- Ponad 20 lat jest pan w samorządzie, w tym od 15 działał jako członek BBS. Startując z list tej formacji przez kolejne kadencje był pan radnym, wiceburmistrzem, a w obecnej kadencji wicestarostą z racji tego, że BBS tworzył w powiecie koalicję z PiS. Niedługo po tym, jak w sierpniu minionego roku odwołano starostę i zarząd powiatu, w tym pana, opuścił pan również szeregi BBS. Dlaczego?
- Tak jak już powiedziałem na konferencji prasowej, ugrupowanie to przestało być zarządzane w sposób demokratyczny. Po tym jak starosta i zarząd powiatu zostali odwołani, a ja dostałem rykoszetem, bo do mnie nikt nie miał uwag - odbyłem długą rozmowę z burmistrzem Tomaszem Frischmannem, który jest liderem BBS. Rozmowa dotyczyła odwołania zarządu powiatu i de facto zerwaniu w powiecie koalicji PiS-BBS. Podczas tej rozmowy burmistrz obarczył mnie winą za to, co stało się w powiecie. Uważam, że to było nie w porządku, bo ja nie widzę w tym żadnej swojej winy. Zawsze reprezentowałem BBS bardzo dobrze i wiele inwestycji, które mi podlegało, zostały wykonane lub trwają. Po tej rozmowie stwierdziłem więc, że czas na zmianę. W BBS już od jakichś trzech lat zaczęło się dziać źle - praktycznie nie było spotkań w szerszym gronie, a gdy ktoś miał swoje zdanie inne niż burmistrz Frischmann, to od razu było to źle widziane. Nie podobało mi się to coraz bardziej, ale po tej naszej ostatniej rozmowie podjąłem ostateczną decyzję. 1 grudnia złożyłem oficjalne pismo, że rezygnuję z członkostwa. Obecny BBS nie ma nic wspólnego z tym ugrupowaniem, gdy jego liderem był Jerzy Hadryś i Franciszek Październik, a najważniejsza była praca zespołowa. Teraz rządzi nim pan Frischmann jak mały lokalny dyktator.
- Czyli było już po tej rozmowie, gdy ogłosił pan na swoim profilu w mediach społecznościowym, że nie będzie szefem oławskiego sztabu WOŚP, bo "jaśnie pan się obraził". Skąd takie stwierdzenie?
- Przy tej rozmowie, gdy zostałem obarczony winą za zerwanie koalicji w powiecie, powiedziałem burmistrzowi kilka krytycznych słów, które mu się nie spodobały, czyli że nie podoba mi się sposób jego zarządzania ugrupowaniem, koalicją, więc się obraził i odegrał się jak dziecko usuwając mnie ze sztabu WOŚP.
- To nie był pierwszy raz, gdy się poróżniliście. W roku 2014 spekulowano, że w zamian za mocne zaangażowanie w kampanię nowo wybranego burmistrza Tomasza Frischmanna zostanie pan na stanowisku jego zastępcy. Tak się nie stało, ale nie odszedł pan wtedy z BBS.
- Wbrew temu, co po tamtych wyborach mówił Tomasz Frischmann, przed wyborami naprawdę niejednokrotnie obiecywał mi stanowisko wiceburmistrza. Bolało mnie, że nie dotrzymał słowa i jeszcze się tego wypierał, ale przeprowadziłem wiele rozmów z innymi członkami BBS i uznałem, że może jednak odnajdę się jakoś w nowej roli. Później też burmistrz się trochę zrehabilitował.
- Dając panu pracę w miejskiej ciepłowni?
- Nie. Jak już, to liczyłem wtedy na coś więcej, ale... jestem prawdziwym chrześcijaninem i wybaczyłem mu to wszystko. Moja żona nie. I do dzisiaj nie może mu tego zapomnieć, zwłaszcza że byliśmy blisko także prywatnie. Po tamtych wyborach nasze stosunki już nigdy nie były takie same. Zaskoczyło mnie jednak, gdy przed kolejnymi wyborami, czyli w 2018, ponownie zaproponował mi funkcję szefa kampanii, a po wyborach stanowisko wicestarosty, chociaż długo zastanawiałem się nad tym, czy przyjąć tę propozycję.
- Dlaczego?
- Przez brak zaufania. Decyzją mieszkańców kolejny raz zdobyłem mandat radnego. Przyjmując propozycję burmistrza musiałem z niego zrezygnować, a nie miałem pewności, że po pół roku przestanę spełniać oczekiwania pana Frischmanna i mnie odwołują. Wtedy zostałbym z niczym.
