- Czy jako 10-letnia Julia, która wzięła udział w mikołajkowych zawodach na Miasteczku w Oławie, byłabyś sobie w stanie wyobrazić, że to jest początek drogi, która doprowadzi Cię do Igrzysk Olimpijskich?
- Myślę, że nie. Wydaje mi się, że każda osoba, zaczynająca przygodę z jakimkolwiek sportem, nie zastanawia się od razu nad tym, jak daleko może zajść. W momencie, w którym zaczynają się regularne treningi i patrzy się na tych sportowców, którzy stają na podium w najważniejszych zawodach, uznaje się ich za nadludzi. A to po prostu są osoby, które były konsekwentne, ciężko pracowały, pokonywały swoje bariery, bardzo pragnęły osiągnąć sukces i im się udało.
- Dzieci, które dziś rozpoczynają przygodę ze strzelectwem sportowym, właśnie tak mogą patrzeć na Ciebie. Jak na nadczłowieka...
- Nie wydaje mi się, bo jeśli obserwują moje media społecznościowe, to nie brakuje tam wielu śmiesznych, groteskowych rzeczy. Pokazuję strzelectwo z każdej strony, ale też to, że jestem normalnym człowiekiem, który żyje tak, jak każdy inny. Staram się, żeby z jednej strony było tam widać normalność, a z drugiej ciężką pracę, która doprowadziła mnie do miejsca, w którym jestem.
- Wierzę w to, że jako 10-letnia dziewczynka nie myślałaś jeszcze o Igrzyskach Olimpijskich, ale to marzenie na jakimś etapie się pojawiło. Pamiętasz, w którym momencie?
- Na pewno już w Śląsku Wrocław. Wtedy pierwszy raz mogłam się zetknąć ze sportowcami, którzy jeżdżą na zawody międzynarodowe. Miałam kontakt z panią Renatą Mauer-Różańską, była też Sylwia Bogacka, bardzo je podziwiałam i zaczęłam myśleć o tym, że chciałabym być taka, jak one. Uczestniczyć w najważniejszych imprezach na świecie i znaleźć się w tej sytuacji, w której ludzie patrzą na mnie tak, jak ja patrzyłam na nie. Wzbudzały we mnie podziw, szacunek, bardzo mnie inspirowały. Chciałabym być taką inspiracją dla młodych sportowców.
- Czy od starszych zawodniczek otrzymywałaś wskazówki, o których dziś możesz powiedzieć, że były szczególnie ważne w twoim rozwoju?
- Gdy czegoś potrzebowałam, zawsze mogłam liczyć na dobre rady. Najważniejszy przekaz, który powinien trafić do najmłodszych zawodników dotyczy tego, by nigdy się nie poddawać i wytrwale dążyć do celu, mając świadomość, że porażek będzie znacznie więcej niż zwycięstw. W pracy musimy być cierpliwi, konsekwentni i punktualni. Musimy ufać procesowi, dzień po dniu dawać z siebie wszystko, pokonywać małe przeszkody i w ten sposób ten największy cel, stanie się realny do osiągnięcia.
- Bardzo ważne i prawdziwe zdanie o tym, że ostatecznie porażek będzie znacznie więcej, niż zwycięstw...
- Dlatego z każdej wygranej trzeba się cieszyć i nigdy nie powinno się o nich zapominać. Oczywiście, że człowiek chciałby wygrywać zawsze, więc w ciągłym dążeniu do kolejnych celów łatwo jest zapomnieć o tych pięknych chwilach, które już się przeżyło. Na podium stoi się przez minutę czy dwie, a pracuje się na to latami. Niemniej jednak to właśnie o ten moment radości walczymy i to on napędza nas do dalszej pracy.
- W 2021 roku po tym, jak zdobyłaś mistrzostwo Europy juniorów, zapytałem Cię o marzenia związane z Igrzyskami Olimpijskimi. Odpowiedziałaś wtedy, że na Tokio jest już za późno, ale zrobisz wszystko, żeby pojechać do Paryża. Jakie to uczucie mieć świadomość, że się udało?
