- Mówią, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej wody. Jak to jest, gdy doświadczony samorządowiec po 14 latach zostaje starostą po raz drugi i to starostą tego samego powiatu?
- Nie ukrywam, że jest to przyjemne uczucie. Niewątpliwie jest tak z tego powodu, że wraca się do miejsca, które się zna, zna się zadania, większość ludzi, więc ma się takie przekonanie, że to wszystko, co stoi przed człowiekiem i czeka na realizację, będzie łatwiejsze do wykonania.
- Zaskoczenie w maju dla wielu jednak było.
- Mój start do Rady Powiatu był jak najbardziej planowany i nie ukrywam, że odbywał się z zamiarem objęcia funkcji starosty. Żeby skutecznie realizować i odpowiadać na potrzeby mieszkańców, to jednak trzeba być funkcyjnym w samorządzie, najlepiej starostą.
- Czyli to była pana decyzja, a nie efekt nacisku ze strony macierzystej partii, Platformy Obywatelskiej?
- Tak, to była moja decyzja. Na szczęście należę do takiej partii, która niczego mi nie nakazuje, natomiast mam dużą satysfakcję, że otrzymałem poparcie i zaufanie moich koleżanek i kolegów.
- Mieszkańcy przez 14 lat nie widzieli pana na funkcji starosty, więc poukładajmy sobie od nowa wszystko. Pana wiek?
- 62 lata.
- Rodzina?
- Żona Wioletta i dwie córki Justyna i Natalia.
- Miejsce zamieszkania?
- Jestem oławianinem, ale już od ponad 30 lat mieszkam w Jelczu-Laskowicach.
- Wykształcenie?
- Wyższe magisterskie, kierunek nauczycielski.
- O ile dobrze pamiętam, to AWF we Wrocławiu?
- Tak.
- Opozycja prosiła, aby dopytać, czy to prawda, że ma pan także MBA zdobyte w Collegium Humanum?
- W tym momencie się uśmiechnę...
- Nie potwierdzi pan?
- A dlaczego pan pyta o te konkretne studia, a nie zapyta się o inne? Przecież ukończyłem m.in. WOM we Wrocławiu - TRAINING for Education REFORM MANAGEMENT(TERM), studia podyplomowe w Wyższej Szkole Bankowej we Wrocławiu w zakresie zarządzanie projektem czy też Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu - audyt wewnętrzny w sektorze publicznym.
Nie mam nic do ukrycia. Tak, mam skończone także Collegium Humanum, dwanaście miesięcy na normalnych zasadach uczestniczyłem we wszystkich zjazdach i zakończyło się to egzaminem. Przykre jest to, że człowiek nie miał świadomości, że w państwie PiS może dojść do takiej sytuacji, że niektórzy prominentni funkcjonariusze PiS w bezczelny sposób będą kupować sobie dyplomy czy też nimi kupczyć, krzywdząc na pewno bardzo duża grupę osób, która uczciwie ukończyła studia podyplomowe czy też stacjonarne.
- A zapłacił za to kto?
- 50% urząd, a 50% ja.
- Jak rozumiem, chodzi o Urząd Miasta i Gminy Jelcz-Laskowice?
- Tak.
- Skoro jesteśmy już przy urzędzie, to nie mogę o coś nie zapytać. Przed objęciem funkcji starosty przez wiele lat był pan zastępcą burmistrza Jelcza-Laskowic, by parę tygodni przed zakończeniem kadencji zostać zwolnionym wraz z drugim zastępcą panem Piórko. Ogłosił to publicznie burmistrz Bogdan Szczęśniak na sesji. Sprawa do dzisiaj nie jest jasna dla mieszkańców. Nie bardzo wiadomo, dlaczego tak się stało. Ma pan jakąś swoją odpowiedź na to pytanie?
- Nie. Nigdy już potem nie rozmawiałem z burmistrzem Szczęśniakiem na ten temat. Tak prawdę mówiąc po ogłoszeniu mojego odwołania minęło parę tygodni, zanim stało się ono faktem, bo nastąpiło fizycznie dopiero w ostatnim dniu kadencji. Dopiero wtedy otrzymałem wypowiedzenie na piśmie. Dokładnie 30 kwietnia 2024 o godz. 14.15. Wypowiedzenie otrzymałem od kierownika Wydziału Organizacyjnego Urzędu może dlatego, że byłem jedynym funkcyjnym obecnym w tym dniu w pracy. Pominę już fakt dużego zmieszania Pani Kierownik, wynikającego z tej sytuacji, no i faktu dostarczenia jej tego dokumentu niecałe pół godziny wcześniej.
- Zapowiedź była na sesji...
- Nie wiem, czy to była tylko zapowiedź, bo wszyscy się rozpisywali kategorycznie, w tym Gazeta Powiatowa, że zastępcy burmistrza zostali odwołani. Tymczasem po piątkowej sesji, na której byłem nieobecny, przyszedłem do pracy w poniedziałek, a we wtorek burmistrz w krótkiej rozmowie telefonicznej poprosił mnie o udział w uroczystości wmurowania kamienia węgielnego w PSP nr 1 w J-L, bo sam będzie nieobecny. Natomiast "papier" faktycznie dostałem w ostatnim dniu kadencji. Może to i dobrze, że tak się stało, bo inaczej nie mógłbym przyjąć funkcji starosty, będąc cały czas zastępcą burmistrza.
- O czym świadczy ta cała sytuacja ze zwolnieniem po tylu latach wspólnej pracy?