- Czyli tak jak teraz.
- Dokładnie tak. Po tym, jak mnie odwołano ze stanowisko wicestarosty, powinienem wrócić do pracy w ciepłowni miejskiej, skąd zostałem urlopowany na czas pełnienia funkcji wicestarosty. Na czas mojej nieobecności to stanowisko jednak zostało zajęte, ale gdy zostałem odwołany w funkcji wicestarosty, prezes ciepłowni po rozmowie z burmistrzem powiedział, że nie przywrócą mnie do pracy, tylko zwolnią. Wypowiedzenie otrzymałem 5 grudnia. Obowiązuje do końca marca.
- Gwoździem do trumny byłego starosty i zarządu była pogarszająca się sytuacja szpitala i utajanie przez zarząd informacji na ten temat. Ten zarzut dotyczy też pana jako członka zarządu powiatu. Trudno więc uznać, że nie ponosi pan winy za odwołanie zarządu i rozłam w powiecie.
- Byłem przekonany, że wszystko, o czym mówi się na spotkaniach zarządu, starosta przekazywał na wewnętrznych spotkaniach PiS. Później okazało się, że tak nie jest. Co więcej, gdybym o tym wiedział, na pewno inaczej współpracowałbym z kolegami radnymi. Nie mówię, że nie ma w tym wcale mojej winy, na pewno jest, ale uważam, że to, co się stało, jest wynikiem wewnętrznych tarć w PiS. Nie wierzę, że wszyscy radni powiatowi z tej partii nie wiedzieli, co się dzieje. Przypomnę, że do zarządu należał też np. pan Olender z PiS. Były sprawozdania kwartalne, miesięczne, więc jak ktoś chciał, to wiedział. Nie zgodzę się więc z tym, że radni nic nie wiedzieli, zwłaszcza radni PiS. Jeżeli chodzi o BBS, to spotkań ugrupowania nie organizowano, więc to, co wiedziałem, przekazywałem wprost panu Frischmannowi. Nie raz rozmawialiśmy o tym, jak pomóc szpitalowi, ale... decyzje zapadły dopiero w ostatnim roku i dotyczyły tylko remontu oddziału wewnętrznego. Pamiętajmy jednak, że szpitale w całej Polsce mają problemy finansowe, które nie wynikają ze złego zarządzania, a z niedofinansowania w NFZ...
- Zostawmy ten temat. Ogłosił pan swój start w wyborach na burmistrza, a będzie pan ubiegał się także o mandat miejskiego radego?
- Tak, będę jedynką w okręgu nr 2.
- Przepisy mówią, że radnym w danej gminie może być osoba, która stale zamieszkuje na terenie tej gminy pod oznaczonym adresem i z zamiarem stałego pobytu tymczasem. Czy to prawda, że pan od jakiegoś czasu nie mieszka w Oławie?
- To bzdura. Jestem mieszkańcem Oławy od 1990 roku, a od 1992 roku mam mieszkanie własnościowe przy Placu Zamkowym. W Oławie też płacę podatki, tu żyję, pracuję i spędzam czas. Owszem, mam też mieszkanie we Wrocławiu, które odziedziczyłem po rodzicach i czasem spędzam tam czas, ale to nie jest zabronione. Więc nie czuję, żebym w jakikolwiek sposób łamał prawo. Jestem zameldowany w Oławie i taki mój adres widnieje w Krajowym Rejestrze Wyborców.
- Skąd decyzja o starcie z własnego komitetu wyborczego?
- Sama decyzja o starcie jest wynikiem wielu rozmów, które odbyłem po "przewrocie" w starostwie. Wiele osób mnie do tego namawiało i to nawet takich, które znam tylko z widzenia. Nie raz słyszałem: "Jest pan znany, lubiany, nikomu krzywdy nie zrobił, więc powinien pan spróbować". Trochę się nad tym zastanawiałem, ale ostatecznie uznałem, czemu nie. Miałem propozycję startu w wyborach z list innych komitetów, ale uznałem, że założę własny, z moim nazwiskiem, a mieszkańcy to ocenią i zobaczymy, czy mają mnie już dość, czy wciąż popierają. W każdych wcześniejszych wyborach zdobywałem mandat radnego i byłem w pierwszej trójce kandydatów z największą liczbą głosów. Myślę, że w ten sposób mieszkańcy doceniają to, że zawsze byłem normalnym człowiekiem i władza nigdy nie uderzyła mi do głowy.
