Oława - sesji
Od podziękowań dla wszystkich zaangażowanych w akcję ratowania miasta przed powodzią rozpoczął swoje wystąpienie na wrześniowej sesji Rady Miejskiej burmistrz Tomasz Frischmann: - To był bardzo ciężki czas dla naszego miasta. Wróciły wspomnienia z 1997 roku. Wielka woda znów próbowała wedrzeć się do miasta. Dzięki wam udało się ją powstrzymać. Wiele razy pokazaliście, że potraficie pomagać, ale to, co zrobiliście w minionych dniach, było wyjątkowe i sprawiło, że zapisaliście się w historii miasta. Jestem dumny, że mogę współpracować z takimi ludźmi. Od początku widać było nie tylko zapał, ale też pewność tego, co robicie. Uwierzyliśmy wszyscy, że tę walkę wygramy. Dziękuję tym, którzy bezinteresownie użyczyli sprzęt, dostarczali posiłki i zostawili wszystkie swoje sprawy, aby pomagać i w dzień, i w nocy. Bez was to by się nie udało. Udowodniliście, że niemożliwe nie istnieje. Słów podziękowań nigdy za wiele. Osób, które pracowały na wałach nie sposób policzyć. Wielu zostanie bezimiennych, bo wielu włączyło się w walkę o nasze miasto. Spróbujemy jednak dotrzeć do wszystkich i im podziękować. To będzie trudne, bo ich liczba jest bardzo duża. To byli mieszkańcy naszego miasta, ale także mieszkańcy sąsiednich miejscowości oraz przyjezdni. Bardzo serdecznie dziękuję. Chciałbym podziękować też firmom i przedsiębiorcom z terenu naszego miasta, a także jednostkom samorządowym, żołnierzom, którzy u nas stacjonowali w SP 1, a i szkole za to, że ich przyjęła. To były jednostki Wojsk Obrony Terytorialnej. Wspomagały nas też bataliony wojska zawodowego. Dziękuję straży pożarnej, zarówno tej zawodowej jak i ochotniczej. Mieliśmy bardzo duże wsparcie z Gminy Domaniów. Pomagali nam nie tylko strażacy z tej gminy, ale także panie w zakresie aprowizacji żywności. Dziękuję kadetom pożarnictwa, którzy byli skoszarowani w szkole SP 2. Dziękuję tej szkole za ich przyjęcie, a było to ponad 100 osób z Warszawy i Poznania. Dziękuję wszystkim organizacjom, które włączyły się w pomoc, m.in. ZHP Oława, kibicom, klubom sportowym. Dziękuję za pomoc firmie ZWIK, Miejskiemu Zakładowi Energetyki Cieplnej, Zarządowi Dróg Miejskich i Zieleni, jednostkom oświatowym. Pomagały nam firmy Rotrex, firma Masters ze Skawiny, firmy Korex, Wena. Jeżeli chodzi o transport, to serdeczne podziękowania dla kopalni piasku Awida, firmy Pio-Tech Piotra Chudego, firmy Adama Wesołego, Budrem Janusza Simbora, PRDM Brzeg, kopalni piasku Jezierzyce. Dziękuje też urzędom, które nam pomagały - UG Domaniów, który był z nami cały czas, UM w Legnicy, który pomógł nam w zakresie worków, Dolnośląskiemu Urzędowi Wojewódzkiemu, Urzędowi Miasta i Gminy Strzelin, miastu partnerskiemu Oberasbach, które przysłało nam 7 tys. worków i panu Andrzejowi Baranieckiemu, który po te worki do nich pojechał. Dziękuję pracownikom, stowarzyszeniu "Tęcza". Jeżeli chodzi o jedzenie, też można było liczyć na przedsiębiorców: Smaki Świata, Warzywniak Jagoda, McDonalds, foodtrucki, piekarnia Żurawina. Na noclegi mogliśmy liczyć w hotelu Oławian i Probus, które zapewniały też żywienie. Otrzymujemy też wsparcie z gminy Rzekuń pod Ostrołęką, więc podziękowania także dla wójta tej gminy Bartosza Podolaka oraz sołtysa Arkadiusza Pierzanowskiego, a także firm, które we współpracy z posłem Ryszardem Petru zapewniły dostawy wody. Lista osób, którym trzeba podziękować, jest o wiele dłuższa, trzeba jednak wskazać koordynatorów na poszczególnych odcinkach, którzy kierowali pracami. Przy ul. Bażantowej byli to: Katarzyna Chłoń, Robert Morawski, Michał Rado, Robert Derewicz, Michał Mętel, Oskar Glazura. Na ul. Nadbrzeżnej: Władysława Markowska, Maria Zaborska, Jacek Zendwalewicz. Na Zwierzyńcu: Robert Jaśnikowski, a na ul. Rybackiej - Dominika Bator-Wróbel. Dziękuję też radnym, bo widziałem ich przy ładowaniu worków. Były to zarówno panie radne, jak i panowie na co dzień wyrażający różne zdania. W tym jednak momencie stanowiliśmy jedność i to jest dla mnie bardzo istotne. Chciałbym wspomnieć o dwóch osobach z Rady, bo sumienie nie dałoby mi spokoju, gdybym nie wspomniał o ich niezwykłej pomocy, są to Krzysztof Mazurek, który pomagał w organizacji transportu przerzutu wojska, co było trudnym zadaniem, sam wcielił się w rolę kierowcy. I pani Agnieszka Mikołajek, która w tym trudnym okresie, kiedy każdy worek był na wagę złota. szybko nam te worki załatwiła. Nie wiem. jak to zrobiła, ale bardzo za to dziękuję. Każdy z radnych dał coś od siebie.
