Do roku 1945 zakład był w posiadaniu niemieckiej firmy Henkel z Düsseldorfu. Już wówczas produkowano tu kleje z surowców pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego.
1 października 1945 roku utworzono zakład państwowy o nazwie "Fabryka Kleju w Oławie" zatrudniający 46 osób, a podległy Zjednoczeniu Chemii Stosowanej w Krakowie.
Ja, moja Mama i Babcia jechaliśmy w tym czasie towarowym pociągiem z Kołomyi do Oławy jako ekspatrianci. W roku 1947 moja Mama podjęła pracę w "Klejarni" i związała się z nią na całe zawodowe życie. Zatrudniona była przy paczkowaniu wyprodukowanego kleju.
W 1952 roku wytwórnia kleju zatrudniająca wówczas 112 pracowników uległa likwidacji z powodu zbyt wysokich kosztów produkcji.
Gdy po okresie adaptacji "Klejarnia" stała się "ERG- iem", Mamę zatrudniono przy procesie produkcji, pomagając przy obsłudze maszyny pokrywającej tkaninę tworzywem sztucznym. Zakład dobrze prosperował, uruchomiono linię produkcyjną niemieckiej firmy "Kuka" do produkcji sztucznych skór typu "Porofleks" na potrzeby fiata 125 p i 126 p. Na początku lat 70. XX wieku opracowano technologię produkcji materiałów podłogowych i tapicerskich dla autobusów marki Berliet.
Wrócę do wątków natury rodzinnej. Mama ze swej nowej pracy była raczej zadowolona, z wyjątkiem jednego momentu. Była nim co trzecia sobota, gdy kończąc o godz. 24:00 trzecią zmianę, musiała samotnie, pokonując około 2 km, wracać do domu. Po prostu bała się.
W 1948 r. wrócił z internowania w Szwajcarii mój ojciec Franciszek. W roku następnym podjął pracę również w klejarni na stanowisku kierownika transportu. Nie był z niej zadowolony, ponieważ w prawie każde sobotnie popołudnie lub niedzielę przychodziły transportem kolejowym dostawy surowców do produkcji i by nie płacić tzw. "osiowego", musiał zwoływać do pracy brygadę pracowników transportu. W tym celu trzeba było się przespacerować po Oławie pokonując około 5 km - telefonów wówczas nie było.
Plusem pracy moich rodziców w "Klejarni" był fakt, że na przyległym i podległym zakładowi terenie było pole uprawne, na którym otrzymali około 1000 metrów kwadratowych. Uprawiali na niej głównie ziemniaki i trochę warzyw. Na działce rosły dwa drzewa owocowe (śliwy lub wiśnie), ale ich owoce były zupełnie niesmaczne.
W 1957 r. ukończyłem oławskie liceum i podjąłem pracę wówczas już nie w "Llejarni", lecz w ERG-u (nie wiem, skąd nazwa zakładu "ERG" - wg "Słownika języka polskiego" to jednostka pracy wykonanej przez siłę 1 dyny na drodze 1 cm). Pracowałem jako wydawca w magazynie produktów gotowych. Z pracy byłem bardzo zadowolony, ponieważ często przyjeżdżał do zakładu po zakupy prywatny przedsiębiorca (wówczas rzadkość) odkupując "ścinki" produktów. Ja je wydawałem, starając się wybrać jak najokazalsze. Za tę "fatygę" dostawałem "w łapę". W ciągu miesiąca nazbierała się druga, choć bardzo skromna (ok. 800 zł) pensja. Kupiłem sobie za nią bardzo modny wówczas płaszcz gabardynowy, a raczej gabardynopodobny.
Kiedyś segregując ścinki zauważyłem takie o intensywnie srebrzystym kolorze. Dlaczego? Bowiem w tzw międzyczasie podjęto produkcję materiałów na kinowe ekrany. Po niedługim czasie produkcji tego towaru zaniechano.
Po pewnym czasie przeniesiono mnie do magazynu surowców, by zastąpić udającego się na urlop pana, a jakże, Piskozuba. Mimo że nie łączyło nas żadne pokrewieństwo, starszy pan polubił mnie, a ja ciągle miałem wrażenie, że jest to mój dziadek (prawdziwy dziadek zmarł, gdy miałem 3 lata).
Końcowy miesiąc zatrudnienia w "ERG-u" to praca w dziale zaopatrzenia. Tej pracy wręcz nienawidziłem. Polegała na ciągłych wyjazdach ciężarowym samochodem do producentów surowców i zwożeniu tychże do zakładu. Prawie zawsze jazda odbywała się w nocy. Jej część kierowca przesypiał na specjalnie przygotowanej leżance, a ja siedziałem wówczas skulony i zmarznięty na siedzeniu pasażera.
