W ostatnich tygodniach wrocławianie i turyści odwiedzający wrocławski Ostrów Tumski mogli być świadkami stopniowego demontażu potężnych elementów za pomocą stojącego we wnętrzu katedry podnośnika. 151-głosowy instrument zostanie wyremontowany i uzupełniony o dodatkowe głosy.
- Kiedy kończyliśmy odbudowę organów Englera w bazylice św. Elżbiety, wydawało nam się, że remont tych katedralnych będzie łatwiejszą sprawą. Nic z tych rzeczy. Wymagają one bardzo kompleksowej renowacji – nie tylko piszczałki, ale też cały układ elektryczny i napęd. Konstruktorzy muszą również sprawdzić, w jakim stanie jest empora organowa, która dźwiga tak ciężki instrument – mówi Włodzimierz Patalas, sekretarz Miasta Wrocławia.
Remontu oraz powiększenia organów o dodatkowe głosy podejmie się konsorcjum z firmą Zych – Zakłady Organowe jako liderem. Szacowany koszt tych prac to około 16 mln złotych. 3,5 mln zł zostało przyznane rok temu w ramach Rządowego Programu Odbudowy Zabytków. Miasto Wrocław zapewnia kolejne 7,5 miliona. Pozostałe środki będą pochodzić ze zbiórki archidiecezji oraz od sponsorów.
- Obecnie w katedrze grają organy elektryczne, które na tyle godnie, na ile to możliwe, zastępują wielki instrument. Gdy wrócą do nas organy Sauera, chcemy, by posłużyły nie tylko muzyce liturgicznej, choć oczywiście, będzie to ich główne przeznaczenie. Myślimy o koncertach organowych, zwłaszcza że Wrocław będzie miał trzy potężne organy: współczesne w Narodowym Forum Muzyki, englerowskie w św. Elżbiecie i właśnie katedralne – dodaje ks. Paweł Cembrowicz, proboszcz parafii katedralnej.
Instrument, który wyprzedzał epokę
Organy Sauera oryginalnie zbudowano dla wrocławskiej Hali Stulecia. Max Berg, projektant tej budowli, z góry zakładał, że największa w tamtych czasach kopuła świata powinna rozbrzmiewać muzyką o jakości dorównującej jej rozmachowi architektonicznemu. W fazie projektowania poświęcił mnóstwo uwagi temu, by kształt wnętrza i faktury powierzchni ścian zapewniały odpowiednią akustykę. Władze ówczesnego Breslau, choć wydały ogromną na owe czasy sumę 1,9 miliona marek na budowę samej hali, nie poskąpiły też pieniędzy na organy. Za prawie 100 tysięcy marek zamówiono je w renomowanych zakładach organowych Sauera we Frankfurcie nad Odrą. Dzieło ważyło 50 ton. Było tak gigantyczne, że z Frankfurtu wieziono je jedenastoma wagonami kolejowymi. W instrumencie zainstalowano najlepsze, co mogła zaoferować ówczesna myśl technologiczna, z opatentowanymi prawnie rozwiązaniami włącznie.
- Organy zbudowane dla Hali Stulecia były pierwszym instrumentem Sauera z elektropneumatyczną trakturą gry. Wielkością i techniką wyprzedzały swoją epokę – mówi Dariusz Zych z firmy, która jest liderem konsorcjum.
Nad muzycznym aspektem przygotowania instrumentu pracował profesor Karl Straube z Lipska, muzyczna gwiazda swoich czasów, człowiek najczęściej koncertujący także poza granicami ówczesnych Niemiec, a przez to najlepiej zorientowany w światowych trendach. Organy w momencie oddania do użytku miały 152 głosy, które wydobywano przy pomocy ponad 15 tysięcy piszczałek. Ponadto na wysokości 25 metrów, na pierścieniu kopuły Hali Stulecia, funkcjonowały drugie, mniejsze echoorgany na 31 głosów. Jeszcze przed II wojną światową tak gigantyczne organy powiększono o kolejnych kilkadziesiąt głosów.
Odzyskają pełne brzmienie
Hala Stulecia przetrwała sowieckie oblężenie w 1945 roku bez wielkich zniszczeń, ale na początku lat 50. instrument przeniesiono do podniesionej z gruzów katedry św. Jana Chrzciciela. W międzyczasie, w trakcie powojennej zawieruchy, pozostawione w Hali Stulecia organy zostały jednak częściowo rozszabrowane i zubożone głosowo. Dziś nie są nawet największe w Polsce (organy w Licheniu mają 157 głosów, wrocławskie 151), ale to się ma zmienić.
- W wyniku remontu organy z wrocławskiej katedry otrzymają nowe głosy. Przy czym musimy bardzo mocno podkreślić: nie wynika to próżności, by za wszelką cenę były jeśli już nie numerem jeden na świecie, to przynajmniej numerem jeden w kraju. To potrzeba przywrócenia instrumentowi pełnego brzmienia – wyjaśnia Dariusz Zych. - Należy uzupełnić go o głosy podstawowe oraz tzw. języczkowe. Te ostatnie zawsze były drogie. Gdy w latach 50. instalowano organy w katedrze, po prostu nie było na to pieniędzy, a remont z lat 90. także nie pozwolił na całkowite uzupełnienie – dodaje organmistrz Dariusz Zych.
W ramach remontu przywrócona zostanie dyspozycja organów możliwie zbliżona do tej z czasów, gdy stały one jeszcze w Hali Stulecia. Prace potrwają do sierpnia 2027 roku.
Napisz komentarz
Komentarze