Burmistrz dziękował też stowarzyszeniu "Mewa", które przy pomocy dronów stale monitorowały wały przeciwpowodziowe i dawały rzeczywisty, dokładny obraz tego, co tam się naprawdę dzieje. M.in. dzięki temu można było szybko wykluczyć nieprawdziwe informacje na temat zagrożenia, które pojawiały się w przestrzeni publicznej.
Jak było
Burmistrz mówił też o przebiegu akcji sprzątania miasta oraz działaniach podejmowanych na poszczególnych odcinkach Odry i Oławy, gdy doszło do sytuacji kryzysowych i trzeba było interweniować zarówno na terenie miasta jak i gminy Oława. Wspomniał o pojawiających się w przestrzeni publicznej teoriach, dlaczego woda w Odrze na wysokości Oławy tak wolno opadała, gdy w tym samym czasie w Brzegu, czyli przed Oławą i w Treśnie, odbywało się to dużo szybciej. Wspólnie starostą Markiem Szponarem wystosowali wtedy pisma do Wód Polskich (WP) z pytaniem, dlaczego tak się dzieje i otrzymali informację, że jest to sytuacja naturalna. Mieszkańcy mają jednak podejrzenia, że chroniąc Wrocław specjalnie spiętrza się wodę, aby wolniej schodziła. Wody Polskie dementują te podejrzenia, ale burmistrz chce to spokojnie wyjaśnić. Wspomniał też o tym, że WP nie mają map i musiał poprosić geodetów o dokładne zmierzenie wysokości wałów przeciwpowodziowych w mieście. Okazało się, że Oława jest w stanie przyjąć falę o wysokości 815 cm, co jest dobrą wiadomością. Niestety, wały przed miastem są dużo niższe, więc istnieje duże ryzyko, że woda wdarłaby się do Oławy bokami - to też temat do dyskusji z WP. Kolejnym tematem wymagającym wyjaśnienia są informacje podawane przez instytut meteorologii w sprawie wysokości fali powodziowej. Były bowiem mocno zawyżone, więc powstaje pytanie, na jakiej podstawie to było wyliczane.
Mówiąc o statystykach burmistrz podał, że piasku luzem przywieziono 5 tys. ton (to 200 samochodów 25 tonowych), zużyto 200 tys. sztuk worków, 4 bele geowłókniny do zabezpieczenia wałów. Do tego folia izolacyjna, paliwo, gumowe buty.
Do poprawy
- Akcja powodziowa pokazała, że część rzeczy w temacie pracy i współpracę sztabów kryzysowego trzeba poprawić, w tym komunikację - mówił burmistrz. Jego zdaniem nie można ona opierać się na komunikacji telefonicznej, a przynajmniej nie między koordynatorami i sztabami, bo to blokuje linię. W takich sytuacjach konieczna jest komunikacja specjalna, np. krótkofalówki. Obecnie jednak miasto nie może mieć krótkofalówek na liniach alarmowych, aby to zmienić, potrzebne są rozwiązania ustawowe. Druga rzecz to obrona cywilna. Ostatnie zmiany dotyczące ustaw obronności kraju zlikwidowały obronę cywilną. Nie ma jednostek obrony cywilnej, nie ma żadnych szkoleń i żadnego zaplecza w tym zakresie. Tymczasem zdaniem burmistrza jest taka potrzeba, bo zagrożeń jest wiele i to nie tylko powodziowe - wspomniał o sytuacji międzynarodowej. Co więcej, obecnie nie ma obowiązku, by w miastach na poziomie gmin istniały sztaby kryzysowe. - Na mój gust natomiast takie sztaby powinny być i mieć obowiązki wynikające z obrony cywilnej - mówił. - Powinno być to uregulowane kaskadowo, czyli gmina, powiat, województwo itd. Sztab kryzysowy wojewody powinien natomiast mieć wpływa na inne sztaby.