Mój ostatni wyjazd to daleka trasa, aż do Pionek. Mieliśmy przywieźć z nich metalowe duże beczki wypełnione płynnym surowcem. Gdy wróciliśmy do zakładu, pracownicy transportu jedną z beczek nieostrożnie zdejmowali ze skrzyni ładunkowej, gdy spadła im na wybrukowane podłoże i rozszczelniła się, a z otworu mającego około 20 cm trysnął strumień chemikaliów i opryskał mnie od stóp do głowy. Tak skończyło się moje paradowanie w gabardynowym płaszczu. Dodam, że i tak miałem szczęście, że nie były to chemikalia trujące, bo sporą ich część miałem pod powiekami, a spory łyk znalazł się w moim żołądku. I to był koniec mojego epizodu w "ERG-u". W dniu następnym do pracy już nie poszedłem. Ale "ERG" nie zniknął z mojego życia.
Mijały lata, mieszkałem i pracowałem już w Warszawie. W 1961 r. dostałem bardzo przykrą wiadomość. W wypadku podczas pracy prawą dłoń straciła moja Mama. Przeszła na rentę.
*
Teraz o ludziach, którzy przez lata pracowali na prestiż zakładu. Pierwszym jego dyrektorem był inż. Zdzisław Naparliński, a jego zastępcą Antoni Bukowski. Mimo usilnych prób nie udało mi się zdobyć więcej informacji o tych panach.
W połowie 1949 roku dyrektorem został Jan Piliński, który pracował w "Klejarni" od 1946 roku jako majster. Pan Jan, podobnie jak ja, urodził się w Kołomyi, ale o 37 lat wcześniej, tj. w roku 1902. To kołomyjskie pochodzenie podświadomie powodowało, że był mi osobą bliską, choć nigdy nie mieliśmy osobistego kontaktu. W prowadzonych rozmowach z byłymi pracownikami wyłaniał się obraz człowieka lubianego i szanowanego. Rozmówcy twierdzili, że bardzo lubił i dbał o swój dom i ogródek przy ul. Nowej. Mówiono, że był domatorem, ale to chyba nie jest cała prawda, widziałem bowiem co najmniej jest kilka zdjęć świadczących o tym, że lubił przebywać wśród ludzi bliskich, jak i współpracowników.
To że był człowiekiem prawym, nie mam najmniejszej wątpliwości. Tak twierdziła moja Mama, a to jest argument nie do przecenienia.
Całe swoje życie zawodowe związał z "Tworzywami" także mój kolega z licealnej ławy Sławomir Zawadzki. Już na początku nauki w klasie ósmej "poznał się na nim" profesor Stanisław Stępień, a wszyscy absolwenci liceum z tamtych lat wiedzą, że prof. Stępień był wyjątkowo wymagający. Pod kierownictwem profesora Sławek przygotowywał się, brał udział i zajmował czołowe lokaty w olimpiadach chemicznych. Ukończył studia na Wydziale Chemii Politechniki Wrocławskiej w roku 1962, mając 22 lata. Jego przedwcześnie zmarły ojciec nie doczekał tego momentu. Odszedł 3 miesiące przed otrzymaniem przez Sławka tytułu magistra inżyniera chemii. Natychmiast po studiach podjął pracę w "ERG-u" jako kierownik zmiany, a kończył jako wieloletni zastępca dyrektora ds. technicznych. Sławek już w liceum dobrze opanował język niemiecki, zatem gdy "ERG" nawiązał współpracę z niemiecką firmą "Kuka", to Sławek negocjował warunki współpracy.
W tym czasie miałem częsty kontakt osobisty ze Sławkiem, bowiem często bywał służbowo w Warszawie. Prawie każdorazowo spotykaliśmy się i długo rozmawialiśmy. Czasem nasze poglądy na różne sprawy różniły się, ale nie przeszkadzało to w utrzymywaniu przyjaznych relacji.
Sławek - zapalony turysta - organizował szereg turystycznych wojaży. "Tworzywa" za jego sprawą słynęły z tych wyjazdów. Był w tym czasie zastępcą dyrektora pana Iwanejki.
Funkcję dyrektora przez pewien czas sprawował pan Zieliński. Prawdopodobnie przybył do Oławy z woj. lubelskiego. W czasie wykonywania zadań dyrektora przez niego "Tworzywa" zakończyły budowę bloków mieszkalnych przy ul. 1 Maja. W jednym z lokali zamieszkał również pan dyrektor.
Pracownikiem "ERG" na pewnym etapie jego funkcjonowania był kolejny kolega z licealnej ławy Ryszard Olejnik. Dzięki niemu dotarłem do "osobowych źródeł informacji" oraz otrzymałem zdjęcia związane z historią zakładów.
Kadra kierownicza i cała załoga "Klejarni", a potem "Tworzyw", za swą rzetelną i solidną pracę wyróżniona była trzykrotnie przez ministra przemysłu chemicznego. Zakład odznaczony został też Złotą Odznaką "Zasłużony dla Dolnego Śląska". Nagrody zdobywały też konkretne produkty zakładu: w 1976 r. "Tawitex", a w 1977 r. "Izoflex".
Obecnie zakład należy do Grupy Ergis S.A z siedzibą w Warszawie; część terenu zajmuje francuska firma Standis.
Zygmunt Piskozub.
Dziękuję za istotną pomoc pani Ninie Kordys
Sulejówek, maj 2022
Napisz komentarz
Komentarze