Tonący brzytwy się chwyta
Niekiedy wystarczy jedna zła decyzja lub splot niefortunnych zdarzeń, by stracić płynność finansową. Wiele osób sięga wówczas po wsparcie banków i firm pożyczkowych. Zdarza się jednak, że problem jest na tyle złożony, że pożyczone pieniądze trudno jest zwrócić. Wówczas niektórzy posiłkują się kolejnymi zobowiązaniami, wpadając w tak zwaną spiralę zadłużenia. Zdesperowani szukają wsparcia u firm, które deklarują pomoc w oddłużaniu. Te często w swojej nazwie umieszczają słowo „kancelaria”. Użycie tego terminu nie daje jednak żadnej gwarancji rozwiązania problemu. Pani Katarzyna spod Poznania, która na współpracy z „kancelarią” straciła ponad 17 tys. zł, wspomina: Byłam przekonana, że skoro to się nazywa kancelaria, to mi pomogą.
W świetle aktualnych przepisów kancelarię prawną może otworzyć każdy. Tak jest również w przypadku poznańskiej kancelarii. Spółkę założyło dwóch wspólników, którzy może mają dryg do interesów, jednak prawnikami nie są. Prowadzenie spraw swoich klientów zlecają radcom prawnym. Problem pojawia się jednak gdzie indziej. Z rozmów z poszkodowanymi dłużnikami wynika, że telefoniczni konsultanci kancelarii deklarowali rozwiązanie problemu nadmiernego zadłużenia w ciągu kilkunastu miesięcy. Wystarczy, że dłużnik podpisze z kancelarią umowę i co miesiąc będzie opłacał abonament, by mógł zapomnieć o zadłużeniu. Pani Agnieszka z Szamotuł opowiada dziennikarzowi: Miałam nóż na gardle i chciałam się ratować. Wpędzili mnie w jeszcze większe bagno. …Obiecywali, że szybko rozwiążą moją sytuację finansową, z wierzycielami mam się nie kontaktować. W ogóle, żeby zamknąć tamten rozdział. Cały czas mówili, śpij spokojnie, nic się nie dzieje, my ci pomożemy.
Jak się okazuje, nie pomogli ani pani Agnieszce, ani pani Wandzie z Wrocławia, która straciła około 30 tys. zł. Kancelaria przegrała także pięć spraw pana Kacpra z Gorzowa, który stracił 25 tys. zł.
Wysoki comiesięczny abonament – na co przeznaczano te pieniądze?
Zdesperowany dłużnik próbuje na wszelkie sposoby ratować się z opresji. Remedium na jego problemy ma być współpraca z „profesjonalistami”, którzy chwalą się, że prowadzili i wygrywali setki podobnych spraw. Człowiek będący pod ścianą jest niezwykle łatwą ofiarą manipulantów. Wystarczy kilka słów otuchy i zachęty, by stracić czujność i oddać swój los niekiedy w niepowołane ręce.
Pani Katarzyna i pan Jerzy to starsze, schorowane małżeństwo, które także wpadło w sidła poznańskiej „kancelarii”. Po rozmowie telefonicznej zdecydowali się podpisać umowę i co miesiąc opłacali abonament w kwocie około 900 zł. W zamian „kancelaria” miała zająć się sukcesywnym umarzaniem ich długów. Pani Katarzyna była przekonana, że abonament pokrywa również zaległe raty. Rosnące zadłużenie odkryła przypadkiem.
Telefoniczni konsultanci kancelarii tak prowadzą rozmowy, aby przekonać dłużników, że ich dług będzie wyzerowany w ciągu kilkunastu miesięcy. Umowa jednak skonstruowana w bardzo zawiły sposób. Osoba nieobeznana z kruczkami prawnymi, nie zorientuje się, iż firma zobowiązuje się jedynie do reprezentowania klienta w postępowaniu przedsądowym i sądowym. O spłacie zadłużenia trudno coś znaleźć. Na co zatem przeznaczony jest abonament, skoro sprawy tak wielu osób pozostają nierozwiązane?
Oddłużanie to świetny biznes
Przypadek poznańskiej kancelarii nie jest jednostkowy. Prokuratura w Warszawie prowadzi postępowanie w sprawę kolejnego podmiotu, który rzekomo zajmował się likwidacją zadłużenia. Pracownicy firmy kontaktowali się z przypadkowymi osobami, szukając tych zadłużonych. Po zapoznaniu się z sytuacją dłużnika namawiali do szybkiego podpisania umowy, obiecując likwidację długu. Instruowali, by nie kontaktować się z wierzycielami, jednocześnie nalegając na szybkie wykonanie przelewu na rzecz kancelarii. Czy podejmowali obiecane działania?
Z relacji pracowników firm pożyczkowych, których klienci korzystali z usług tej kancelarii, wynika, że ta wysyłała tylko jedną wiadomość e-mail w sprawie zawarcia ugody. Na ogół po tej wiadomości kontakt się urywał. Dłużnicy różnych firm przestali nagle spłacać swoje zobowiązania powołując się na współpracę z „kancelarią” oddłużeniową. Kancelaria nie podejmowała żadnych kroków, które mogłoby przyczynić się do redukcji zaległych płatności. Nic niepodejrzewający dłużnicy nie chcieli rozmawiać z wierzycielami, a ich dług rósł z miesiąca na miesiąc. Czy właśnie tak ma wyglądać pomoc?
(artykuł edukacyjny)
Napisz komentarz
Komentarze