- Coś wspaniałego! Pamiętam, gdy w 2022 roku skończyłam tuż za podium na Mistrzostwach Świata, co dało mi kwalifikację na Igrzyska Olimpijskie. To czwarte, znienawidzone przez sportowców miejsce, cieszyło mnie tak, jakbym zdobyła złoto. Wygrałam swoje marzenia, czułam, że właśnie osiągnęłam coś wielkiego mimo tak młodego wieku. Wierzę jednak, że to był tylko krótki przystanek, nie boję się tego, że moje marzenia obecnie sięgają dalej i będę walczyła o to, by je spełnić. Kwalifikacja olimpijska dała mi nową energię do pracy, zwłaszcza że jestem taką osobą, która jak sobie coś postanowi, to potem konsekwentnie realizuje.
- Czym się różni Julia z 2021 roku, która zdobywała mistrzostwo Europy juniorów od Julii z 2024 roku, która lada moment pojedzie na Igrzyska Olimpijskie?
- Bardzo dużo zmieniło się w moim życiu i we mnie. Widzę tę drogę, którą musiałam przebyć i doświadczenie, które zebrałam. Kiedyś byłam zawodniczką utalentowaną, ale mniej świadomą. Dziś mam umiejętności, doświadczenie i tę świadomość, której wcześniej brakowało. W inny sposób podchodzę do strzelania, robię to bardzo zadaniowo, skupiam się na sobie. Akceptuję presję, wiem, że ona jest i będzie mi towarzyszyć. Potrafię się jednak wyłączyć i na zawodach być "tu i teraz". Wiem, że bez względu na to czy są to mistrzostwa kraju czy świata, muszę po prostu wykonywać swoją pracę najlepiej, jak potrafię - nic więcej, nic mniej. I to doprowadzi mnie do celu. Wcześniej mocniej przejmowałam się tym, co powiedzą inni, odbierałam to, co dzieje się na trybunach, a teraz jestem tylko ja, karabin i tarcza.
- Kiedy ruszasz do Paryża?
- 18 lipca mamy ślubowanie, 19 lipca wylot, a potem będziemy mieli jeszcze kilka dni na treningi w Châteauroux na olimpijskiej strzelnicy. 26 lipca jest otwarcie Igrzysk Olimpijskich, niestety my, strzelcy, nie będziemy mogli wziąć udziału w ceremonii, ponieważ już dzień później mamy pierwsze zawody, więc będziemy się przygotowywać do startu.
- W kwietniu w radiowej Czwórce powiedziałaś, że Igrzyska Olimpijskie postarasz się potraktować tak, jak każde inne zawody. Na mniej więcej dwa tygodnie przed startem powtórzysz te słowa, czy jednak pewien stres zaczyna się pojawiać?
- Moje stanowisko zdecydowanie się nie zmieniło. Dokładnie tak samo uważam teraz. Mam świadomość, że ten balonik jest pompowany zarówno przez media, jak i osoby, które mnie otaczają. Musimy to zaakceptować i traktować jako coś normalnego. Staram się rozgraniczyć te dwie rzeczy. Ktoś mówi, jakie ma oczekiwania, zaczyna wieszać medal na mojej szyi i ma do tego prawo. Ja skupiam się procesie, myślę zadaniowo ze świadomością, że na Igrzyskach Olimpijskich muszę wykonać dokładnie taką samą pracę, jak w każdym innym przypadku i dopiero, gdy na monitorze zobaczę swój wynik, będę mogła się zastanawiać, gdzie mnie to doprowadzi. Wcześniejsze spekulacje nie mają żadnego sensu.
- Nie obawiasz się, że cała otoczka Igrzysk Olimpijskich sprawi, że odcięcie się od czynników zewnętrznych będzie trudniejsze niż kiedykolwiek wcześniej?