- Jak pan ocenia swoje szanse w walce o fotel burmistrza?
- Każdy ma równe szanse i nie chcę nikogo oceniać. Na pewno największe ma urzędujący burmistrz, ale liczę na niespodziankę, bo Oławie należy się zmiana. Nie mówię, że BBS coś źle zrobił, bo ja się pod tym wszystkim podpisuję. Uważam, że wspólnie zrobiliśmy dla miasta kawał dobrej roboty, natomiast to, jak się zmienił pan Frischmann, jakim stał się apodyktycznym władcą, te jego powitania, ten uśmiech są tak sztuczne, że to już nie działa ani na jego korzyść, ani całego ugrupowania. Wierzę, że mieszkańcy też to w końcu dostrzegą. Oczywiście nie wszyscy i wielu kolejny raz się na to złapie, ale... osiem latach urzędowania to dużo, więc powinna nastąpić zmiana. Co do pozostałych kontrkandydatów, to w większości są to osoby mało znane, które nie mają dużych osiągnięć w naszym samorządzie, nie byli zbyt aktywni przez ostatnie lata, więc... Jak będzie, dowiemy się za kilka tygodni.
- Wypełnił już pan wszystkie swoje listy wyborcze?
- Są prawie pełne, ale nawet gdy tak miałoby zostać, to będę zadowolony. Nasza drużyna to młodzi ludzie, którzy chcą pracować na rzecz miasta i je zmienić, ale też emeryci, którzy na pewno posłużą swoim doświadczeniem. Nie są to jakieś znane nazwiska, ale osoby, które chcą działać i - co najważniejsze - nie są uwiązane w żadne układy polityczne.
- Powiedział pan na konferencji prasowej, że wasz program wyborczy ma 50 punktów. Proszę wymienić najważniejsze.
- To będzie trudne, więc może hasłowo. Pierwszą najważniejszą jest burmistrz przyjazny wszystkim mieszkańcom, a nie tylko wybrańcom.
- Obecny nie jest przyjazny wszystkim?
- Ten jest sztucznie przyjazny, a powinien być naturalny, nie zamykać się w swoim biurze i dzwonić nawet do kolegów przez sekretariat. Taka postawa buduje mury. Tymczasem z ludźmi trzeba rozmawiać niezależnie od tego, czy się z nami zgadzają czy też nie. Wracając do mojego programu - chcę zmiany, czyli podwyższenia kwoty budżetu obywatelskiego i zasad wyłaniania projektów. Jak wspominałem na konferencji, chciałbym też zlikwidować opłatę ze posiadanie psa i zastosować program pomocowy dla osób adoptujących zwierzęta z naszego przytuliska. Podtrzymuję też pomysł likwidacji etatu drugiego wiceburmistrza, wspólne stałe i nocne patrole straży miejskiej z policją, zielone wyspy na w Rynku - nie mylić z doniczkami. Że taka zmiana jest realna, pokazuje np. Plac Nowy Targ we Wrocławiu. Nie ukrywam, że mam żal do burmistrza, że zlikwidował "kopczyk Niemirowskiego", który był w oławskim Rynku. Uważam, że mieszkańcom się to podobało. Chciałbym też, by w Rynku od grudnia do marca funkcjonowało lodowisko i żeby powstał park linowy w parku miejskim. Chciałbym też powołać trzy zespoły wspomagające burmistrza swoją wiedzą - byliby to przedstawiciele seniorów, młodzieży i sportowców. Uważam też, że bardzo ważna jest współpraca z ościennymi samorządami m.in. w temacie pomocy szpitalowi i budowy bazy pogotowia ratunkowego na terenach przy szpitalu. Zależy mi też by w Oławie powstał terenowy punkt paszportowy. Już rozmawiałem nawet o tym pomyśle z wojewodą i mam jego wstępna deklarację realizacji
- Czy po wygranych wyborach wejdzie pan w koalicję z każdym komitetem wyborczym który wejdzie do składu Rady Miejskiej w nadchodzących wyborach?
- Może to mi zaszkodzi, ale powiem otwarcie - nie wyobrażam sobie współpracy z BBS, jeżeli jego liderem nadal będzie Tomasz Frischmann. Jeżeli będą mieli dobre pomysły, będę je popierał, ale nie jako koalicjant.
Napisz komentarz
Komentarze