Najpierw było robienie świec z wosków naturalnych, ale gdy w jej życiu pojawiła się ceramika, nic już jej bardziej nie wciągnęło.
- Odkąd pamiętam, zawsze chciałam spróbować ulepić coś z gliny, ale nigdy nie było mi po drodze - opowiada. - Któregoś dnia zainspirowana różnymi pracami ceramików stwierdziłam, że muszę spróbować swoich sił. Miałam w głowie dużo pomysłów i jak najszybciej chciałam je zrealizować. Jeszcze wtedy tak naprawdę nic nie wiedziałam o pracy z gliną, szkliwieniu czy wypalaniu ceramiki. Nie wiedziałam, jak przebiegnie to pierwsze spotkanie. Zapisałam się na warsztaty ceramiczne w Chwałowicach. Gdy pierwszy raz wzięłam glinę do ręki, wiedziałam, że zostanie ze mną na dłużej. Już po pierwszych zajęciach chciałam mieć ją w domu i możliwość tworzenia, kiedy mam czas i bez pośpiechu. Kuchenny stół stał się małą pracownią, a naczynia nabierały coraz to lepszych kształtów. Moja ceramika spotkała się z pozytywnym odbiorem, dlatego postanowiłam pójść o krok dalej i kupić piec ceramiczny. Chciałam stać się niezależna i już sama od A do Z tworzyć własne małe dzieła...
Jest mieszkanką Oławy od urodzenia. Tu chodziła do Szkoły Podstawowej nr 8, potem ukończyła technikum przy 3 Maja. Potem były studia - specjalizacja rachunkowość i auditing - następnie przez wiele lat praca biurowa na etacie w charakterze księgowej. Gdy jednak w jej życiu pojawiła się ceramika, wszystko zaczęło się zmieniać.
- To szło małymi kroczkami - opowiada. - Zaczęłam pokazywać swoje prace na Instagramie i ludzi to zainteresowało. Chcieli mieć w domu moje kubeczki. Sprzedawałam je. I to mnie nakręcało, że ludziom się podoba, więc muszę robić więcej. Wciągnęło mnie...
To jednak wcale nie było proste, bo trzeba było hobby pogodzić z wychowaniem córki i z pracą na etacie.
- Przez rok się zastanawiałam nad tym co dalej i ponad rok temu podjęłam tę niełatwą decyzję - mówi. - O tego czasu prowadzę jednoosobową działalność, mam już pracownię ceramiczną w Oławie na ul. Sikorskiego, gdzie mam piec do wypalania kubków, a od niedawna także koło garncarskie, bo zamierzam zająć się także nieco większymi formami jak choćby wazony. Klienci są, mogę się realizować.
Sprzedaje swoje kubki głównie przez internet, ale w tym roku zaczęła jeździć na różne targi, gdzie oferuje wyroby. W Oławie jeszcze nie było możliwości ich zobaczyć na żadnym z jarmarków, ale pewnie i na to przyjdzie czas. Na razie zaprasza do swojej pracowni ceramicznej przy Sikorskiego 13, gdzie po umówieniu się można zobaczyć prace, wybrać coś dla siebie albo zamówić. W połowie sierpnia będzie wystawiała kubki na wrocławskich Targach Rzeczy Niepospolitych.
Dlaczego akurat kubki?
- Bo to najczęściej używane na co dzień naczynie - odpowiada. - Co chwilę się coś pije, kawę, herbatę...
W miesiąc potrafi ich zrobić około 50. Nie są tanie, bo jeden kosztuje 130-150 zł, za to każdy niepowtarzalny, szkliwiony i ręcznie ozdobiony, najczęściej czymś związanym z lasem. Trudno się więc dziwić, że firmę nazwała LEŚNA DUSZA i tak sygnuje każdy kubek od spodu.
- Mam takie marzenia, aby kiedyś przy lesie powstała pracownia ceramiczna, więc ta nazwa wzięła się z marzeń - mówi Justyna Sobała. - Od zawsze marzyłam, żeby mieć drewniany domek w lesie czy przy lesie. Chciałabym tam prowadzić warsztaty ceramiczne na świeżym powietrzu, w otoczenia drzew... Jestem mega wdzięczna za to, że mam możliwość rozwijać się w tym kierunku. Oprócz ceramiki napędza mnie np. planowanie podróży, czy to dłuższe wakacje nad morzem, czy weekend w górach. Uwielbiam choć na chwilę zmienić otoczenie razem z moją rodziną - którą wraz ze mną tworzą wspaniały partner Wojtek i przecudna córka Oliwka - by potem zatęsknić za codzienną rutyną. Samo to planowanie i czekanie daje mi już dużo ekscytacji i kopa do działania.
Na specjalne życzenia i za umówioną cenę pani Justyna może wykonać dla kogoś kubek zindywidualizowany, z zamówionym kolorem, jakąś nazwą, datą czy imieniem. Gdyby jednak miała się zająć tylko jednym kubkiem na zamówienie, to wytworzenie go zajęłoby około 10 dni. Najczęściej więc trzeba takich kubeczków zrobić około 40, aby w ogóle opłacało się rozgrzewać elektryczny piec, a wypalanie odbywa się w temperaturze ponad 1200 stopni Celsjusza.
- Cenię sobie możliwości, jakie daje życie - mówi pani Justyna. - Trzeba tylko umieć z nich korzystać. Każdy powinien mieć jakieś marzenia i dążyć do ich realizacji. Jeżeli będziesz tylko marzyć, nic się samo nie wydarzy. Trzeba zrobić ten pierwszy krok, bo wierzę, że marzenia potrzebują konkretnych działań. Od dawna miałam w planach ceramikę. Jednak dopiero, gdy zdecydowałam się pójść na warsztaty, moje marzenia zaczęły się spełniać i jestem wdzięczna życiu za taką możliwość. Siłę czerpię z przekonania, że wszystko co robię, ma sens. Zajmuję się ceramiką, bo wiem, że później ktoś będzie cieszył się z pięknego kubka czy talerza. Ceramika daje mi mega satysfakcję i to właśnie ma sens.
Napisz komentarz
Komentarze