnym instytucjom problem z krowami, zachowującymi się jak wolne stado. Podczas nieobecności właściciela zwierzęta samowolnie chodzą po miejscowości. Sąsiedzi wielokrotnie musieli przepędzać krowy, byki i cielaki ze swoich posesji oraz pól. Najprawdopodobniej zwierzęta zachowują się w ten sposób, ponieważ nie mają zapewnionej odpowiedniej opieki przez właściciela. Jak opowiadają nam przedstawicielki wrocławskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, stado jest przechowywane w niewielkim, rozpadającym się budynku gospodarczym. Niestety, ze względu na liczbę osobników już kilka razy doszło do zadeptania mniejszych krów, co odkrywano dopiero po kilku dniach. Zwierzęta nie mają stałego dostępu do wody pitnej (w szczególności zimą, gdy zamarza rzeka), ani bezpiecznego miejsca, w którym wszystkie zdołałyby się pomieścić.
W grudniu 2022 roku, gdy temperatury na dworze były podobne, jak obecnie, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami (TOZ Wrocław) pisało tak: - Po raz kolejny dostajemy prośbę o pomoc od mieszkańców Grędziny, bo zwierzęta nie mają zadaszenia, w zimie stałego dostępu do wody, właściciel nie otrzymuje dopłat, ma ponad 70 lat i za całą swoją pensję kupuje siano. Od mieszkańców wiemy też, że Urząd Miasta i Gminy Jelcz-Laskowice udaje od dawna, że problemu nie ma. Dlatego prosimy o maila także od państwa: [email protected]. Apelujemy o pomoc tym zwierzętom. Za chwilę mrozy będą dochodziły do kilkunastu stopniu. Mokre siano zamarznie... Naszym zdaniem właściciel potrzebuje pomocy, jak i jego zwierzęta. Kocha swoje krowy, dlatego ich nie sprzedaje. Jest coraz starszy, a zwierząt co coraz więcej. Krowy cały rok spędzają na łące, jak zamarza woda w rzece, to właściciel wozi tę wolę przez kilka godzin dla kilkudziesięciu krów. W stodole wiszą dywany, zamiast ścian, krowy przez cały rok nie mają zadaszenia, jak stoją na łące. A z drugiej strony żyją naturalnie, nikt ich nie doi, nie odbiera cieląt, nie sprzedaje. Wystarczyłoby kilka prostych rozwiązań ze strony gminy...
W kwietniu wystosowaliśmy do Urzędu Miasta i Gminy Jelcz-Laskowice kilka pytań w tej sprawie. Informowaliśmy wtedy władze gminy J-L, że przedstawiciele organizacji działających na rzecz praw zwierząt oraz lekarz weterynarii stwierdzili zagrożenie życia, brak stałego dostępu do wody, duże stężenie Co2, co może świadczyć o braku prawidłowej wentylacji, w stadzie występują urazy, uszkodzenia ciała, niedożywienia, krowy są powiązane łańcuchem od snopowiązałki, pomieszczenia są nieprzystosowane do utrzymywania zwierząt (stodoły, rozpadające się szopy).
Pytaliśmy czy czy gmina Jelcz-Laskowice zamierza podjąć działanie przewidziane w ustawie? Jeśli tak, to kiedy można się spodziewać konkretnych ruchów w tym zakresie? Jeśli nie, to dlaczego? Prosiliśmy też o odpowiedź na pytanie czy od czasu zaznajomienia się sprawą (czyli co najmniej od grudnia), zrobiono cokolwiek w tym temacie i czy konsultowano się z Powiatowym Lekarzem Weterynarii?
Krótką odpowiedź wystosował wtedy wiceburmistrz Romuald Piórko: - Burmistrz wszczął postępowanie w sprawie czasowego odbioru zwierząt.
Co dalej? Nie wiemy. Dziś wysłaliśmy kolejne pytania.
Jedna osób działających na rzecz praw zwierząt, która od początku apelowała w sprawie krów w Grędzinie komentuje: - Temperatura spada do minus 12 stopniu... Dotychczas zwierzęta miały dostęp do wody w rzece, która obecnie może być zamarznięta. Według informacji Powiatowego Lekarza Weterynarii zwierzęta w tym roku nie zostały zamknięte w budynku, więc krowy, byki i cielaki są na zewnątrz i nie mają żadnego schronienia. Niestety z jakiegoś powodu UMiG także nie chce pomóc w tej sytuacji - ani odebrać zwierząt, ani pomóc właścicielowi.
Do sprawy wrócimy wkrótce.
Napisz komentarz
Komentarze