- Może tak być. Nie jestem w stanie niczego przewidzieć, bo na IO będę po raz pierwszy. Rywalizacja strzelców odbędzie się w Châteauroux, a nie w samym Paryżu, więc prawdopodobnie nie poczujemy tak mocno atmosfery IO. Organizatorzy tworzą mini-wioskę olimpijską tylko dla nas, niedaleko strzelnicy, więc zakładam, że to wszystko będzie bardziej przypominało zwykłe zawody niż IO. Choć mam nadzieję, że po naszych startach będzie możliwość odwiedzenia tej głównej wioski olimpijskiej i poczucia atmosfery w samym Paryżu.
- Gdy rozmawialiśmy po raz pierwszy, powiedziałaś mi, że strzelectwo to ciągła walka o powtarzalność. Trudno mi sobie wyobrazić dyscyplinę, w której zachowanie spokoju i czystej głowy byłoby ważniejsze niż w strzelectwie sportowym...
- Może łucznictwo. Niewątpliwie jednak te sześćdziesiąt strzałów, które musimy oddać, jest jak sześćdziesiąt osobnych konkurencji. Nie możemy zachować koncentracji tylko przez jeden strzał, skupienie musi być takie samo przez cały czas. To jest ta trudność, z którą się mierzymy, ale nic nie jest niemożliwe. Pracujemy nad tym z naszym psychologiem Justyną Macur, stajemy się coraz lepsi i potrafimy być bardziej powtarzalni.
- Jak ważna jest dla Ciebie i jak dużo Ci daje współpraca z psychologiem?
- Bardzo dużo! W takim sporcie jak strzelectwo mental jest niezwykle ważny. Ta współpraca jest istotna w aspekcie sportowym, ale przekłada się też pozytywnie na życie codzienne, pomagając mi w trudnych sytuacjach życiowych. Gdy pewne rzeczy prywatne uda się odpowiednio poukładać, to potem łatwiej o czystą głowę na stanowisku strzeleckim. Z Justyną poruszamy różne kwestie. Obecnie skupiamy się na tym, by wizualizować start, planować to, co chcemy zrobić, żeby nic nie było przypadkowe. Wszystko powinno odbywać się rutynowo, bez patrzenia na kontekst. Oczywiście ten kontekst IO będzie, ale musimy potrafić sobie z nim poradzić. Wiem, że powinnam ufać procesowi, być cierpliwym sportowcem, cieszyć się z tego, co osiągnęłam, nie rozpamiętywać porażek. Celem nadrzędnym jest stawanie się lepszym sportowcem i lepszym człowiekiem.
- Twoim zdaniem to możliwe, by całkowicie oderwać się od kontekstu IO?
- Pewnie tak, ale po co? To są Igrzyska Olimpijskie, sportowcy marzą o tym, by się tam znaleźć, a nie każdemu to się uda. Warto być więc świadomym, że jesteśmy na najważniejszej imprezie na świecie i powinniśmy się z tego cieszyć, jednocześnie pamiętając, że praca do wykonania nie różni się niczym od tego, co robimy przy innych okolicznościach.
- Dziennikarze często skupiają się na analizie szans medalowych. Być może za mało mówimy o tym, jakim sukcesem jest sam udział w Igrzyskach Olimpijskich?
- Śmieję się, że przed Igrzyskami telefony się rozdzwoniły bardziej niż po tym, jak zdobyłam wicemistrzostwo Europy. A przecież teraz jeszcze nic nie wygrałam! Myślę, że warto pamiętać o tych sukcesach, które sprawiły, że możemy pojechać na IO. Rozumiem jednak, że ranga Igrzysk Olimpijskich robi swoje, nasze starty będą transmitowane w telewizji, więc naturalnie więcej osób się tym zainteresuje.
- Jak wygląda ostatni etap przygotowań?
- Idziemy podobnym tokiem jak przed Mistrzostwami Europy. Obraliśmy ten sam kierunek, bo wiemy, że on działa. Z trenerem Mateuszem Pierką szlifujemy różne aspekty techniczne, które wymagają poprawy, ale można powiedzieć, że jest to kosmetyka. Bazę mam, jestem bardzo dobrze przygotowana.
