By mogło do niej dojść, trzeba było śmierci tyrana o gruzińskich korzeniach (5.03.1952 r.), a także tzw. "odwilży" w związku z falą protestów społecznych w państwach bloku sowieckiego na tle fatalnej sytuacji ekonomicznej. W Związku Radzieckim ogłoszono amnestię. Wielu więzionych w łagrach Polaków odzyskało wolność. W dniach 21-26 kwietnia 1955 wizytę w Polsce składa ówczesny I sekretarz KC KPZR Nikita Chruszczow. W jej trakcie zostaje podjęta przełomowa decyzja o zgodzie władz sowieckich na negocjacje w sprawie powrotu Polaków do swojej ojczyzny. Dopiero rok później między rządami PRL i ZSRR zostaje podpisana umowa repatriacyjna. Należy przyznać, że rząd PRL na miarę ówczesnych realiów politycznych starał się jak najlepiej przeprowadzić proces powrotu rodaków do kraju. Ustanowiono "kartę przywilejów repatriantów w Polsce". Przewidywała ona m.in. pomoc finansową, bezpłatny pobyt i wyżywienie w punktach repatriacyjnych, czy bezpłatną opiekę lekarską.
Rosjanie nie ułatwiali załatwiania formalności, ponieważ wówczas m.in. dokuczał im brak rąk do pracy. Proces ekspatriacji jednak ruszył. Właściwe dokumenty można było składać do końca 1958 r. (później termin przedłużono do końca marca 1959 r.).
Najwięcej złożono ich na Ukrainie, Białorusi i Litwie, zdarzali się też chętni z głębi ZSRR , w tym z Syberii. Ekspatrianci mogli zabrać 36 kg mienia osobistego do pociągu i 75 kg do wagonu bagażowego. Można było jechać do punktu repatriacyjnego lub do rodziny, np. właśnie do Oławy.
W trakcie drugiej ekspatriacji nie było już "sławnych" z pierwszej odkrytych wagonów towarowych. Przesiedleńców z punktów repatriacyjnych kierowano głównie na Ziemie Zachodnie. Ogółem powróciło do Polski około 240 tys. osób, z tego 80% na tzw. ziemie odzyskane. Ilu z nich trafiło na ziemię oławską? To już dziś jest chyba niemożliwe do ustalenia, ale faktem jest, że trafili.
Być może niektórzy z Czytelników, po zapoznaniu się z tą ogólnej natury informacją, zechcą przybliżyć swoje wspomnienia z tamtych lat.
Nie wiem, czy Pani, która przybyła do Oławy z Litwy, z pięciorgiem dzieci, recytowała im czasem słynną Inwokację, ale wiem, że znalazła zatrudnienie, prowadząc mały zakład rzemieślniczy w centrum Oławy. Mieszkanie znalazła u siostry, z którą cały czas zamieszkiwała. Jeden z jej synów ukończył studia ekonomiczne.
Inna rodzina, małżeństwo z córką, mieszkało w Domu Kultury ZNTK. Pomieszczenie udostępnił im i innym rodzinom zakład pracy. Nie mieszkali u rodziny, choć takową w Oławie mieli.
Przy ulicy Krótkiej zamieszkało małżeństwo z dwójką dzieci. Ojciec początkowo pracował w papierni, a potem w Jelczu. Matka prowadziła kiosk "Ruchu".
Kolejna rodzina z dwójką dzieci przybyła z bliskiej mi Kołomyi. Posiadali w Oławie rodzinę, ale zamieszkali samodzielnie przy ulicy Brzeskiej. Oboje rodzice pracowali w ZNTK. Jedna z córek w późniejszym okresie była kierowniczką żłobka.
Osobiście obserwowałem powrót nieco starszego ode mnie chłopca i jego spotkanie z ojcem, którego właściwie nie znał. Pierwszą rzeczą, którą zajął się tata, było przygotowanie syna do I Komunii, jej przebieg miał bardzo uroczysty charakter.
Kolejna rodzina to polsko-huculskie małżeństwo z dwojgiem dzieci. W Oławie mieli szczęście zamieszkać w domu, obok którego znajdował się niewielki pagórek. To były ich "połoniny". Dzieci ukończyły studia wyższe. Ojciec rodziny potrafił pięknie malować.
Inna doświadczona przez los rodzina o patriotycznych tradycjach przybyła do Polski z Syberii. Na początku zatrzymali się w punkcie repatriacyjnym. Tu dowiedzieli się, że ich krewni mieszkają w Oławie, przybyli zatem również do tego miasta, zamieszkali przy ul. Żymierskiego, obecnie księdza Kutrowskiego. Pracę dostali w ZNTK, a następnie w "Tworzywach". Najstarszy członek rodziny był aktywnym członkiem Związku Sybiraków w Oławie. Inny członek rodziny służył w brzeskiej jednostce wojskowej.
Ekspatrianci "drugiego rzutu" byli przyjaźnie traktowani przez tych, którzy przybyli wcześniej. Również władze lokalne, też te oławskie, starały się ułatwić asymilację do nowych warunków. Szczególną troską władz było zapewnienie miejsc pracy i zakwaterowania. Z przykładów przytoczonych wyżej rysuje się pozytywny obraz działań ułatwiających powtórny życiowy start. Oczywiście nie wszystko było idealne. Nowo przybyli byli zaskoczeni wszechobecną propagandą prosowiecką, a wręcz zszokowani ilością żołnierzy rosyjskich w mieście.
Zdaję sobie sprawę, że tematu nie wyczerpałem, ale nie to było moim celem. Chciałem jedynie zasygnalizować, że społeczność Oławy to przybysze z Kresów i ich potomkowie, migranci wewnętrzni, niewielka grupa robotników przymusowych, która wracając do kraju zatrzymała się i osiadła w Oławie, również niewielka grupa repatriantów z Europy Zachodniej, a także tu wspomniani "kresowianie" z tzw. drugiej ekspatriacji.
Zygmunt Piskozub z pomocą Reginy Górniak i Ryszarda Olejnika.
Napisz komentarz
Komentarze