Kolejną konieczną zmianą są szkolenia, począwszy od burmistrza, a skończywszy na młodzieży i dzieciach, w zakresie regionalnych zagrożeń. - Nas nikt nie szkolił w zakresie spraw przeciwpowodziowych - dodał. - Dostajemy tylko informacje o wysokości fali i wiemy to, co każdy, że trzeba układać worki. Tymczasem okazuje się, że te worki trzeba układać w odpowiednim systemie i w odpowiednich miejscach, aby jak najlepiej spełniły swoją rolę. Często okazuje się, że to, co robimy, i wydaje nam się, że robimy to dobrze, nie jest tym, czym być powinno.
Nie jestem aktorem tylko burmistrzem
Dziękowali i o dumie z postawy mieszkańców, mocno zaangażowanych w akcję przeciwpowodziową, mówili też radni zabierający głos w dyskusji nad informacjami z przebiegu akcji powodziowej. Dyskusja była długa, bo radni opozycji mieli wiele zastrzeżeń i do przedstawionych informacji, i do całej akcji przeciwpowodziowej w mieście. - Dziękuję, panie burmistrzu, za przedstawienie pana punktu widzenia, ale mój punkt widzenia jest odmienny i według mnie zawiódł pan absolutnie, na całej linii - stwierdził radny Albert Zieliński. - Zniknął pan na wiele dni. Na początku bagatelizował pan tę powódź, później w sferze werbalnej artykułował pan najczarniejszy scenariusz , chociaż nie szły za tym z pana strony żadne działania.
Radny Grzegorz Mierzwiak dopytywał, w jaki sposób byli powoływani koordynatorzy akcji na poszczególnych odcinkach, bo jeżeli to było na zasadzie jednoosobowej decyzji burmistrza przez telefon, to nie powinno to tak wyglądać. Należy bowiem wziąć pod uwagę kompetencje oraz odpowiedzialność tych ludzi. Zdaniem radnego Zielińskiego, na początku żadnych koordynatorów nie było. Później były to osoby, które wzięły sprawy w swoje ręce i metodami sobie znanymi albo zaciągniętymi z internetu próbowały te worki układać i ratować miasto. Mierzwiak miał też zastrzeżenia do szybkości informacji przekazywanych przez urząd. - Patrząc na lokalne portale, które na bieżąco informowały mieszkańców o tym, co gdzie się dzieje, i to co, przekazywał oficjalny portal miasta, to częstotliwość jego informacji i koordynacja była zerowa - stwierdził radny. - Może powinno się pomyśleć o poprawie sposobu informowania mieszkańców.
Dopytywał też o sprzęt, jakim w zakresie zagrożenia powodziowego dysponuje miasto. - Burmistrz mówi, że powinniśmy iść w drony, ale może zacznijmy od podstawowych rzeczy, ile mamy agregatów prądotwórczych? Ile masztów oświetleniowych i innych rzeczy, których podczas akcji brakowało? - pytał.
Powodem do niezadowolenia radnych było także to, że nie można się było dodzwonić ani do sztabu kryzysowego, ani do burmistrza bo telefon cały czas był zajęty. Ich zdaniem zupełnie zapomniano o rzece Oława i zagrożeniu z jej strony. Odpowiadając na kolejne zarzuty burmistrz tłumaczył, że 95 % zgłoszeń o zagrożeniach, które otrzymywali albo które pojawiały się w przestrzeni publicznej, nie potwierdziło się. Na profilu społecznościowym miasta umieszczano tylko sprawdzone informacje, by nie wywoływać wśród mieszkańców niepotrzebnej paniki i strachu. Jak mówił burmistrz, były portale, które przekazywały rzetelne informacje, ale były też takie, które wprowadzały chaos i niepotrzebna panikę. - Jak z tym walczyć? - pytał retorycznie. - Na miejskim Facebooku nie pojawiły się informacje "biegnijmy na ten czy inny wał", bo takie informacje nie były potrzebne. Dlatego od początku powtarzałem, by sięgać po informacje ze sprawdzonych źródeł.