- Wspomniałaś o niedawnym sukcesie na Mistrzostwach Europy. Czujesz, że dzięki doświadczeniu zdobytym na imprezach rangi międzynarodowej, będzie Ci łatwiej potraktować Igrzyska Olimpijskie bez nadmiernego ciśnienia?
- Każde zawody, każde dostanie się do finału powoduje, że nabieramy pewności i doświadczenia. Startując na IO będę wiedziała jak się zachować. Jeśli dostanę się do finału, to nie będzie mój pierwszy raz w takiej sytuacji. Mam więc tę świadomość, że cokolwiek się nie wydarzy, nie będę zaskoczona. Zdobyte dotychczas doświadczenie na pewno jest bardzo ważne.
- To Ci bardziej schlebia czy Cię wkurza, gdy ktoś nazywa Cię kandydatką do medalu?
- Myślę, że to pocieszające i radosne stwierdzenie. Jeśli ludzie uważają, że mam szansę na medal, to znaczy, że widzą przez co przeszłam, znają moje osiągnięcia z przeszłości i wierzą w moje umiejętności. To cieszy i daje energię do tego, by skupić się na zadaniu i pokazać, że bardzo dobrze przygotowałam się do IO.
- Piękno Igrzysk Olimpijskich polega też na tym, że poznajemy dyscypliny, których nie śledzimy z zapartym tchem regularnie. Z pewnością będzie to też okazja, by dowiedzieć się więcej o strzelectwie sportowym. Jak rozumieć stwierdzenie, że to dziedzina, zdominowana przez kobiety i z czego to wynika?
- W naszym sporcie fizyczność nie jest istotna. W wielu dyscyplinach, w których mężczyźni osiągają lepsze wyniki, fizyczność odgrywa dużą rolę. U nas różnice się zacierają przez to, że wszyscy występujemy w specjalnych strojach, utrzymujących postawę, a ponadto naszą bazą jest przygotowanie mentalne. Niektórzy twierdzą, że kobiety osiągają w strzelectwie lepsze wyniki, bo są bardziej odporne psychicznie. Być może coś w tym jest...
- Opowiedz czytelnikom, w jakich konkurencjach wystartujesz i na czym one będą polegały?
- Po pierwsze karabin pneumatuczny mix - to jest konkurencja, w której będę strzelała z partnerem płci przeciwnej. Oddajemy po trzydzieści strzałów, które się sumują i na tej podstawie dowiadujemy się, czy awansowaliśmy do finału. Tylko cztery najlepsze pary wchodzą do finału, dwie pierwsze walczą o złoto i srebro, a trzecia i czwarta o brąz. Po drugie - wystartuję w konkurencji indywidualnej, gdzie oddam 60 strzałów z karabinu pneumatycznego. W tym przypadku strzały również się sumują i osiem najlepszych osób awansuje do finału, w którym rozgrywa się walka o medale.
- Z którą z konkurencji wiążesz większe nadzieje?
- Obie są bardzo ważne. Zarówno w drużynowej, jak i w indywidualnej jesteśmy w stanie sięgnąć po największe laury, choć pewnie ostatecznie sportowca najbardziej cieszy ten sukces indywidualny. Mogę jednak powiedzieć, że bardzo lubię strzelać z partnerem, ale wiadomo, że wtedy nie wszystko zależy ode mnie. Mix bywa trudniejszy od konkurencji indywidualnej.
- Czego Ci życzyć przed Igrzyskami Olimpijskimi? Stwierdzenie "połamania lufy" będzie tu pasowało?
- Przede wszystkim samych trafionych dziesiątek i dziewiątek, bo to najwyższe wartości, w które możemy strzelić. Połamania lufy też się przyda, trzymajcie kciuki i oglądajcie nas w telewizji!
***
Strzelectwo na XXXIII Letnich Igrzyskach Olimpijskich rozgrywane będzie od 27 lipca do 5 sierpnia 2024 roku w Centre national de tir sportif w Châteauroux.
Napisz komentarz
Komentarze