Muzeum Motoryzacji Wena w Oławie już otwarte. Miałem przyjemność zwiedzić je towarzystwie mojej żony Zosi. W czasie zwiedzania spotkaliśmy pomysłodawcę, hobbistę, pasjonata, czyli pana Tomka Jurczaka. Złożyliśmy mu z Zosią gratulacje za przepiękny pomysł i realizację. Jesteśmy z Zosią mieszkańcami Oławy od urodzenia, żyjemy w tym mieście, kochamy go, na naszych oczach po wojnie było odbudowywane. Z małego 10-tysięcznego miasteczka urosło do ponad 30-tysięcznego miasta. Mieszkańcy Oławy z motoryzacja byli związani niemal od pierwszych lat po wojnie. Najpierw w ZNTK I na ówczesnej ulicy Świerczewskiego na podwoziach stara budowano skrzynie samowyładowcze - popularne wywrotki. Potem przeniesiono produkcję wywrotek do na ZNTK II na „Tajwanie” na ulicy Dzierżonia.
Oława do 1975 była sypialnią Jelczańskich Zakładów Samochodowych. Tu pracownicy Jelcza na pochodach pierwszomajowych podczas Dni Oławy prezentowali swoje wyroby w postaci autobusów, samochodów ciężarowych i specjalistycznych, np. straży pożarnych. Zakłady Tworzyw Sztucznych produkowały „skaj” używany do pokrycia foteli we fiatach 125p.
Od dziecka pasjonowałem się fotografią i turystyką. Mam blisko 3000 zdjęć Oławy. Na moich zdjęcia, które robiłem w Oławie, prawie nie widać samochodów - takie było moje dzieciństwo i młodość. Mieszkałem koło stacji. Gdy zamykano przejazd 5 minut przed pociągiem, to najdłuższy korek był do gazowni, gdy dziś - jak zamkną na Wiejskiej przejazd to - po 15 minutach koniec jest na Strzelnej a może dalej.
Ale ja mam pisać o muzeum...
Zbiory w postaci samochodów, motorów i rowerów oglądałem jeszcze w magazynach i z zapartym tchem słuchałem opowieści pana Tomka o historii każdego samochodu i o chęci zbudowania Muzeum Motoryzacji. Kibicowałem mu w tym, ale nie bardzo wierzyłem, że jednak powstanie. Kiedyś prowadziłem wycieczkę rowerową po Oławie, opowiadałem o historii miasta. Jeszcze nie było jeszcze muzealnej hali, ale samochody już były w magazynie i pan Tomek nas przyjął, pokazał trochę eksponatów i pięknie opowiadał. Widziałem zachwyt uczestników wycieczki i wtedy byłem pewny, że muzeum postanie. W hali muzealnej byłem też jesienią ubiegłego roku, ustawiono już samochody, byłem zachwycony, a wtedy pan Tomek mówił, że będzie jeszcze ekspozycja przedmiotów z czasów PRL. Ponieważ muzeum jest już czynne od kilku dni, media społecznościowe zalane są zdjęciami z muzeum, szczególnie samochodów - dziś cała Polska wie, gdzie jest Oława i ulica Zielna - ja chcę napisać o tej części, gdzie są przedmioty z czasów PRL. Te starocie szczególnie mnie zachwycają, bo to jest moje dzieciństwo, moja młodość, ale - niestety - wiele z tych przedmiotów było nieosiągalnych w czasach mojej młodości. Albo ich nie było, albo cena była tak wysoka, że po prostu rodziców nie było na nie stać.
Na przykładzie pralki marki Frania... Pamiętam, że był to przedmiot budzący zachwyt, ale i zawiść, ponieważ dawano talony na zakup pralki pracownikom w zakładach państwowych i to tylko tym, którzy mieli co najmniej czwórkę dzieci - piszę o drugiej połowie lat pięćdziesiątych.
Sprzęt do odtwarzania muzyki... Pamiętam pierwszy gramofon, patefon, często przedwojenny, potem adapter Babino, magnetofon szpulowy, kasetowy, później odtwarzacz MP3 i tak dalej. Potem były różne wieże z adapterem. Co ciekawe, że niektórzy hobbiści mają je do dziś i twierdzą, że jakość odbioru na ich sprzęcie jest doskonała.
Pan Tomek pokazuje też ekspozycję, jak kiedyś handlowano, jakie były towary, w jakich opakowaniach. W muzeum widzimy sklepy Społem, Mięsny, Spożywczy, sklepy GS itd. U nas w Oławie działały Spółdzielnie, które prowadziły te sklepy, przecież ja pracowałem ponad 40 lat w Społem i to jest moja historia, ale nie tylko moja, bo w samym Społem w Oławie do 1975 (do reformy handlu) pracowało 650 osób! Myślę, że dziś prawie w każdej rodzinie w Oławie spotkamy kogoś, kto pracował w Społem. Bardzo to miłe, że pan Tomek nawiązał do historii mieszkańców Oławy. Nie sposób opisać całego muzeum. Jestem bardzo dumny, że Oława - takie małe miasto, bo zaledwie ponad trzydzieści tysięcy mieszkańców, zawsze w cieniu Wrocławia - ma największe muzeum motoryzacji w Europie Środkowej. Panie Tomku, dziękujemy!
A samo miasto od strony Wrocławia i od Jelcza prezentuje się wspaniale - w Oławie teraz akurat kwitną róże, trawniki wyglądają pięknie, miasto jest zielone, widać piękne i dorodne drzewa. Rynek jest odnowiony, wstydu nie ma. Jedynym minusem, niestety, jest najstarszy dworzec kolejowy na obecnych ziemiach polskich, ale zaniedbany, że aż wstyd! Ja wiem, że dworzec kolejowy i teren wokół jest własnością kolei, ale stoi on w naszym mieście i jest niestety wizytówką naszego miasta. Przecież teraz jazda pociągami staję się modna, wielu turystów będzie docierać do Oławy koleją... No, wygląda to smutno. Ale wróćmy do muzeum motoryzacji - jest piękne, jest przyjazne, uważam, że mieszkańcy Oławy powinni być dumni z tego, że to Muzeum jest w naszym mieście, tym bardziej że, jak opowiadał pan Tomasz, gospodarze sąsiednich dużych miast składali mu propozycję uruchomienia muzeum u nich. I tu apel do mieszkańców Oławy, aby mówić o muzeum, że trzeba je zobaczyć. Internauci piszą, że zwiedzali 3 godziny i było mało. Każdy znajdzie coś dla siebie. Ja na przykład miło oglądałem samochód nauki jazdy warszawa garbus, bo na takim robiłem kurs na prawo jazdy i zdawałem egzamin. Również z sentymentem oglądałem motorower marki Ryś - taki otrzymałem do cioci w prezencie po skończeniu podstawówki.
Serdecznie polecam zwiedzenie Muzeum Motoryzacji Wena w Oławie na ulicy Zielnej (fotki pana Lesława w galerii niżej).
Lesław Mazur
Napisz komentarz
Komentarze