Potwierdził, że zdarzały się przerwy w dostawie piasku i worków, ale żadnego z tych materiałów nie zabrakło. Co do koordynatorów, to przyznał, że była to inicjatywa mieszkańców. W każdym miejscu pojawili się lokalni liderzy, więc ustanawianie koordynatorów miało luźny charakter. Organizacja punktów też na pewno mogła być lepsza, ale przekazy medialne pokazujące tragedię w górach spowodowały, że mieszkańcy bardzo chcieli ratować miasto i bardzo im za to dziękuje. Skala tego był jednak tak ogromna, że początkowo trudno było o "niemiecką organizację", jak to określił. Później to się uspokoiło.
Odpowiadając radnym na zarzut zajętej linii telefonicznej w sztabie kryzysowym zgodził się, że w takich sytuacjach potrzeba ich więcej. Trzeba mieć jednak świadomość, że to wiąże się ze zwiększeniem zatrudnienia, a obecnie w sztabie kryzysowym pracują tylko dwie osoby. Jeżeli informacji na stronie urzędu miałaby być więcej i szybciej, to w dziele promocji, który się tym zajmuje, też trzeba by zwiększyć zatrudnienie.
Odpowiedzi burmistrza i wypowiedź radnego Józefa Urbańczyka, że "po co to gdybanie, wszystko dobrze się skończyło, a teraz tylko trzeba wyciągnąć wnioski", wywołało jeszcze więcej emocji. Rady Gawlas stwierdził, że może nie byłoby dzisiaj tylu zastrzeżeń i pytań, gdyby lepiej działała komunikacja z mieszkańcami - Jaki to problem było nagrać rolkę z informacją i wrzucić na profil urzędu? - pytał retorycznie. - To oszczędziłoby telefonów do burmistrza. Miasto J-L miało też np. na swojej stronie telefony do koordynatorów, więc z nimi można się było kontaktować. U nas tego zabrakło. Dobrze, że koordynatorzy się znaleźli i chwała im za to, co robili, ale to powinny być osoby wyznaczone przez pana.
- Mówi pan, że mam nagrać rolkę - ripostował burmistrz. - Ja jestem burmistrzem, nie aktorem. Nie mam zdolności do robienia sobie rolek i mówię to publicznie, bo uważam, że nie taka jest rola burmistrza i samorządowca.
Ostudzenie emocji proponował radny Piotr Regiec mówiąc, że osiągnęły stan alarmowy, przez co obniżył się poziom dyskusji i zaproponował jej zakończenie, ale niewiele to dało. Radny Zieliński kontynuował krytykę działań burmistrza i rozliczał dalej, m.in za brak reakcji przy rzece Oława. Tymczasem Tomasz Frischmann kolejny raz tłumaczył, jakie działania podjęto i dlaczego takie, a nie inne, co w konsekwencji przyniosło oczekiwany skutek.
- Niech pan nie wmawia nam, że się nic nie działo, bo się nic nie stało - ripostował Zieliński. - Nic się nie stało, ale dlatego, że mieszkańcy wzięli się do roboty, a pan zachowywał się jak inżynier PR-owiec, który przebiera się w kamizelkę i opowiada do kamery dyrdymały.
Wzajemne wytykanie błędów trwało jeszcze długo. Spokojnie do tematu podeszła natomiast radna Elżbieta Brezdeń mówiąc, że do tematu trzeba wrócić, ale na spokojnie w celu wspólnego opracowania strategii przeciwpowodziowej, która połączy działania urzędu i lokalnych liderów, których wykreowały ostatnie wydarzenia. - Skoro wytworzyła się tak duża inicjatywa społeczna, warto tych ludzi zagospodarować i w przyszłości uwzględnić ich umiejętności organizacyjne oraz doświadczenie - stwierdziła. - Postawa naszego społeczeństwa, zwłaszcza ludzi młodych, spowodowała wiarę w to, że duch narodu żyje i bardzo wszystkim za to dziękuję. Teraz grają emocje, ale wtedy wszyscy się wspieraliśmy i miło było na to patrzeć. Chciałabym, aby tak było zawsze i aby tak wyglądała nasza praca dla dobra mieszkańców.
Napisz komentarz
Komentarze