"Sztab kryzysowy" na Zwierzyńcu zwołali dziś mieszkańcy. Od czterech dni w domach od nr 1 do 28 nie ma prądu. Dzisiaj, po kilku telefonach i kolejnych interwencjach, mieli nadzieję, że to koniec problemu. Nic z tego. Dzisiaj od prądu odcięto kolejne posesje. Złość mieszkańców sięgnęła zenitu i spotęgowała żal narastający od kilku dni, a nawet lat.
- W poniedziałek, gdy zbliżała się powódź i potrzebowaliśmy worków oraz piasku, zadzwoniłem do oławskiego sztabu kryzysowego, ale usłyszałem, że musimy sobie radzić sami, bo oni nie są w stanie nam pomóc - mówi kipiąc ze złości pan Przemek. - Kolega zadzwonił do Zarządu Dróg i Zieleni, a tam usłyszał, że mu nie dadzą ani piasku, ani worków, bo i tak nas zaleje, więc szkoda materiałów i naszej roboty. Czy pani to rozumie? Dopiero jak pogadaliśmy z Robertem Jaśnikowskim, to załatwił nam piasek i worki. Od początku jesteśmy pozostawieni sami sobie. Gdyby nie Jaśnikowski i jego pomoc, zostalibyśmy z ręką w nocniku w obliczu powodzi. Gdyby tego było mało, w poniedziałek (16 września - od red.) o godz. 13:00 wyłączyli nam prąd. Nie mamy go już cztery dni i nie wiadomo dlaczego. Połowa ulicy ma, a przynajmniej miała, bo dzisiaj im też wyłączyli, a część nie ma od poniedziałku. Dzwonimy, prosimy o pomoc w tej sprawie, ale nikt nic z tym nie robił. Dzisiaj, po naszych kolejnych interwencjach, przyjechali panowie z Taurona i zamiast przywrócić prąd tym, którzy go nie mieli, odcięli go pozostałym, tak że bez prądu jest już cały Zwierzyniec Duży. Ludzie! Tak nie może być. Włodarze tego miasta kolejny raz zostawili nas na pastwę losu. Nikt się nami nie interesuje.
- Na naszym osiedlu nie ma gazu - dodaje młoda kobieta. - Wszystko jest na prąd. Nie mamy więc w domach światła, ciepłej wody. Lodówki i zamrażarki nie działają. Najpierw mówili nam: "Zróbcie sobie zapasy, bo idzie woda i nie wiadomo, jak będzie." Ludzie pokupowali różne rzeczy na zapas, wypełnili lodówki, a teraz trzeba to wszystko wyrzucić, bo lodówki nie działają od czterech dni, więc to wszystko rozmarzło i do niczego się nie nadaje. Owszem, niektórzy mają agregaty prądotwórcze i z nich korzystają, ale nie wszyscy. Poza tym to kosztuje kupę pieniędzy. Trzeba kupować paliwo. Kto nam za to zapłaci?
- Najgorsze jest to, że od kilku dni nas oszukują - wtrąca pan Sebastian. - Najpierw mówili, że to chwilowa awaria i prąd wróci w poniedziałek o godzinie 15:00, potem, że wróci o godz. 23:00. Nie wrócił wcale. Później był kolejny komunikat na stronie Taurona, że prądu nie będzie do godziny 15:00 we wtorek, a po nim kolejny, że nie będzie do 23:00 i tak w kółko codziennie do dzisiaj. Prądu jak nie było, tak nie ma, ale nikt nie wie dlaczego.
- Dzwoniłam do miejskiego sztabu kryzysowego i usłyszałam, że numery od 1 do 29 są zalane, a stoimy przy numerze Zwierzyniec Duży 9. Widzi tu pani gdzieś wodę? - ironizuje zdenerwowany mężczyzna. - Ja też nie widzę, ale są tacy, którzy widzą, i uznali, że trzeba nam odciąć prąd z tego powodu. Gdyby nawet, to nie raz już były u nas podtopienia, w 1997 mieliśmy tu wodę, ale był też prąd. Teraz woda dopiero zaczynała napływać w najniżej położone tereny, a oni już wyłączyli prąd połowie ulicy. Czy to jest normalne?
Problem próbował wyjaśnić wiceburmistrz Andrzej Mikoda, który, jak twierdzą mieszkańcy, przyjechał na zwołany przez nich sztab kryzysowy, bo wymusili to na nim poprzez kolejne telefony do urzędu. Miał z nim przyjechać przedstawiciel firmy Tauron, a przynajmniej takie było oczekiwanie władz miasta, bo informacje na temat przyczyn braku prądu mieszkańcom powinien przedstawić jego dostawca. Tymczasem ten - jak powiedział wiceburmistrz - odmówił udziału w spotkaniu. Powiedziano mu natomiast, że prąd odłączono z powodu potencjalnego zagrożenia, jakie może powstać, gdyż część urządzeń jest zalana wodą.