- Mimo wszystko uważam, że była to bardzo dobra współpraca. Natomiast, dlaczego tak się stało i czemu miało to służyć? Nie wiem. Było to dla mnie bardzo duże zaskoczenie, a cała sytuacja z mojej strony niczym nie była uzasadniona, chyba, że po prostu zwykłym egoizmem i wyrafinowaniem burmistrza. Jego interesem wyborczym i chęcią wygrania wyborów za wszelką cenę. Burmistrz w ostatnich miesiącach urzędowania otoczył się "pewnymi" doradcami, więc może to ich robota...
- A może na całą tę sytuację miała wpływ taka sprawa, do której chciałbym wrócić. Chodzi o skargę, jaką na pana złożył obecny radny Błażej Telążka, wtedy pracownik urzędu.
- Nie pracownik urzędu, ponieważ pan Telążka nigdy nie był zatrudniony na umowę o pracę, tylko na umowę zlecenie, więc już chociażby z tego tytułu miał o wiele mniejsze kompetencje do tego, aby reprezentować czy też kreować działania Gminy Jelcz-Laskowice.
- W skardze czytamy, że pan Telążka doświadczył z pana strony działań i zachowań, które naruszają jego godność osobistą, bo został przez pana "wyproszony w sposób poniżający i upokarzający". Na dodatek czuje się przez pana "dyskryminowany".
- Paradoks polega na tym, że to ja czuję się bardzo dziwnie, bo muszę się tłumaczyć z faktu, że pełniłem funkcję zastępcy burmistrza i wykonywałem swoje obowiązki.
- Dopytuję dlatego, bo tu jest pewna zbieżność czasowa. Pan Telążka wniósł skargę 16 marca 2023 roku, przez rok burmistrz nic z nią nie zrobił, a w lutym 2024, czyli parę tygodni przed wyborami nagle odpowiedział na skargę, uznając, że zachowanie, którego się "pan dopuścił", było "niedopuszczalne i naganne". Przeprosił pana Telążkę za pana zachowanie, po czym za parę kolejnych tygodni, już w kampanii wyborczej, został pan zwolniony.
- Ale o dziwo to pan Szczęśniak przepraszał, a nie ja...
- A pan ostatecznie przeprosił pana Telążkę?
- Oczywiście, że nie, bo nie miałem za co? O tym, że skarga pana Telążki w ten sposób została rozpatrzona, dowiedziałem się dopiero w kampanii wyborczej za pośrednictwem Facebooka pana Telążki.
- No to niech pan powie, co takiego zaszło, że pojawiła się ta skarga.
- Nic nadzwyczajnego nie zaszło. Była organizacja maratonu w Jelczu-Laskowicach, jak co roku. Na spotkanie organizacyjne zostały zaproszone wszystkie osoby niezbędne do tego, aby impreza była dobrze zorganizowana i bezpieczna, a więc policja, straż pożarna, pracownik promocji, zarząd drogowy. Między innymi pojawił się nam tym spotkaniu, które ja organizowałem, pan Telążka, w żaden sposób tego ze mną nie uzgadniając. Jak się w trakcie spotkania okazało, samowolnie przyspieszył spotkanie o pół godziny informując o tym fakcie niemalże wszystkich zaproszonych, pomijając... zastępcę burmistrza Marka Szponara. Czekając na to właściwe spotkanie i na pozostałe osoby, które jeszcze miały dotrzeć, powiedziałem, że dziękuję panu Telążce, bo jego obecność na zebraniu jest zbędna, ponieważ pojawił się już pracownik promocji, który z urzędu, jak co roku, będzie załatwiał sprawy.
- Jak wynika z odpowiedzi burmistrza na skargę pana Telążki, przeprowadzona była z panem rozmowa dyscyplinująca...
- Bzdura, nie było żadnej rozmowy dyscyplinującej.
- Burmistrz podaje nieprawdę?
- Jak najbardziej. Sprawa skargi została załatwiona pomiędzy burmistrzem a sekretarzem, a obecna przy tym była pracownica Urzędu, która przekazała mi później kulisy rozpatrzenia tej rzekomej skargi. Mało tego, jak się później okazało, nie ma śladów w elektronicznym rejestrze obiegu dokumentów, że ta odpowiedź została zarejestrowana i wysłana, a przynajmniej nie pojawiła się tam w okresie do końca kwietnia, kiedy dostałem wypowiedzenie. Po otrzymaniu informacji, że na profilu FB pana Telążki jest opublikowana odpowiedź na skargę w mojej sprawie, starałem się sprawę wyjaśnić, bo nikt ze mną nie rozmawiał na ten temat. Jedynie wcześniej zostałem poproszony dla tzw. spokoju o odniesienie się do tych dla mnie pomówień.
- Chce pan powiedzieć, że ta odpowiedź, ten dokument jest fikcyjny?
- Nie sądzę, natomiast w mojej ocenie był wykonany niechlujnie i na potrzeby kampanii wyborczej, w której zresztą został wykorzystany przeciwko mnie. Z informacji, którą otrzymałem, taki sposób załatwienia skargi miał "udobruchać" Telążkę, aby nie atakował Szczęśniaka w czasie kampanii wyborczej przed drugą turą wyborów...
Cała rozmowa z najnowszym wydaniu "Gazety Powiatowej" - do kupienia na terenie powiatu oławskiego lub w wersji elektronicznej TU:
Napisz komentarz
Komentarze