Uroczystość rozpoczęła się mszą w Jej intencji w kościele pw. Najświętszej Maryi Panny Różańcowej w Oławie przy ul. Polnej.
- Pani Władysławo, co mamy teraz powiedzieć? - rozpoczął ks. proboszcz Zdzisław Paduch. - Ani nie mamy słów, ani nie mamy melodii do piosenki "Dwieście lat!", ale gdyby ktoś dzisiaj zaśpiewał "Sto lat!", to by się Pani tylko uśmiechnęła. Dlatego też my nie będziemy śpiewać, tylko modlić się w Pani intencji, dziękując Panu Boga za to Pani życie, a gdybyśmy jeszcze dołączyli moment poczęcia, a więc kiedy Pani zaistniała pod sercem mamy, to już byłoby ponad 100 lat - 100 lat i 9 miesięcy! Prosimy dziś o błogosławieństwo i wszelkie łaski, o siłę i zdrowie na kroczenie ku wieczności po dalszych drogach tego doczesnego świata.
Pamiątkowy grawerton oraz kwiaty w imieniu wszystkich mieszkańców Oławy wręczył Jubilatce burmistrz Oławy Tomasz Frishmann.
- Zawsze zastanawiam się, co w takich chwilach powiedzieć - mówił. - Stoję bowiem przed żywą historią. Nie raz zastanawiałem się, gdy myślałem o swoim życiu, ile tych wspomnień jest, a co dopiero w przypadku stulatki. Jak bogate są to wspomnienia. Życzę Pani dużo zdrowia, uśmiechu i radości oraz tego wigoru, który Pani ma. Myślę, że wszyscy mamy pragnienie, aby spróbować dożyć do stu lat, a Pani jest żywym przykładem na to, że można. I to jeszcze w jakim stanie! Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem. Gdy była Pani u nas w urzędzie osobiście, to niektóre osoby nie wierzyły, że ma Pani sto lat, musiałem tłumaczyć. Jestem niezwykle dumny, że mogę Pani złożyć życzenia.
Ksiądz proboszcz odczytał list do Jubilatki od arcybiskupa metropolity wrocławskiego Józefa Kupnego, gdzie padły między innymi takie słowa: - Szanownej Pani życzę wielu niespożytych sił, mocy na dalsze lata i życzenia te Bogu przedkładam z prośbą i ich spełnienie, błogosławiąc Pani z całego serca.
Pani Władysława Lasko cały czas jest w świetnej formie, dużo się uśmiecha. Na pytanie, jak jej się udało przeżyć aż sto lat, odpowiada krotko: - Nie nadzwyczajnie. Bardzo skromnie przez całe życie, za to pracowicie.
Urodziła się sto lat temu pod Warszawą, w Jaroszewku koło Wołomina.
- W 1946 roku mama przyjechała do Wrocławia - mówi jej córka Krystyna. - Znajomi uznali, że pod Warszawą jest ciężko, więc wyjechali do Wrocławia. Władzia! Jedź z nami! - mówili. I mama pojechała. We Wrocławiu przepracowała 33 lata w sanepidzie, od gońca poczynając, na laborantce medycznej kończąc. Do Oławy trafiła jakieś 10-12 lat temu, gdy już nie mogła samodzielnie mieszkać na trzecim piętrze.
Ma dwie córki - Stanisławę i Krystynę - szóstkę wnuków, a jeszcze więcej prawnuków, co nie znaczy, że nie czeka na więcej.
- No to jeszcze pożyję! - z uśmiechem zapewnia pani Władysława. - Nie mam jak umierać...
Czego jej życzyć?
- Takiego życia jak dotychczas, a było ono spokojne, skromne - odpowiada Jubilatka i dorzuca, że najbardziej lubi spokój. Gdy przeszła na emeryturę bardzo lubiła zajmować się pracą w ogrodzie czy robótkami ręcznymi.
Jeżeli chodzi o jedzenie, nasza oławska stulatka preferuje skromne i proste, jak jej życie. Zatem nie alkohol (ani papierosy), tylko produkty proste, jak najmniej przetworzone, dużo warzyw.
Dostojnej Jubilatce życzymy jeszcze wielu lat w tak świetnej formie.
Napisz komentarz
Komentarze