Ta informacja jeszcze bardziej rozdrażniła zebranych, którzy zapewniali, że to nieprawda, i pokazywali zdjęcia transformatora, dowodząc, że "ktoś coś kręci".
- Ten, kto panu powiedział, że urządzenia są zalane, niech przyjdzie i pokaże - dodał ktoś inny.
Wiceburmistrz tłumaczył, że nie jest elektrykiem, nie wie, o które urządzenia chodzi, i nie zna się na tym. Przekazuje tylko informacje, jakie otrzymał z Taurona. Jeżeli mu nie wierzą, mogą składać protesty do firmy.
- Przyjechałem państwu przekazać to, co usłyszałem od Taurona, chociaż to oni powinni przekazywać wam te informacje, a nie ja - mówił Mikoda. - Ja nie jestem ich rzecznikiem i nie lobbuję za tą firmą.
- Ale państwo mają większe możliwości rozwiązania tego problemu i pomocy nam - ripostowali mieszkańcy. - Nas nikt nie słucha. Burmistrz ma większe możliwości. Przed wyborami obiecujecie nam wszystko, a teraz, jak trzeba pomóc, to gdzie jesteście? Jak nie mogą dostarczyć nam prądu, to niech nam dadzą agregaty i zapewnią do nich paliwo.
- Wiedzieli, że idzie woda, to dlaczego nie zabezpieczyli urządzeń? Przepompownia jest zabezpieczona folią i obłożona workami, ale urządzenia Tauronu nie.
- Tego też nie wiem - odpowiadał wiceburmistrz. - Pytaliśmy ich, co możemy jako miasto zrobić, to powiedzieli, że nic się nie da zrobić. Zapewniał, że rozumie złość mieszkańców, ale też firmę, która musi w pierwszej kolejności dbać o bezpieczeństwo ludzi. Zapewniał, że burmistrz stara się pomóc mieszkańcom i rozwiązać problem. Nie może się dogadać z władzami firmy niższego szczebla, więc próbuje z "górą". Próbuje też porozmawiać o tym problemie z wojewodą dolnośląskim.
Próby te jednak, zdaniem mieszkańców, to za mało, bo teraz, kiedy odłączyli prąd na całej ulicy, problem jest jeszcze większy, gdyż są osoby chore, które korzystają z urządzeń medycznych, a te potrzebują stałego dostępu do prądu. Są też chorzy, którzy muszą trzymać leki w lodówce.
Wiceburmistrz przyznał, że dzień wcześniej skala problemu nie wydawała się aż tak duża. Teraz (w międzyczasie odebrał telefon z firmy Tauron), gdy otrzymał wiadomość, że prąd prawdopodobnie nie zostanie przywrócony także jutro, miasto musi pomóc mieszkańcom i zadbać o ich bezpieczeństwo. Poprosił, aby jak najszybciej przekazano mu informacje o chorych i ich potrzebach. Zapewnił, że jeszcze dziś na osiedle przyjedzie food truck z jedzeniem dla potrzebujących. Poprosił też o wyznaczenie koordynatorów, którzy zbiorą i jak najszybciej przekażą do sztabu kryzysowego miasta informacje o tym, ilu mieszkańców potrzebuje ciepłych posiłków, by jutro można im je było dostarczyć.
Miasto już złożyło w województwie zamówienie na generatory prądotwórcze, ale jeszcze nie wiadomo, kiedy je otrzyma i ile. Dlatego mieszkańcy mają też zebrać informacje, ile dokładnie ich potrzebują, a ci, którzy mogą, niech pożyczą.
Wsparcie przy koordynacji i organizacji pomocy mieszkańcom zadeklarował też Robert Jaśnikowski, który również mieszka na tym osiedlu.
Propozycje i zapewnienia wiceburmistrza nie usatysfakcjonowały mieszkańców, bo ich zdaniem władze od lat zapominają o ich dzielnicy, a zwłaszcza o ulicy Zwierzyniec Duży. Tak było i tym razem, i nikt by ich nie wysłuchał ani do nich nie przyjechał, gdyby nie ich determinacja i upór. Czy obiecana pomoc dojdzie do skutku?
Przekonamy się już w piątek.
Napisz komentarz
Komentarze